Perspektywa kolekcjonera, czyli przekleństwo kończącego się miejsca
Rosnący dostęp do wszelakich dóbr związanych z naszymi hobby sprawia, że kwitnie kolekcjonerstwo. Ja sam od dziecka tkwię w tym po uszy i dziś coraz częściej muszę mierzyć się z perspektywą kończącego się miejsca.
Ah ten konsumpcjonizm. W zasadzie mógłbym tak poniekąd nazwać ten tekst i pewnie wiele bym się nie minął z tym, co zostanie w nim zawarte. Żyjemy bowiem w czasach, gdzie mamy dostęp prawie do wszystkich (dzięki Disney+ za bycie wyjątkiem, który potwierdza regułę) dóbr tego świata. Właściwie chyba nigdy wcześniej nie było o to tak łatwo. Co więcej – z każdą kolejną dekadą mamy również coraz większy wybór.
Sprawia to, że u wielu osób rodzi się potrzeba posiadania – czasem dla samego faktu, że „mamy to coś”. Niekiedy jest to zwykła zachcianka, a innym razem chęć poprawienia estetycznych walorów swojego otoczenia (hurra, wymówki!). Jedno jest pewne – bardzo łatwy dostęp powoduje, że posiadamy dziś więcej. I choć moda na minimalizm zdaje się do nas napływać ze wszystkich stron, wciąż całkiem dobrze się jej opieramy.
Ja również jestem w tym gronie, albowiem od małego kocham zbierać wszystko, co tylko można odkładać na regał. Od zabawek i figurek z Kinder Niespodzianek, przez Funko POPy i gadżety z gier, aż po pudełkowe wydania, komiksy i książki. Niekiedy prawdziwą przyjemnością nie jest dla mnie obcowanie z danym przedmiotem, ale możliwość postawienia go na półkę obok i wpatrywanie się w niego przez kolejne dni i tygodnie.
Miejsce (nie) z gumy
Największym problemem wszystkich kolekcjonerów jest natomiast prawdopodobnie kwestia miejsca. Umówmy się – to niestety zazwyczaj ma swoje granice i choćbyśmy chcieli, niekiedy zwyczajnie nie ma możliwości, by przekroczyć pewną barierę. Tu za dużo, tam za dużo i nagle okazuje się, że estetyka gdzieś uciekła. Jedno to mieć ładny zbiór różnego rodzaju dzieł, a drugie, to zrobić ze swoich czterech ścian składzik.
Nie będę ukrywał, że już teraz mierzę się z perspektywą tego, iż być może będzie trzeba pożegnać się z częścią kolekcji. Wspominałem o tym trochę przy okazji tekstu o cyfrowych wydaniach gier – nasze dyski znacznie łatwiej rozszerzać, niż pokoje w domach. Nie wszystko da się jednak przełożyć na formę niefizyczną, a nawet jeśli tak, to często po prostu nie można czerpać z tego takiej samej przyjemności. O ile w grach bawię się tak samo, to lubię czuć książki i komiksy – a jestem pewien, że wiele osób z Was ma podobnie.
Problem rodzi więc kończące się miejsce oraz wizja przeprowadzki, gdzie będę musiał targać ze sobą wszystko to, co kolekcjonuję od lat. A wcale nie jest tego mało. I wiecie, co zdaje się najgorsze? Że to ten typ przyjemności, który bardzo trudno jest redukować, a z ogromną łatwością wiąże się powiększanie go. Jeśli tylko nie ma większych ograniczeń pieniężnych i jest opcja przeznaczyć pewien budżet na takie przyjemności, można naprawdę dać się zasypać.
Zbieractwo – sztuka czy wymysł
Obecnie mam dziesiątki gier w pudełkach i różnych figurek, setki mang, komiksów i książek, a do tego całą masę różnego rodzaju mniejszych i większych gadżetów, płyt muzycznych czy zestawów LEGO. To wszystko zajmuje miejsce i bardzo łatwo sprawia, że można dać się pochłonąć. W końcu zmysł wzroku jest naprawdę mocny, a widok czegoś ładnego potrafi nas nakręcać i wywołuje krótkotrwałe wybuchy euforii, które wszyscy lubimy.
Z tego względu warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy kolekcjonerstwo jest sztuką, czy może pewnym wymysłem i sztuczną zachcianką. Cóż – jak w wielu innych przypadkach – to zależy. Są przecież różne formy zbieractwa. Jedni kupują coś, by po latach sprzedać drożej, inni uwielbiają ten widok na półkach, a jeszcze inni robią to bez większego celu i zrozumienia. Po prostu napędza ich chęć posiadania.
Moim zdaniem, dopóki nie wpływa to na kondycję budżetu w domu, a wszystko kończy się na racjonalnie, można być spokojnym. Wiecie, to dawka stanowi truciznę, a nie sama substancja. Jeśli więc kolekcjonowanie nie przeradza się w chorobliwą i nienormalną chęć posiadania wszystkiego, kosztem zaspokajania innych pięter Piramidy Maslowa, można odetchnąć. Przecież w życiu nie chodzi o to, by wszystko przeliczać na potencjalne inwestycje. Dopóki więc podchodzę do tego z rozsądkiem, jeszcze długo moim największym problemem będzie strach przed brakiem miejsca.
Wasza perspektywa
Jak więc widzicie, choć od małego mam w sobie ciągoty do kolekcjonowania różnych rzeczy, muszę zmierzyć się z faktem, że przestrzeni powoli zaczyna brakować. A, jak wspomniałem kilka akapitów wyżej – cienka jest linia między schludnymi półkami a przerobieniem swojego pokoju na śmietnik, gdzie gadżet leży na gadżecie, a w kątach walają się nieestetycznie porozrzucane książki. Na ten moment nie jestem w stanie nawet stwierdzić, jak będzie się to prezentowało za kilka lat.
Jestem natomiast niezmiernie ciekaw, jak to wygląda u Was! Mam pewność, że niektórzy z Was, Drodzy Czytelnicy, kolekcjonują różne rzeczy dłużej, niż ja mam okazję chodzić po naszej planecie. Co więcej, z racji, iż odpowiadam za strefę blogów, bardzo często czytam o Waszych zbiorach i naprawdę potrafią zrobić wrażenie. Widziałem, że na regałach trzymacie książki, komiksy, płyty, figurki, zestawy LEGO oraz oczywiście pudełkowe wydania gier!
Z tego względu, podzielcie się, proszę, tym wszystkim poniżej. Sekcja komentarzy jest Wasza, a ja bardzo chętnie zapoznam się z inną perspektywą. Uważacie, że zbieractwo to błogosławieństwo, czy może przekleństwo? Mile widzialne będą również zdjęcia, bo jeśli sami uwielbiacie kolekcjonować, to doskonale wiecie, jak bardzo potrafią one łechtać poczucie estetyki. Dawajcie znać!
Przeczytaj również
Komentarze (172)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych