Quake 2 to mistrzostwo! Remaster potrzebny od zaraz
Quake II nie trzeba raczej nikomu przedstawiać - raczej każdy co najmniej słyszał o tej przełomowej produkcji. Dzieło id Software świetnie broni się do dzisiaj, toteż zdecydowanie przydałoby się wydanie tego klasyka w formie podobnej do Quake Remastered.
Wstyd się przyznać, ale Quake II to kolejny klasyk, który nadrobiłem dopiero teraz. Nie było jednak tak, że nigdy z tą produkcją nie miałem do czynienia. Miałem, w wersji na pierwsze PlayStation. Młody wtedy byłem, odrzuciło mnie sterowanie. Przerażała mnie wizja używania R1 i L1 do spoglądania w górę i w dół. Dziś wiem, że na pierwszym "pleju" można grać również z użyciem prawego analoga do celowania, choć nawet w takim układzie sterowanie może wydawać się mocno niepraktyczne na tle współczesnych strzelanek. O tym będzie jednak w dalszej części tekstu.
Przed napisaniem go ukończyłem grę w dwóch wersjach. Jedna na PC zakupiona na platformie GOG.com, a druga w wersji na "szaraka". Muszę tu wspomnieć o tym, że miałem nieco trudności z uruchomieniem drugiego Quake'a na PC. Początkowo nie chciała wystartować w ogóle, później jedynie w małym okienku, a następnie w raczej brzydkiej wersji pozbawionej wielu efektów. Ratunkiem okazało się skorzystanie z alternatywnego klienta jakim jest Yamagi, którego celem jest dostarczenie jak najlepszej wersji klasyka - z zachowaniem wierności wydaniu z 1997 roku. W takiej właśnie wersji grałem.
Tyle słowem wstępu! Przy okazji przypominam o swoim poprzednim tekście, który traktował o pierwszej odsłonie serii. Od tamtej pory męczę się z dodatkami, bo jednak nie są tak wciągające jak podstawka - jestem jednak coraz bliżej końca (jeszcze tylko 2 ostatnie). Odkąd napisałem tekst pojawiła się też łatka, która poprawia responsywność celowania i likwiduje problem z psującymi się zapisami. Gra się więc jeszcze lepiej. Dziękuję też wszystkim, którzy podrzucili propozycje kolejnych boomer-shooterów (czy jak się to zwie), które na pewno sprawdzę w swoim czasie. Teraz można natomiast przejść do właściwej części tekstu.
Dzień dobry, czy zastałem panią Fabułę?
Odpowiadając jegomościowi ze śródtytułu: ależ oczywiście! Wspominam o tym, bo być może nie dla wszystkich to takie oczywiste. Choć i tak mam wrażenie, że w poprzednikach fabuła grała znacznie ważniejszą rolę, niż ma to miejsce w Quake II. Może to dlatego, że tutaj nie uświadczymy "ścianek" tekstu po każdym ukończonym rozdziale. Zamiast tego są krótkie i proste w swojej formie scenki, które pokazują kolejne kroki naszego protagonisty poruszającego się po bazie Obcych.
Wcielamy się w żołnierza Marines imieniem Bitterman (cóż za zgorzkniałe imię), który bierze udział w misji powstrzymania inwazji Obcych. Siły ludzkości przypuszczają atak na cywilizację Stroggów, zanim ci zdążą zaatakować. Większość żołnierzy zostaje jednak schwytanych lub po prostu zabitych, jeszcze przed wylądowaniem. Udaje się natomiast przetrwać naszemu siłaczowi, który następnie w pojedynkę stawi czoła okrutnym i jeszcze niedoszłym najeźdźcom. Wydarzenia, które prowadzą do początku gry przedstawione są w formie animowanego intro, odstającego od tego co możemy zobaczyć później.
Reszta to wykonywanie celów. Niszczenie kolejnych, ważnych dla obcych konstrukcji i maszyn, co ma ostatecznie im przeszkodzić. Wszystko prowadzi do starcia z liderem, potężnym Makronem. I jak widać po opisie, zabawa z Quake II nie polega na chłonięciu jakichkolwiek treści. Wszystko jest jedynie pretekstem do zwiedzenia kolejnych obszarów i likwidowania paskudnych maszkar. Tak jak powinno być!
Jestem zgorzkniałym człowiekiem i powstrzymam was przed najazdem
Jak napisałem wcześniej, Quake II to przede wszystkim rozgrywka. Początkowo twórcy zamierzali stworzyć całkiem nową grę, ale ich zamiary spełzły na niczym. Po kilku nieudanych próbach, zdecydowano się na stworzenie kontynuacji. Dlatego też trzon zabawy pozostał w gruncie rzeczy taki sam. Przemierzamy lokacje, rozwiązujemy zagadki (typu znalezienie klucza, tudzież wejście w interakcję z jakimś urządzeniem) i likwidujemy zastępy kolejnych przeciwników.
Do dyspozycji mamy różnego rodzaju bronie. Zrezygnowano jednak z topora (czy choćby młota, który pojawił się w dodatkach do "jedynki") na rzecz pistoletu z nieograniczoną amunicją. Obok tego mamy strzelby (jedna w wersji "super" z większą siłą rażenia, ale bardziej pożerająca amunicję), pistolety automatyczne, laserowe, czy wyrzutnie rakiet. Obok tego są również gadżety, które pozwolą na chwilowe zadawanie większych obrażeń, oddychanie pod wodą, czy ochronę przed szkodliwymi cieczami. Wersja na PC pozwala na używanie ich samodzielnie, w wybranym przez nas momencie po tym jak już je znajdziemy. Wersja na PlayStation z kolei zmusza do używania ich od razu, zaraz po podniesieniu.
Wszystkie elementy, o których wspominam powyżej składają się na uzależniającą zabawę. Zwłaszcza jeśli dodać do tego sekwencje platformowe i poszczególne momenty, w których twórcy lubią zaskoczyć - wystarczy tu wspomnieć pomieszczenie, które wypełniało się laserami gdy się zbliżaliśmy. Ktoś nieostrożny doczeka zgonu, a bardziej rozważna osoba dostanie się do wyłącznika lawirując pomiędzy śmiercionośnymi wiązkami. To i tak tylko jeden przykład, a takich momentów jest więcej. Wspomnę też przy okazji, że opisanego fragmentu nie uświadczyłem w wersji na konsolę Sony.
Nie jest też tak, że na każdym kroku twórcy częstują nas swoimi złośliwościami. Przed każdą pułapką jest jakiegoś rodzaju ostrzeżenie, więc możemy odpowiednio zareagować. Przeciwników też cały czas słychać, bo nie potrafią usiedzieć cicho, możemy więc w miarę trafnie ocenić kiedy czeka nas kolejne starcie. Początek gry jest dość łagodny, dopiero pod koniec robi się bardziej intensywnie, ale wtedy też większość grających ma odpowiednią wprawę. Muszę wyrazić tutaj swoją aprobatę dla podobnego stopniowania poziomu trudności, bo w wielu grach również do dzisiaj jest z tym problem. Nie wiem jednak jak wypadają wyższe poziomy trudności, bo ja ograniczyłem się do średniego. Wersję na PS1 można by uznać za łatwiejszą, bo przeciwnicy występują w mniejszych ilościach - co więcej, niektórych nawet nie ma (jak choćby tych z tarczami). Powiedziałbym jednak, że poziom wyzwania w obu wersjach jest zbliżony - choć gdyby tak zagrać na klawiaturze i myszce w wersji na "szaraka", byłaby łatwiejsza.
Nie ma też oczywiście automatycznie odradzającego się zdrowia. Apteczki porozrzucane są po lokacjach, podobnie jak paczki z amunicją. Warto więc odpowiednio nimi zarządzać i nie brać wszystkiego jak leci. Pozwala to uniknąć nieprzyjemności, a tych może być wiele. Są przeciwnicy, którzy potrafią uśmiercić nawet dwoma trafieniami. Trzeba też uważać na tych rzekomo zlikwidowanych, bo ci po padnięciu na ziemię wystrzelą czasami ostatnią serię zanim ostatecznie umrą. Sam o tym nie pamiętałem podczas zaczynania gry ostatnio i przez ułamek sekundy byłem zaskoczony. Tak czy siak, grunt to pozostawać ciągle w ruchu. Wtedy taki jegomość nas nie trafi.
To w końcu Quake czy Doom? A może Iron Maiden?
Quake II odcina się od swojego poprzednika, dlatego nie ma tu już lovecraftowych motywów. Twórcy zdecydowali się pójść w klimaty science fiction, ale to nie jedyne co odróżnia kontynuację od pierwowzoru. Nie ma tutaj ciągłości fabularnej, bo opowiedziana historia to coś całkiem innego. Jestem trochę rozdarty, bo lubię jak dana seria trzyma się swoich pierwotnych założeń. Z drugiej jednak strony, mimo iż pierwowzór to gra na wskroś genialna, "dwójka" podoba mi się bardziej. To dlatego, że jednak traktuję ją jako połączenie Dooma i Quake'a. Taką naturalną ewolucję hitu z 1993 roku.
Mówię przede wszystkim o stylistyce i jednocześnie zaznaczam, że zdaję sobie sprawę, że Doom to przede wszystkim walka z siłami piekieł. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele elementów w obu seriach jest podobnych. Nie ma tu co prawda demonicznych motywów, ale zwiedzanie kosmicznej bazy przywołuje wspomnienia. Może to przez wygląd drzwi? Nie sposób pomylić tego z niczym innym. Tak czy siak, co by się w obu seriach nie wydarzyło, Quake na zawsze pozostanie dla mnie duchowym spadkobiercą Dooma. Z kolei Doom z 2016 roku to w dużej mierze spadkobierca Quake'a - przynajmniej jeśli chodzi o rozgrywkę. Wszystko się zazębia.
O ile w "jedynce" likwidowaliśmy wszelkiej maści potwory (były nawet duchy!), tak w kontynuacji mierzymy się z humanoidalnymi kreaturami, które mają w sobie sporo z maszyn. Czy to Iron Maiden, czy Gladiator, albo jeszcze Gunner - każdy z nich wygląda jak połączenie człowieka z maszyną. To nowość zarówno jeśli chodzi o Dooma czy Quake'a. Choć w obu seriach nie zabrakło przeciwników wyglądających po prostu jak ludzie.
I skoro już przy wyglądzie jesteśmy, to Quake II wygląda świetnie, również dzisiaj. Znów jestem jednak rozdarty, bo nie wiem która wersja odpowiada mi bardziej. Oryginalna jest ciemna, nie ma też kilku fajnych efektów obecnych w wersji stworzonej przez Hammerhead - jak choćby lens flare. Wersja na pierwsze PlayStation jest też jaśniejsza, toteż łatwiej odnaleźć się w otoczeniu. Z drugiej jednak strony wersja na PC ma dzięki wszechobecnej ciemności surowszy klimat. Obie są świetne, tyle w temacie.
Scum of the Earth
Kiedy mowa o Quake II, nie można pominąć muzyki. Nie ma już co prawda udziału kultowego Nine Inch Nails, ale nie znaczy to, że jest gorzej. Już dodatki do "jedynki" zaprezentowały bardziej gitarowe brzmienia. Sonic Mayhem (czyli główny twórca ścieżki dźwiękowej) zabrał "dwójkę" jeszcze dalej w te rejony. Tu znów ważne, o której wersji mówimy. Na pierwszym PlayStation posłuchamy więcej kawałków niż w wersji PC - chyba, że weźmiemy pod uwagę dodatki, których u Sony nie znajdziemy. Wersja na PS1 została bowiem wzbogacona o dodatkowe utwory, które w wersji na PC są jedynie w dodatkach.
Jako fan podobnych brzmień jestem zachwycony. Powiedziałbym, że podczas grania macham głową jak opętany (ósemki), ale byłaby to nieprawda, bo to niepraktyczne. Ciężko się w ten sposób gra. Muszę tu jednak wyróżnić kilka kawałków. Prawdziwym mistrzostwem jest Adrenaline Junkie, Stealth Frag, Rage, Descent Into Cerberon, czy Kill Ratio. To wymienianie nic niewarte, bo cały soundtrack to mistrzostwo świata. Nie mogę też nie wspomnieć prawdziwej gwiazdy, czyli Roba Zombiego, który również miał swój udział w tworzeniu muzyki do Quake'a II. Hellbilly Deluxe.
Od zawsze byłem zdania, że udany soundtrack to połowa sukcesu. Świetna muzyka może sprawić, że nawet produkcje o mniejszych wartościach produkcyjnych mogą sporo zyskać (jak choćby Nier). Z drugiej strony, nawet najlepiej wykonana gra z przeciętną ścieżką dźwiękową sporo traci. Dzisiaj jest z tym różnie, bo i takie jest podejście do muzyki w grach. Osobiście wolę, kiedy twórcy mocno się na niej skupiają, eksponują ją, nie traktując jak coś co ma przygrywać w tle i niezbytnio odciągać uwagę. Jeśli kogoś muzyka rozprasza, Quake'a II to nie obchodzi ani trochę. Szanuję. Dzięki temu dostaję co rusz potężny zastrzyk adrenaliny i rozgrywka staje się kilkukrotnie bardziej satysfakcjonująca.
Quake II Remastered. PlayStation 4 & 5, Nintendo Switch, PC, Xbox One & Series X|S. Luty 2022
Słowem podsumowania, czekam na Quake II Remastered. Nightdive Studios odwaliło kawał dobrej roboty, choć na premierę ich produkcja miała znaczące problemy. Psujące się zapisy najbardziej dały mi się we znaki, ale ta niedogodność została podobno zażegnana. Mówię "podobno", bo od momentu wydania nowej łatki nie spędziłem z Quake Remastered zbyt wiele czasu. Jednak podczas kilkugodzinnej sesji problem się nie pojawił - a przed jej wydaniem po takim czasie miałby już miejsce. Potrzebuję jeszcze kilku sesji pozbawionych tego problemu, aby poczuć się bezpiecznie.
Swoją drogą, to zabawne jak zostali przedstawieni schwytani przez Obcych żołnierze. Chodzące góry mięśni, które krzyczą LET ME OUT i walą się po głowie, lub chodzą na czworakach. Panowie, złapcie za broń i do dzieła! Cwaniak jestem, bo sobie siedzę pod kocem i gram w gierki. A jakbym się zachował na ich miejscu? Tego nie wiem nawet ja.
Przeczytaj również
Komentarze (38)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych