Six Days in Fallujah ma szansę stać się przełomem, ale jest tłamszone przez branżę
Six Days in Fallujah ma szansę stać się czymś przełomowym. Twórcy mogą zrobić coś, czego w grach jeszcze nie było. Niestety, produkcja będąc jeszcze w powijakach, jest tłamszona - nie tylko przez antywojenne środowiska, ale również przez branżę gier. A przecież nikt jeszcze gry nie widział.
Wielu z Was mogło nie słyszeć o Six Days in Fallujah - choć w ostatnim czasie zrobiło się o tej produkcji nieco głośno. Wszystko za sprawą kontrowersji, na które składa się sama tematyka, ale też wypowiedzi osoby odpowiedzialnej za projekt. Denerwuje i martwi mnie ta sytuacja, bo nienawidzę, kiedy zamyka się usta komuś, kto nie zdążył powiedzieć nawet nie ostatniego, a tak naprawdę pierwszego słowa. Taki niestety mamy dzisiaj klimat. Cancel Culture żyje i ma się bardzo dobrze, choć pewnie nie tak dobrze jakby chciało.
Omawiania gra nie jest oczywiście jedyną ofiarą tego zjawiska, ale to właśnie ona będzie tematem tego tekstu. Poniżej przeczytacie mój wywód o tym, jak niesprawiedliwie traktuje się tę grę, czym ma być (na podstawie dostępnych informacji) i dlaczego może być czymś przełomowym. Pod warunkiem, że produkcja dobiegnie kiedyś końca, bo ta została przecież lata temu wstrzymana. Projekt Petera Tamte powraca po latach, ale czy ma dzisiaj łatwiej?
Six Days in Fallujah? A co to takiego?
Zacznę od przedstawienia, czym właściwie jest Six Days in Fallujah. Przynajmniej w teorii, na podstawie dostępnych informacji. W dużym skrócie mówiąc, jest to pierwszoosobowa strzelanina taktyczna, starająca się być jednocześnie dokumentem. Celem twórców ma być ukazanie horroru wojny oczami żołnierzy, którzy brali w przytoczonym konflikcie udział. Pomiędzy kolejnymi misjami będziemy mogli obejrzeć filmy z ich wypowiedziami. Na tym jednak nie koniec, bo oprócz słów amerykańskich żołnierzy, będziemy mogli wysłuchać również opowieści cywili, którzy wtedy tego doświadczyli, bo zdecydowali zostać w okupowanym mieście rodzinnym.
Twórcy duży nacisk kładą na sam przebieg starć. W zwiastunie powyżej możecie usłyszeć amerykańskich żołnierzy, którzy starają się przekazać, jak trudnym zadaniem było oczyszczanie miast z irakijskich rebeliantów. Nigdy nie było wiadomo, co i kogo zastaną za wejściowymi drzwiami do kolejnego budynku. Czy będzie to rodzina? A może karabin maszynowy wycelowany prosto w nich? Nigdy też przecież nie wiedzieli, jaki układ pomieszczeń ma kolejne mieszkanie - dopóki całkowicie go nie przeszukali. Dlatego też twórcy opracowali technologię, która zajmie się losowym generowaniem kolejnych map i wnętrz budynków.
Oprócz tego, gra ma nam pozwolić wcielić się w ówczesnego mieszkańca Faludży, który nieuzbrojony, wraz ze swoją rodziną, stara się uciec do bezpiecznego miejsca. Nie będziemy mogli jednak wcielić się w rebeliantów i tym samym stanąć po drugiej stronie barykady. Sama gra powstaje we współpracy z irakijskimi cywilami, amerykańskimi żołnierzami i członkami specjalnego oddziału Marines. Według słów twórców, amerykański rząd nie finansuje, ani nie bierze udziału w produkcji.
To co tutaj jest ważne - wszystkie sekwencje, w których mamy wziąć udział, mają być oparte na opowieściach ludzi zaangażowanych w ten projekt. To pierwszy raz, kiedy dana gra pozwoli nam posłuchać czyjejś historii, a później wziąć w niej czynny udział, by następnie usłyszeć komentarz o tym, jak ta osoba czuje się z tym po latach. Twórcy zamierzają oddać w nasze ręce prawdziwie interaktywny dokument. Nie będzie to jednak ich historia, a ludzi, którzy wzięli w tym konflikcie udział.
"Gdzie te kontrowersje?"
Six Days in Fallujah jest bez wątpienia tytułem kontrowersyjnym, jak zresztą sam konflikt, o którym opowiada. Większy sprzeciw powodowała zwłaszcza po pierwszej zapowiedzi, jeszcze w 2009 roku. Wtedy wojna w Iraku wciąż trwała. Nie wspominając o tym, że wydarzenia jakie miały tam miejsce nie powinny być trywializowane przez medium, które służy tylko i wyłącznie rozrywce. Tak przynajmniej twierdzili przeciwnicy tej gry, którymi byli między innymi brytyjscy weterani. Poniżej znajdziecie wypowiedź jednego z nich: Tima Collinsa, oficera brytyjskiej armii, który w 2003 roku zasłynął z przemowy w przeddzień bitwy. Za swoje zasługi podczas wojny w Iraku został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego.
Jest zbyt wcześnie na tworzenie gier wideo opowiadających o wojnie, która wciąż trwa. To wyjątkowo niepoważna postawa w obliczu jednego z najważniejszych wydarzeń współczesnej historii. Zwłaszcza jeśli zwrócić uwagę na to, co wydarzyło się w Faludży. Z całą pewnością będę sprzeciwiał się wydaniu tej gry.
Była też druga strona, której przedstawiciele popierali istnienie gry. Jak twierdził Andy McNab (były członek SAS i bestsellerowy autor), Six Days in Fallujah jest rozszerzeniem tego, co jest w innych mediach w Ameryce. Różnica jest taka, że te same opowieści będą przekazane w inny niż dotychczas sposób.
W Ameryce zarówno 90-latek, jak 12-latek będzie wiedział co się stało w Faludży. To jest w telewizji, są książki mówiące o tym. Ta gra jest naturalnym tego rozszerzeniem; to folklor. Jedyna różnica polega na tym, że zostanie opowiedziane przez inne medium. Jeśli gra zaoferuje Amerykanom te żołnierskie opowieści, to czemu nie?
W kontraście do powyższej wypowiedzi odezwali się przedstawiciele Stop the War Coalition, którzy stwierdzili, że gloryfikowanie "masakry" mającej miejsce w Faludży jest "chore".
Masakra, jaką uczyniły brytyjskie i amerykańskie siły w Faludży w 2004 roku, to jedna z największych zbrodni tej nielegalnej i niemoralnej wojny. Mówi się, że około 1000 cywili straciło życie wskutek bombardowań i najazdów na domostwa mieszkańców, które były przeprowadzane przez jednostki najeźdźców.
W Faludży życie straciło tylu ludzi, że konieczne byłoby zamienienie miejskiego stadionu piłkarskiego na cmentarz, aby pomieścić wszystkie ciała. Śmierć ludzi broniących się przed krwawą i niesprawiedliwą okupacją, nie jest powodem do świętowania. Próba zrobienia gry opartej na zbrodni wojennej i zarobienia na tym, jest po prostu chora.
Nigdy nie nadejdzie odpowiedni czas na zabawę w popełnianie okrucieństw. Masakra w Faludży powinna być zapamiętana jako coś przerażającego, coś czego sprawcy powinni czuć wstyd. Nie powinno tu być miejsca na upiększanie tego w imię rozrywki.
Powyższe wypowiedzi pochodzą z artykułu zamieszczonego na stronie GamesIndustry.biz, pod tym adresem.
W tamtym czasie próbę wydania Six Days in Fallujah podjęło Konami. Ogólnie pojęte potępienie zmusiło jednak wielkiego wydawcę do porzucenia projektu. Przytoczone wyżej cytaty to tylko niewielka część krytyki, jaka spadła na kontrowersyjną grę. Kolejna porcja pochodziła przede wszystkim od rodzin amerykańskich żołnierzy, którzy stracili życie podczas konfliktu. Co na to Konami? Mowa tutaj o głównym decydencie, czyli japońskim oddziale.
Po ujrzeniu reakcji na naszą grę wideo oraz zapoznaniu się z wieloma opiniami ze Stanów Zjednoczonych, postanowiliśmy jej nie sprzedawać. Decyzję podjęliśmy kilka dni temu. (...) Chcieliśmy oddać realia bitew, tak, aby gracze mogli poczuć, jak to jest brać w nich udział.
Wtedy to właśnie Six Days in Fallujah zostało uśmiercone. Powyższe akapity powinny dać Wam dać dobry obraz, dlaczego się tak stało. Żeby jeszcze ukazać skalę tego wydarzenia, wspomnę, że od zapowiedzi do skasowania gry, minęło zaledwie 2 tygodnie! Bardzo krótki czas. Sytuacja była oczywiście szokująca dla samych twórców gry, ale nie tylko. W samym amerykańskim oddziale Konami, pracownicy protestowali z powodu tej decyzji - tak przynajmniej wynika z wypowiedzi Petera, co możecie usłyszeć w wywiadzie mieszczącym się pod tym adresem.
Kultura anulowania
Sytuacja, w której skasowana niegdyś gra powraca, to coś niespotykanego. Szczerze mówiąc, z pamięci nie potrafię przywołać podobnych sytuacji. Nie jest też do końca tak, że projekt został zakopany, czy zniszczony. Stracił po prostu wydawcę. Twórcy nie przestali nigdy szukać kolejnego, wiedząc jednocześnie że ich projekt wzbudza zainteresowanie. Po latach się na szczęście udało, ale tylko i wyłącznie dzięki samemu pomysłodawcy, który założył wydawnictwo noszące nazwę Victura.
Jeśli śledzicie temat, to doskonale wiecie, że Six Days in Fallujah, wciąż zmaga się z wszechobecną krytyką. Pierwszą taką sytuacją, jaką zauważyłem, była wypowiedź Neila Druckmanna - twórcy The Last of Us. Zaczęło się od wypowiedzi samego ojca omawianej produkcji, który stwierdził, że jego gra nie będzie komentarzem politycznym. Słysząc to, "wielki wizjoner", twórca "wspaniałych" historii traktujących o wydumanej pandemii i tym co było później, obruszył się i postanowił zabrać głos. Bo przecież jest specjalistą i autorytetem.
If your game deals with serious subject matter then it is inherently political. If that’s a problem, make a different game... otherwise you owe it to your game to lean into it, doing your damnedest to treat as honestly, completely as possible. Warts and all.
— Neil Druckmann (@Neil_Druckmann) February 15, 2021
Jeśli twoja gra traktuje o poważnych tematach, jest tym samym polityczna. Jeśli to dla ciebie problem, zabierz się za inną grę... W innym wypadku jesteś zobligowany się w to zagłębić. potraktować temat szczerze i kompletnie. Ze wszystkimi tego przywarami.
Byłem oburzony tą wypowiedzią, bo słowa Petera Tamte wydawały mi się jasne jak słońce. Sam absurd stwierdzenia, że ważne tematy są ściśle związane z polityką, to tragikomedia. Nie wspominając o tym, że można mówić o polityce, ale nie brać żadnej ze stron. Jest to jak najbardziej możliwe. I przecież z wypowiedzi autora jasno wynikało, że nie chce odciągać uwagi od wypowiedzi ludzi, których opowieści dokumentuje w swojej grze. Oczywistym jest przecież to, że skoro to gra wojenna, będzie w tym wszystkim polityka. Nie zabraknie więc kontekstu i jestem przekonany, że poznamy niejedną opinię na temat tych wydarzeń - co ściśle związane z polityką będzie.
Gdyby tego było mało, dołączył się do tego kolejny "spec" od "poważnych" i "trudnych", a przede wszystkim PRAWDZIWYCH historii. Twórca God of War (2018), Cory Barlog.
The best stories I have experienced were told with fearlessness and passion, exposing the good, bad and the ugly of the characters and the world they live in.
— golrab of the frost (@corybarlog) February 15, 2021
I'm thankful to every creator who followed their inner voice through the uncertain darkness to realize their vision.❤️ https://t.co/Dc9EoFba7G
Najlepsze opowieści jakich udało mi się doświadczyć, zostały opowiedziane przez nieustraszonych pasjonatów, którzy ukazali dobro, zło i całą brzydotę postaci i świata, w którym żyją.
Jestem wdzięczny każdemu twórcy, który kroczył przez niepewność i mrok, aby spełnić swoją wizję.❤️
To co najbardziej mnie w tej sytuacji mierzi, to fakt, że ci dwaj panowie, stali się właśnie jedną z przeszkód, o których mówi Cory. Bo przecież jako wpływowi ludzie z nieporównywalnie większymi zasięgami, tłamszą kogoś znacznie mniejszego, kto próbuje ziścić swoją wizję. Może nie byłby to problem, ale wygłaszając tego typu przemowy w odniesieniu do jakiegokolwiek projektu, przekonują wszystkich swoich fanów, na których mają jakiś wpływ, że to dzieło, do którego się odnoszą, niewarte jest uwagi. Być może przesadzam, ale może to doprowadzić do tego, że te kilka tysięcy osób po prostu zacznie w jakiś sposób bojkotować tę grę, nawet jeśli wcześniej byli nią zainteresowani.
Bojkot nie jest też przecież niczym nowym w dzisiejszym świecie. Ba, nie jest niczym nowym jeśli chodzi o tę konkretną produkcję. Raz przecież została przez to wycofana. Po dwóch tygodniach od zapowiedzi. Co więcej, jeden z twórców Rycerze Gotham, założył petycję, mającą na celu powstrzymanie produkcji Six Days in Fallujah. Odniósł się do tego David Jaffe, twórca oryginalnego God of War, czy Twisted Metal: Black.
W zamieszczonym wideo pochodzącym z jego kanału, stwierdził że Osama Dorias jako twórca gier sam robi sobie krzywdę, bo przyczynia się do cenzurowania medium, w którym tworzy. Jego protest w stosunku do dzieła Highwire Games wynika najpewniej z tego, iż sam jest Irakijczykiem. Jak napisał w swoim poście na twitterze:
Proszę, poświęćcie chwilę, aby podpisać tę petycję mającą na celu powstrzymanie premiery gry, której celem jest normalizowanie i trywializowanie morderstwa moich irakijskich pobratymców.
Proszę udostępniajcie i rozpowszechniajcie to, jak tylko możecie. Nie pozwólcie, by tym potworom uszło to na sucho.
Patrzę na tę wypowiedź i po prostu stwierdzam, że jej autor nie ma bladego pojęcia o intencjach twórców. Dla mnie jest to niepojęte, bo robiąc coś takiego, powinno się najpierw przyjrzeć tematowi. Chyba, że z premedytacją stosuje podobną taktykę, aby nadać sytuacji dramatyzmu. Odnoszę jednak wrażenie, że mało kto dzisiaj zgłębia to co krytykuje. Na porządku dziennym jest wyrywanie wypowiedzi z kontekstu i prowadzenie na tej podstawie wrzaskliwych krucjat. Gdyby ludzie faktycznie poświęcali tyle energii i czasu na zapoznawanie się z tematem, co na samo anulowanie go, byłoby na naszym świecie znacznie przyjemniej.
David Jaffe w załączonym filmie stwierdza, że omawiany projekt był mu przedstawiony jeszcze w czasach kiedy pracował w Sony i w żadnym wypadku nie przypomina tego, na co Osama Dorias próbuje go wykreować. Rozumiałby jednak jego walkę, gdyby deweloperzy faktycznie starali się trywializować tę tragedię. Tego jednak nie robią - a przynajmniej jeszcze o tym nie wiemy. Dlatego treść rzeczonej petycji, nie ma na tym etapie żadnego sensu.
Victura i Highwire Games zapowiedziało właśnie premierę przerażającej gry wideo o tytule Six Days in Fallujah. Promuje ona masowe morderstwo Irakijczyków z ręki amerykańskich najeźdźców. Gdyby tego było mało, demo gry obiegło świat w 18. rocznicę Wojny w Iraku - nielegalnej inwazji i okupacji przez siły Stanów Zjednoczonych oraz ich sprzymierzeńców. To była międzynarodowa zbrodnia wojenna, do której należało masowe morderstwo setek tysięcy Irakijczyków. Bombardowania, strzelanie i poniżanie Irakijczyków jest normalizowane w tej chorej grze wideo, która bez wątpienia przekona graczy, że RASIZM JEST OK.
Oczywiście, nie jestem w stanie nawet w najmniejszym stopniu poczuć tego co Osama Dorias, bo to nie mój naród, ani nie ja osobiście byłem skrzywdzony. Nie zmienia to jednak faktu, że nie można normalizować cenzury, zabraniać komuś opowiedzenia historii - tym bardziej jeśli nie wiadomo jak ta opowieść ma wyglądać. Jest to trudny temat, tym bardziej dla tych, którzy w jakiś sposób są z tym konfliktem powiązani. Ale tacy ludzie również wspierają ten projekt. Wśród tylu ludzi zawsze będzie starcie skrajnie różnych opinii.
"Czas dorosnąć"
Six Days in Fallujah to pierwsza w historii próba stworzenia dokumentalnej gry wideo. Dodatkowo porusza problematykę, która w wielu miejscach wciąż jest tematem tabu. Dlatego to tak trudne do przekazania. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasowe dokonania branży w temacie wojennych gier FPS. Przeważnie są to wysokobudżetowe, efektowne produkcje, które dalekie są od ukazywania realiów wojny. Nie wspominając o wiecznym gloryfikowaniu amerykańskich żołnierzy i nieporuszanie niewygodnych tematów.
Ten stan zauważył sam deweloper - będący współzałożycielem studia Highwire Games, Jaime Griesemer, który wcześniej pracował w Bungie Studios nad takimi grami jak Halo: Combat Evolved, Halo 2, czy Halo 3. Jego zdaniem, wielu grom wojennym brakuje odpowiedniego kontekstu, który pozwoliłby zrozumieć graczom naturę przedstawionych konfliktów. Dlatego też gry jako medium, wciąż traktowane są nie do końca poważnie. Tworząc Six Days in Fallujah chce przełamać pewne standardy, które mogą zmienić to, jak gry są postrzegane.
Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że problematyka ich gry jest wielce delikatna i kontrowersyjna. Robiąc tego typu grę nie sposób uniknąć tematu śmierci - zwłaszcza jeśli mówi się o tak licznych ofiarach wśród ludności cywilnej. Wciąż trudno z wypowiedzi twórców wywnioskować, czy faktycznie będziemy świadkami takich scen, ale zapewniają, że nie będą odtwarzać śmierci konkretnych osób. Nie mówi to zbyt wiele, ale można przypuszczać, że po prostu boją się wejść na pewne tereny. Osobiście spodziewam się więc, że o podobnych sytuacjach usłyszymy w opowieściach zawartych w grze, lub w formie białych napisów na czarnym tle po danej sekwencji, którą samodzielnie ukończymy. Zwiastun sugeruje też, że zostaną użyte archiwalne nagrania.
Osobiście nie dziwię się, że twórcy nie dzielą się informacjami na ten temat. Filmowe dokumenty, które powstały w swoim czasie miały problemy z wyjściem na światło dzienne, a co dopiero gra, w której mamy brać czynny udział. Nie da się do tego bezpiecznie podejść, ale z drugiej strony jeśli twórcy jak cała reszta pominą te niewygodne tematy, ich dzieło okaże się bezwartościowe. To jednak powinniśmy ocenić dopiero po zapoznaniu się z nim, nie wcześniej. Jeśli jednak osiągną sukces i tak jak obiecują - nie wybielą historii - może to zmienić oblicze gier wideo na zawsze. W ich ślad mogą pójść kolejni twórcy, którzy stopniowo będą przełamywać pewne schematy, a co za tym idzie, gry staną się poważnie traktowanym medium, nie tylko przez część jego entuzjastów, ale również ludzi z zewnątrz. Tego życzą sobie zresztą sami twórcy.
Zresztą, wystarczy wspomnieć kultowe już Spec Ops: The Line, które też miało problem z wybiciem się zarówno przed jak i po premierze. Gra została doceniona po latach. Wydaje mi się, że gdyby jej twórcy podobnie komunikowali czym jest ich gra, jeszcze szybciej zostałaby anulowana, zwłaszcza gdyby próbowała wydostać się na światło dzienne dzisiaj. Trudno jednak jakkolwiek polecić tę grę, nie zdradzając jej najlepszych, ale też najcięższych do przetrawienia cech. Zwłaszcza bez odpowiedniego kontekstu. Przecież ta gra wygląda jak typowy TPS. Może z tym samym problemem borykają się deweloperzy Six Days in Fallujah? Tutaj jednak dodatkowym i kluczowym problemem, jest sięgnięcie po stosunkowo świeży i przede wszystkim prawdziwy konflikt, mocno kontrowersyjny sam w sobie.
Sam trzymam kciuki za ten projekt i mam nadzieję, że do czasu premiery nic nie stanie na przeszkodzie do jego pełnej realizacji. Wspomniana petycja może mieć jakiś skutek, ale zważając na to, że sam Peter Tamte jest wydawcą tej gry, raczej zrobi wszystko żeby wydać swoje dzieło. Walczył o to przez kilkanaście lat. Problem może się pojawić wtedy, jeśli wielcy dystrybutorzy odmówią współpracy z nim. Tym samym nie zobaczymy Six Days in Fallujah ani na GOG, ani na Steam, Microsoft Store, czy PlayStation Store. Wiele kontrowersji dałoby się też uniknąć, gdyby założyciel Victura lepiej komunikował się ze światem - albo gdyby więcej osób było go w stanie zrozumieć.
Dajcie znać w komentarzach, co Wy sądzicie o tej sytuacji. Zdaję sobie sprawę, że nie ugryzłem tego obszernego tematu ze wszystkich stron, dlatego próbuję zachęcić Was do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych