Otwórz oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Wake up!
Zaburzenia pamięci, młodzi pacjenci, tajemnica, zjawiska paranormalne oraz widmo zbrodni – to słowa-klucze charakteryzujące nowy polski serial, który w tym tygodniu zadebiutował na platformie Netflix. Jakie są moje wrażenia po zobaczeniu 6 odcinków „Otwórz oczy”? Zapraszam do recenzji.
Ostatnie działania Netflixa w naszym kraju systematycznie wprawiają mnie w miłe zaskoczenie – włodarze platformy inwestują w polskie produkcje, które coraz częściej pojawiają się w katalogu usługi, ale przede wszystkim nie boją się pobawić scenariuszem czy formą ujęcia danego tematu. Po debiutujących całkiem niedawno „Sexify” czy „Rojst'97” przyszedł czas na „Otwórz oczy” bazujące na powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Otwórz oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Jak czysta kartka
Muszę przyznać, że ze sporym dystansem podchodzę do polskich produkcji – ale jestem pewna, że jako niejedyna właśnie tak reaguję ;) Od pierwszych chwil seansu w „Otwórz oczy” intrygowało mnie jednak wiele motywów, a środki zastosowane przez twórców potęgowały uczucie niepokoju, którego zazwyczaj nie doświadczam. Te elementy sprawiły, że pomimo kilku bolączek, jakie doskwierają serialowi Netflixa, cały sezon uznaję za całkiem przyzwoite doświadczenie. Niewątpliwie wpływ na to ma klimat produkcji oraz dobór aktorów grających główne role. Druga szansa to ośrodek, w którym stare miesza się z nowym – pacjenci mają elektroniczne bransoletki, tablety z kartami podopiecznych są nieodzownym gadżetem personelu, natomiast cała rozbudowana technologia jest kontrolowana przez jeden serwer. Wszystko to w akompaniamencie starej, zniszczonej rezydencji otoczonej gęstym, ciemnym lasem, w której panuje atmosfera rodem ze szpitala psychiatrycznego z ubiegłego wieku. Pielęgniarze to napakowane osiłki, natomiast spojrzenie dyrektorki miejsca budzi raczej ciarki na plecach, niż poczucie bezpieczeństwa czy zrozumienia.
Co ciekawe, im bardziej przyjrzymy się poszczególnym elementom wplecionym w recenzowane „Otwórz oczy”, tym szybciej dostrzeżemy nie tylko inspiracje „Stranger Things”, ale kilkoma mocnymi obrazami z minionych lat („Lot nad kukułczym gniazdem”, „Przerwana lekcja muzyki”) – w tym również produkcjami Netflixa. Tworzy to swoisty misz-masz, jaki nie każdemu może się spodobać, lecz starszym odbiorcom przypomni o serialach dla młodzieży z lat 90.
Otwórz oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Nie wszystko jest takie, jak myślisz
Ponury klimat produkcji podtrzymuje również obsada aktorska – szczególnie jej starsza część, która z zadania wywiązuje się znakomicie. Marta Nieradkiewicz jako dr Zofia Morulska oraz Marcin Czarnik w roli terapeuty Piotra już od pierwszych chwil sprawiają złowieszcze wrażenie i podbudowują przekonanie, że w Dobrej Szansie jest coś nie tak... Nieco mniej przychylnie odebrałam jednak pracę młodszej części ekipy. W recenzowanym „Otwórz oczy” Maria Wawreniuk jako Julia ma swoje lepsze i gorsze chwile, w kluczowych momentach zdarza się jej nie udźwignąć ciężaru roli, jednak pamiętając o pewnych brakach w scenariuszu, możemy jej trochę odpuścić, szczególnie że bardzo dobrze wypada w scenach z serialowym Adamem (Ignacy Liss). Między tą dwójką jest sporo pozytywnej chemii. Twórcy jednak do bólu stereotypowo i sztampowo przedstawili innych nastolatków, którzy przyjaźnią się z Julką, a dialogi między nimi są sztuczne i małostkowe.
Im dalej w las, tym szybciej można dojść do wniosku, że fabuła „Otwórz oczy” brnie po równi pochyłej. To jednak nieco mylne stwierdzenie. Nie miałam do czynienia z materiałem źródłowym, dlatego ciężko jest mi ocenić, jak Katarzyna Berenika Miszczuk rozwiązała pewne kwestie, jednak produkcję ratuje pojawiający się zwrot akcji – nieco przewidywalny, ale bardzo intrygujący. Dzięki stanowczej zmianie na część pytań otrzymujemy odpowiedzi, a te ustępują miejsca kolejnym wątpliwościom. Jak scenarzyści rozbudują historię w następnym sezonie? Mam nadzieję, że Netflix da zielone światło dalszemu rozwinięciu.
Otwórz oczy (2021) – recenzja serialu [Netflix]. Nie tylko dla nastolatków
Recenzowane „Otwórz oczy” ma kilka solidnych wad, lecz po 6 odcinkach śmiało stwierdzam, że serial jest całkiem przyzwoitą propozycją. Byłoby znacznie gorzej, gdyby twórcy pokusili się o przedłużenie sezonu o następne epizody, czego doświadczamy w przypadku wielu innych produkcji streamingowego giganta. Ten pakiet jest spójny i stanowi wstęp do dalszego poznawania sekretów Julii, doktor Morulskiej czy Adama.
To nie jest produkcja przeznaczona wyłącznie dla nastolatków – oczywiście skupienie się na relacjach pomiędzy młodymi, sztywne dialogi czy luki fabularne sprawią, że możecie nie przebrnąć nawet przez jeden odcinek. Ja jednak polecam nieco przymknąć oko na niedoróbki, zamknąć oczy, gdy na ekranie pojawiają się efekty specjalne i śledzić historię. Zastosowany plot twist nie należy do zbyt odkrywczych, ale daje cień szansy, że następny sezon serialu Netflixa przyniesie jeszcze więcej zaskoczeń i wciągającej historii – ostatnie dwa odcinki są wciągające. To nie jest niemiecki „Dark”, lecz jak na polskie standardy jest całkiem dobrze. Czekam na rozwiązanie zagadki Drugiej Szansy.
Atuty
- Niepokojący klimat
- Surrealistyczne, specyficzne (połączenie klimatów retro z nowinkami technicznymi) przedstawienie ośrodka Druga Szansa
- Druga połowa sezonu oraz końcówka zmieniają odbiór całości
- Niektórzy bohaterowie intrygują
Wady
- Wiele efektów specjalnych na niskim poziomie
- W połowie słabe tempo, a kolejne wątki wprowadzają spory bałagan
- Dialogi między młodymi bohaterami są sztywne
„Otwórz oczy” to całkiem przyjemna propozycja na coraz dłuższe wieczory – jeżeli macie sporo czasu wolnego. Twórcy serialu potknęli się w kilku miejscach, ale to nie powinno odciągnąć od ekranów nastoletnich widzów, natomiast starsi odbiorcy również nie powinni bawić się źle.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych