Ekskluzywne gry od Sony, których nie będę dobrze wspominał

Ekskluzywne gry od Sony, których nie będę dobrze wspominał

Mateusz Wróbel | 27.03.2021, 13:00

Gry od Sony na ogół prezentują bardzo wysoką jakość, choć w poprzedniej generacji naciąłem się na kilka ekskluzywnych tytułów, których nie będę zbyt dobrze wspominał.

Bardzo lubię dopracowane sandboksy, więc takie Ghost of TsushimaDays Gone, czy nawet inFamous: Second Son przeszedłem od A do Z bez popity. Złego słowa nie można powiedzieć także o grach akcji od Sony, które - o ile kładą największy nacisk na opowieść fabularną - oferują bardzo wysoką jakość. Mam tutaj na myśli chociażby The Last of UsGod of War (2018), które także będę bardzo miło wspominał. Mam jednak króciutką listę kilku gier ekskluzywnych od Sony, z którymi nie będą miał najlepszych wspomnień. Przedstawiam je poniżej:

Dalsza część tekstu pod wideo

The Last Guardian

The Last Guardian nie miałem styczności na poprzedniej generacji, a będąc posiadaczem PS Plus Collection dostępnego na PS5 postanowiłem wypróbować najnowsze dzieło od genDESIGN, studia należącego do wybitnego twórcy Fumito Uedy.

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jego projekt często chrupał na PS4 - czy to podstawowym, czy tym z dopiskiem "PRO", co już na samym starcie brzmi trochę śmiesznie, bo przypomnę, że to produkcja stworzona z myślą o jednej konsoli. Niestety, ale nawet dodatkowa moc PS5 nie wystarczyła, aby The Last Guardian odpalone na current-genie za sprawą wstecznej kompatybilności chodziło płynnie.

Spadki FPS-ów w połączeniu z jakże słabo pracującą kamerą i irytującym sterowaniem naszego stworka po niespełna godzinie rozgrywki wyprowadziły mnie po prostu z równowagi. Być może poświęciłem The Last Guardian zbyt mało czasu, być może ten "graficzny potworek" zaskoczyłby mnie w dalszej części rozgrywki czymś więcej, no ale cóż - pierwsze wrażenie było tak słabe, że na razie nie mam ochoty dać produkcji Fumito Uedy drugiej szansy.

Ukryty plan

Nigdy nie pomyślałbym, że twórcy tak przebojowego, pokochanego przeze mnie Until Dawn będą chcieli stworzyć mniejszy tytuł, który - o zgrozo - wykorzystuje PlayLinka. Krótko po premierze nabyłem Hidden Agenda i uważam, że jest to jedna z gorszych gier, z którymi miałem styczność w poprzedniej generacji.

Fabuła była na tyle sztampowa, że już po kilku minutach rozgrywki wspólnie z kumplem domyśliliśmy się, kim jest ten zły. Dodatkowe mini-sprawy mające przedstawić chwytające za serce opowieści nie zrobiły na mnie jakiegokolwiek wrażenia. Ale to nie historia była w Ukrytym Planie najgorsza.

Był nim znienawidzony przeze mnie PlayLink, przez którego bardzo ciężko można było popsuć sobie rozgrywkę. Do dzisiaj pamiętam pewną scenę z samochodu, która aż trzy razy popsuła nam dobrnięcie do tego normalnego finału. Niestety, ale korzystanie z telefonów w trakcie grania w Ukryty plan mijało się z celem, bo często było trudno nakierować na element, który osoba X chciała wcisnąć. I tutaj pierwsze skrzypce nie grały umiejętności (tak jak QTE w Until Dawn), a szczęście, które przy trzech podejściach kończyło mi się akurat w wyżej wymienionym momencie.

Killzone: Shadow Fall

Killzone: Shadow Fall może i w 2013 roku, czyli wtedy, gdy miał premierę robił wrażenie. Niestety, ale dla kogoś, kto miał z nim styczność dopiero parę lat później, była to jedna z gorszych gier, które miałem okazję odpalić na PlayStation 4.

Źle wspominam projekt Guerrilly Games przede wszystkim - podobnie zresztą jak w przypadku The Last Guardian - za optymalizację. W trakcie bardziej efektownych starć byliśmy skazani na 20-25 klatek na sekundę, co nie pomagało w strzelaninach, a tych mało nie było.

Sam projekt lokacji także niezbyt przypadł mi do gustu. Wszystko było zbyt nasączone kolorami, które aż biły w niektórych momentach. Rozgrywka wydawała mi się zbyt toporna, a we wszystkim nie pomagał mizerny wątek fabularny, z którego dzisiaj nie pamiętam żadnego bohatera - to dowodzi temu, że scenariusz był napisany po łepkach.

Horizon Zero Dawn

Na sam koniec zostawiłem Horizon Zero Dawn. Wielu z Was to zapewne zdziwi, ale i z tym projektem Guerrilly Games nie mam dobrych wspomnień - dlatego też mogliście niejednokrotnie usłyszeć, że na Horizon Forbidden West nie czekam aż tak mocno, jak wielu posiadaczy PS5. Śmiem twierdzić, że już bardziej interesuje mnie zbliżający się wielkimi krokami Returnal. No ale do sedna...

Uważam Horizon Zero Dawn za jedną z najpiękniejszych gier ósmej generacji konsol. Świat wykreowany przez Holendrów, jak i projekt maszyn, z którymi walczymy (a w innych momentach nawet współpracujemy) zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bieganie, zbieranie surowców, wytwarzanie przedmiotów przydatnych w trakcie starć z przeciwnikami mnie cieszyło, a co najważniejsze, nie nudziło.

Jednak druga strona medalu, czyli fabuła okraszona wieloma notatkami, już nie za bardzo mnie kupiła. Nie potrafiłem wczuć się w historię przedstawioną z perspektywy Alloy, a same założenia fabularne, traktujące o osadach, plemieniach, jak i naszych twórcach, do mnie nie trafiały. Szczerze powiedziawszy, kompletnie spływało po mnie to, czy rudowłosa wojowniczka pozna prawdę o swoim miejscu w świecie.

Dobrego słowa nie mogę powiedzieć także o bohaterach stojących u boku Alloy - wojownicy z plemienia Nora byli tak płytcy, że trudno było mi przejąć się ich losem, a zlecane przez nich zadania były sztampowe do tego stopnia, że zacząłem je olewać już przy pierwszym etapie gry skupiając się na aktywnościach w świecie.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Horizon Zero Dawn.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper