PS5 jest fantastyczne, ale Sony ma wciąż sporo do naprawienia
Choć jestem zachwycony tym, jak dobrze sprawdza się u mnie w domu PlayStation 5, to nie potrafię być ślepy na kilka wad, które od debiutu rzucały mi się w oczy i niekiedy potęgowały irytację. Pozwólcie, że nieco o nich napomknę.
Z moim PlayStation 5 nie rozstaję się już od ponad dwóch miesięcy. A wynika to z faktu, iż jestem sprzętem zwyczajnie zachwycony. Pisałem już jakiś czas temu, że spędzam przy nim naprawdę dużo godzin. Odkąd tylko konsola zadebiutowała 19 listopada w Polsce, mogę nazywać się jej szczęśliwym posiadaczem – co, jak wszyscy wiemy, jest dziś uznawane wręcz za wyjątek na skalę kraju. A to bez wątpienia ogromna wada.
I bynajmniej nie jedyna. Po tak długim okresie obcowania z tym sprzętem zdążyłem zauważyć więcej minusów, które zdecydowanie można by poprawić. Sony ma nad czym pracować. I nie zrozumcie mnie źle – konsola jest naprawdę fantastyczna, bez wątpienia już teraz znajduje się u mnie w czołówce wszystkich, z jakich korzystałem. Choćby pod względem wygody użytkowania i samego kontrolera. Nie potrafię być jednak bezkrytyczny.
Patrząc na chłodno, jestem w stanie stwierdzić, że da się ją poprawić – choćby w kolejnych partiach produkcyjnych i aktualizacjach. Przedstawię dziś pięć aspektów, które najbardziej irytują mnie, gdy spędzam długie godziny z PlayStation 5. Jestem ciekaw, czy odnieśliście podobne wrażenie. Koniecznie dajcie znać w sekcji komentarzy, które elementy samego urządzenia stanowią dla Was największe rysy na produkcie Sony. Tymczasem przejdźmy do sedna.
Rozmiar
Na początek coś, co widać na pierwszy rzut oka. Konsola PlayStation 5 jest naprawdę duża. Wydaje się spora, jeśli porównać ją do poprzednich generacji sprzętu Sony i ogromna nawet w zestawieniu z nową generacją od Microsoftu. To po prostu elektroniczny bydlak, który przekroczył ramy postrzegania konsoli. O ile jeszcze jakiś czas temu szliśmy w stronę ciągłego zmniejszania gadżetów, o tyle teraz można odnieść wrażenie, że pod tym względem zawracamy.
PS5 to wymiary 390mm x 104mm x 260mm i aż 4.5 kilograma wagi (w przypadku Digital Edition wszystkie parametry są podobne – konsola jest węższa o 12mm i lżejsza o ponad pół kg). I jeśli same liczby nie robią takiego wrażenia, a nie widzieliście jeszcze sprzętu na żywo, rzućcie okiem na zestawienie konsol poniżej. Choć jestem w tej nielicznej grupie, której design przypadł do gustu, to sam rozmiar rzeczywiście mógłby być nieco mniejszy.
Halo, płyto, jesteś?
Pamiętam obietnice na temat tego, jakie konsole nowej generacji mają być ciche. I rzeczywiście tak jest. Xbox Series X to kompletnie inny wymiar pod względem kultury pracy, ale PlayStation 5 również radzi sobie dobrze (szczególnie w zestawieniu z jej poprzedniczką na mojej półce, a więc pierwszą wersją PlayStation 4). Nie potrafię powiedzieć złego słowa na ogół działania sprzętów, ale nie zawsze jest tak dyskretnie...
Na przykład całkiem głośno robi się wtedy, kiedy konsola od Sony postanawia się upewnić, czy aby na pewno włożyłem płytę... I to w losowych momentach – mogę grać w grę z nośnika, mieć włączoną zupełnie inną, albo zwyczajnie siedzieć w głównym menu. Sprzęt i tak postanowi nieco poszperać w napędzie, bo wiadomo, ostrożności nigdy za wiele. Domyślam się, że posiadacze Digital Edition nie muszą się z tym borykać, ale mam nadzieję, że kolejne partie sprzętu wyzbędą się tej małej dolegliwości.
Nieintuicyjne menu
Sam projekt głównego menu gry naprawdę przypadł mi wizualnie do gustu. Wszystko wygląda naprawdę next-genowo, a ciemne i stonowane barwy dodają takiego gamingowego klimatu „premium”. Sama szybkość działania również może wpływać pozytywnie. Odnoszę wrażenie, że zrobiło się znacznie przyjemniej pod kątem choćby włączania gier – chwilka i z głównego panelu wskakujemy do wirtualnego świata.
Niestety wciąż jest wiele do poprawy! Mamy XXI wiek, a poszukiwania niektórych opcji zajmują wieki! Weźmy na przykład zrzuty ekranu. Dziś Tryb Fotograficzny jest prawie w każdej dużej grze, a my naszych fotek musimy szukać poprzez pamięć masową... Podobnie jest w kwestii osiągnięć, które zdają się głęboko zakopane w zalewie innych kafli w menu. Liczę, że kolejne aktualizacje przyniosą nieco poprawy pod tym względem.
Mało dużych gier na start
Wiem, wiem – przecież sam pisałem tydzień temu, że gram więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. To prawda, ale tylko ze względu na fakt, jak spore zaległości narobiłem sobie kilka lat temu. I pomimo że moim zdaniem oferta na start od Sony była naprawdę fajna, bo zawierała jakościowe tytuły, to minęły dwa miesiące, a my w zasadzie nie dostaliśmy nic dużego i głośnego. A wiele wskazuje na to, że przyjdzie nam na to jeszcze poczekać.
Rozumiem więc rozgoryczenie dużej części społeczeństwa, która zwyczajnie oczekiwała na więcej. Jasne, nie ma sensu oczekiwać niemożliwego, ale chyba nikt nie wierzył, że pierwsze dwa miesiące będą aż tak puste. Zresztą, perspektywę osób z małymi zaległościami od Sony świetnie nakreślił Mateusz w swoim tekście. Zachęcam do przeczytania, bo bez wątpienia jego zdanie może pokryć się z wieloma waszymi.
Dostępność
No i na koniec największa oczywistość – a więc fakt, że dziś nie możemy dyskutować w tak licznym gronie o tej konsoli, jak byśmy chcieli. Wiem, że sytuacja na świecie zaskoczyła nas wszystkich. I wbrew bzdurnemu sądzeniu „naukosceptyków” (bo tak trzeba nazwać ludzi, którzy wolą wierzyć w grupki na Facebooku niż specjalistom), nawet największe korporacje nie były na to przygotowane. Sony również oberwało.
Niemniej, sytuacja jest niekiedy komiczna, choć to śmiech przez łzy. Nie zazdroszczę osobom, które przez wiele miesięcy (a nawet lat) czekały na nowe PlayStation i nie są w stanie nic z tym zrobić. Niby czasem pojawiają się szanse na dokonanie zakupu, ale albo schodzą po kilku minutach (często przez boty), albo ceny zwalają z nóg. Naprawdę współczuję każdemu, kto znalazł się w takiej sytuacji i mam nadzieję, że prędko się ona poprawi.
Przeczytaj również
Komentarze (192)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych