Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu serialu [HBO GO]. Quo vadis June?

Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu serialu [HBO GO]. Quo vadis June?

Iza Łęcka | 22.06.2021, 21:26

Gilead to piekło... Bagno pociągające na dno nie tylko ofiary, ale i tych stojących na czele państwa. Unosząc się na powierzchni i próbując przetrwać June zmieniła się, by powrócić w nowej roli. Zapraszam do recenzji 4. sezonu „Opowieści podręcznej” dostępnego na HBO GO.

„Opowieść podręcznej” zadebiutowała w Hulu w 2017 roku, stając się wizytówką platformy, która nie tylko cieszy się sporym zainteresowaniem publiczności, ale również zdobywa szereg nagród. Po wyczerpaniu materiału źródłowego, ale sięgając po inspirację z innej powieści Margaret Atwood, „The Testaments”, scenarzyści pchają June do coraz bardziej nieprawdopodobnych zakątków Gileadu, pozwalając jej być niesforną, zdecydowaną i brutalną. Podczas jednego z wywiadów z Bruce'em Millerem, showrunnerem produkcji, stwierdził on, że „Opowieść podręcznej” będzie kręcona, dopóki Elisabeth Moss będzie żyła, ale chyba nie życzę tego ani sobie, ani innym widzom. Zgodnie z myślą, że nie zabija się kury znoszącej złote jajka Hulu zaprezentowało 4. sezon serialu. Możemy być pewni, że kolejne odcinki już nadciągają, bowiem ekipa rozpoczęła już etap preprodukcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu [HBO GO]. Brutalnie i mrocznie

Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu serialu [HBO GO]. Quo vadis June?

Po wykradzeniu i przetransportowaniu 80 dzieci poza granicę państwa totalnego June zostaje okrzyknięta bohaterką w Kanadzie. Ostatnie chwile 3. sezonu mogły sugerować, że podręczna w końcu wywinie się z jarzma Gileadu, jednak by to zobaczyć trzeba było bardzo uzbroić się w cierpliwość. Nie tak łatwo jest rozstać się z oprawcą, tym bardziej gdy ma się świadomość, że wolność będzie równoznaczna z ograniczeniem szansy na ratunek ukochanej osoby, o którą walczyło się przez lata. Głównym motywem nowej serii staje się rebelia i niszczenie mocarstwa od podstaw, jednak na dogłębniejsze pochylenie się nad tematem, a nie zabawę w metafory, twórcą brakowało trochę kreatywności.

Z sezonu na sezon „Opowieść podręcznej” rozkręca się niezwykle mozolnie – pierwsze epizody powoli wprowadzają w fabułę, dodając kolejne wątki, które zebrane do kupy uderzają niczym obuchem w finale. Podobnie jest w przypadku recenzowanej historii. Muszę przyznać, że początek tak bardzo mnie mierził i drażnił, że z dystansem podeszłam do następnych odcinków. A trzeba przyznać, że działo się sporo: nie tylko śledziliśmy swawolne poczynania June, mroczne sceny tortur, nieocenioną pomoc Moiry, kłopoty ciotki Lidii, jak i dalszą walkę z Gileadem, tym razem w niezwykle odmiennych realiach i z innym orężem. June jednak nie zapomina krzywd wyrządzonych swojej rodzinie, pamięta o latach przemocy i niesamowitej traumie, jakiej doświadczyła, a która stała się jej piętnem. Serial dostępny na Hulu i HBO GO z odcinka na odcinek zyskuje coraz mocniejsze przesłanie, ale ciężar produkcji spoczywa na barkach głównej bohaterki.

Decyzję o zmianie krajobrazu wydarzeń odbieram i dobrze, i źle. Po pierwsze – jako widzowie czekaliśmy naprawdę długo, by protagonistka w końcu opuściła mury ciemiężyciela. Z drugiej jednak strony w opowieści o Gileadzie brakowało nieco większej liczby pomysłów na dalsze przedstawienie niebezpiecznego państwa mierzącego się z następnymi wyzwaniami i problemami. Sytuacja, w jakiej znaleźli się Selena i Fred Waterford miała naprawdę spory potencjał i budziła moje zaciekawienie. Scenarzyści od dawna silą się jednak na powolne, pokraczne budowanie napięcia, które nie przynosi należytego skutku. Spora część zwrotów akcji zasługujących na dogłębniejsze ukazanie została potraktowana po macoszemu, skupiając się przede wszystkim na June.

Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu [HBO GO]. Znakomita Elisabeth Moss

Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu serialu [HBO GO]. Quo vadis June?

Moss od dawna stała się wizytówką „Opowieści podręcznej” i trzeba przyznać, że ze swojej roli wywiązuje się naprawdę dobrze. Po zobaczeniu 4 sezonu serialu na moment powróciłam do wcześniejszych odcinków i zmiana, jaka zaszła w tej postaci jest diametralna. W drugiej części opowieści stykamy się z jej dwiema twarzami regularnie – June potrafi być delikatna i czuła, jednak przede wszystkim jest brutalna, wściekła i bezwzględna. W wielu scenach kobieta wręcz przeraża, w ciągu sekundy zmieniając wyraz twarzy. Stwierdzenie, iż Gilead potrafi wydobyć z ludzi to, co najgorsze, ale z June wydobył to, co najlepsze” staje się tylko mało śmiesznym żartem, ironią, na jaką zdecydowali się twórcy. W rzeczywistości chęć zemsty i trauma przejmują znaczącą część jej życia, a skrzywdzona podręczna nawet za cenę utraty spokojnej codzienności dąży do nakręcania dalszej spirali przemocy. O ile podczas oglądania 3 odcinków nowej serii byliśmy świadkami festiwalu bestialstwa czerpiącego z estetyki torture porn, tak następna część historii prowadzi do jednego – bezwzględnej i mocnej w przekazie zemsty. Odnoszę jednak wrażenie, że ekipa serialu na czele z Bruce'em Millerem („The 100”, „Ostry dyżur”) zapędziła się w kozi róg i nie ma zamiaru z niego uciec. Efektowne sceny z czasem tracą na przekazie, część wątków niepotrzebnie zostaje przegadanych, a rozwiązania, które powinny wzbudzić silne emocje wydają się miałkie i pozbawione wyrazu.

Muszę przyznać, że 4. sezon „Opowieści podręcznej” wizualnie prezentuje się bez zarzutu. Praca kamery i dopracowane ujęcia są wzbogacone o odpowiedni filtr, który buduje mroczny klimat, chociaż z tym mieliśmy do czynienia już we wcześniejszych odcinkach. Szczególnie interesująco prezentują się kadry z oddali, gdzie perspektywa warunkuje również całą kompozycję zdjęcia – ponownie często punktem centralnym staje się June, jednak przekaz okazuje się nieco głębszy. Przejadły mi się już trochę liczne zbliżenia na twarz podręcznej, ale ta forma przedstawiania uczuć bohaterki jest od dawna nadużywana i twórcom chyba weszła w nawyk. Analizując wszystkie odcinki chciałabym wyróżnić te, w których Moss zasiadła na stołku reżyserki – aktorka miała okazję czuwać nad kręceniem 2 epizodów, jakie przepełnia gęsta, niepokojąca atmosfera.

Opowieść podręcznej (2021) – recenzja 4. sezonu [HBO GO]. „Kiedy powiem sobie dość?”

Z niecierpliwością czekam na moment, gdy twórcy recenzowanej „Opowieści podręcznej” pokuszą się o domknięcie coraz mniej interesującego i wciągającego głównego wątku fabularnego i powiedzą sobie dość. Gileadowi przydałby się porządny, klimatyczny spin-off lub prequel, który w końcu nie skupiałby się na June oraz jej oprawcach, a rozbudował świat o losy kolejnych postaci. W 4. sezonie serialu mogliśmy śledzić kilka obiecujących wątków, które niestety z czasem straciły na znaczeniu i stały się tłem dla poczynań głównej bohaterki, jej zemsty i ścigania oprawców. Jako widzka, która od pierwszych chwil śledziła produkcję Hulu czekam na jej finał – i wcale nie oczekuję pozytywnego zakończenia.

Atuty

  • Wiele ujęć zrealizowanych z ogromną dbałością detale: kolor, harmonia, klimat
  • Bardzo dobra gra Elisabeth Moss, jak i reszty obsady
  • Kilka obiecujących wątków innych postaci
  • Zaskakujące zakończenie,...

Wady

  • Niewykorzystany potencjał i możliwości wielu interesujących postaci
  • June wydaje się być ponad prawem
  • Brakowało mi wątków w Gileadzie
  • ...które pozostawia pewien niedosyt
  • Scenarzystom już brakuje pomysłów na sensowne rozwiązania

Scenarzyści w 4. sezonie „Opowieści podręcznej” zaserwowali kilka nieoczekiwanych wątków i zwrotów akcji. Oglądanie tego serialu rozpoczynałam z wielkim entuzjazmem, teraz czekam na zakończenie.

5,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper