Reklama
Starcie (2021) - recenzja filmu [Amazon]. Najstraszliwszy wróg, to ten żyjący w nas samych [spoilery]

Starcie (2021) - recenzja filmu [Amazon]. Najstraszliwszy wróg, to ten żyjący w nas samych [spoilery]

Piotrek Kamiński | 12.12.2021, 20:00

Członek oddziału specjalnego piechoty morskiej zabiera swoje dzieci z domu ich matki w środku nocy, aby ratować je przed inwazją przejmujących kontrolę nad ludzkimi umysłami mikroorganizmów z kosmosu. Podróż do tajnej wojskowej bazy zajmie kilka dni, w trakcie których rozegra się batalia o człowieczeństwo głównego bohatera.

Być może to dlatego, że oglądałem wczoraj "Magnatów i Czarodziejów" na YouTube'ie, ale jakość obrazu i praca kamery w "Starciu" wyglądają po prostu obłędnie. Ekstremalne zbliżenia, klimatycznie doświetlone, spowite w półmroku ujęcia, gołym okiem wyczuwalne napięcie i  ukryte zagrożenie, z istnienia którego możemy nie zdawać sobie nawet z początku sprawy. Po czym w połowie filmu spada na nas bomba, wywracająca wszystko, co do tej pory wydawało nam się, że wiemy, do góry nogami. Z zapartym tchem czekamy więc na finał tej historii, żeby scenarzyści, Joe Barton i Michael Pearce, który jest tu również reżyserem, raz jeszcze zwalili nas z nóg, oferując kolejny niespodziewany zwrot akcji. Problem w tym, że ten... nigdy nie nadchodzi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Starcie (2021) - recenzja filmu [Amazon]. Kosmici niczym grzyby w "The Last of Us"

Starcie (2021) - recenzja filmu [Amazon]. Najstraszliwszy wróg, to ten żyjący w nas samych [spoilery]

Fabułę otwiera montaż niesamowicie ostrych (nie dam głowy, czy to CGI, czy po prostu dobre zdjęcia) zbliżeń na otaczający nas mikroświat - insekty pożerające siebie nawzajem, pasożytnicze mikroorganizmy rozprzestrzeniające się po ciele żywiciela aby przejąć nad nim kontrolę. Koncepcja natychmiast skojarzyła mi się z cordycepsem, zwłaszcza wariacją wymyśloną na potrzeby "The Last of Us", tyle że bez obrzydliwego grzyba na całym ciele. Chwilę później poznajemy naszego głównego bohatera, Malika (Riz Ahmed), który po przebudzeniu się w pierwszej kolejności przygląda się swoim oczom, następnie psika się po całym ciele sprayem na owady i dopiero ubiera. Malik jest w Marines, dokładniej w oddziale specjalnym. Przez chwilę widzimy tajne dokumenty, znajdujące się w jego posiadaniu - atak kosmitów, zarodki przenoszone przez owady, kontrola umysłów. Wygląda na to, że świat ma się ku końcowi. Malik wsiada w samochód i jedzie po swoich synów, Jaya (Lucian-River Chauhan) i Bobby'ego (Aditya Geddada), którzy na co dzień mieszkają ze swoją matką i jej chłopakiem/drugim mężem. Chce przewieźć ich do tajnej, wojskowej bazy, co pozwoli bezpiecznie odizolować ich od zagrożenia. Najpierw jednak trzeba się do niej dostać, a nie będzie to łatwe, kiedy po ich śladach podąża wróg.

Relacja ojca z synami jest emocjonalnym rdzeniem całego projektu. Riz Ahmed raz jeszcze udowadnia, że jest wspaniałym aktorem, idealnie mieszając proporcje między byciem kochającym ojcem dwóch chłopaków, przestraszonym rodzicem i gotowym na wszystko wojskowym. Chłopcy grający jego dzieci to oczywiście nie ten sam poziom, ale również wypadają całkiem wiarygodnie. W szczególności starszy, Lucian-River, dobrze wczuł się w rolę syna i jednocześnie dziecka, które musi bardzo szybko dorosnąć. Układ między całą trójką ciągnie fabułę w zasadzie do samego końca i bez niego film byłby kompletnym niewypałem. Dobrze więc, że reżyserowi udało się znaleźć tak dobrze do siebie dopasowaną obsadę.

Starcie (2021) - recenzja filmu [Amazon]. Co jest prawdziwe, a co nie?

Starcie (2021) - recenzja filmu [Amazon]. Najstraszliwszy wróg, to ten żyjący w nas samych [spoilery]

Pierwsza połowa filmu to trzymający w ciągłym napięciu thriller, niepozwalający widzowi poczuć choćby jednej, dłuższej chwili wytchnienia. Każda urocza wymiana zdań między ojcem, a dziećmi po chwili zmienia się w niemożliwie stresującą, paranoiczną wręcz sytuację, kiedy nasi bohaterowie wchodzą z kimś w interakcję, a my, tak samo jak oni, nie mamy pojęcia, czy mają do czynienia z człowiekiem, czy kosmitą. Nieprzyjemnie robi się bardzo szybko. Około połowy czasu projekcji na widza zrzucona zostaje całkiem solidna bomba, wywracająca cały film do góry nogami. Lecz każdy, kto widział w życiu ze dwa filmy natychmiast zakłada, że to nie jest jeszcze wszystko, że w trzecim akcie scenariusz ponownie zakpi sobie z oczekiwań widza. Może to właśnie geniusz tego filmu, że kolejna bomba nigdy nie spada? Odnoszę jednak wrażenie, że akcenty zostały trochę niewłaściwie porozkładane, skoro na końcu nie czeka już na nas żadna niespodzianka. Gdyby odłożyć zwrot akcji o jakieś dodatkowe dwadzieścia minut, zyskałby na tym cały film - wspomniane już kilka razy napięcie mogłoby dalej trzymać twardo widza za metaforyczne jądra, a reszta filmu byłaby trochę bardziej zwięzła, co tylko poprawiłoby tempo wydarzeń - bo to w drugiej połowie filmu wyraźnie zwalnia. 

Nawet pisząc te słowa nie wiem jeszcze co ostatecznie sądzę o "Starciu". Zwiastun, opis zarówno filmu, jak i gatunku sprawiają, że człowiek nastawia się na pewien typ seansu, po czym finalnie dostaje coś zupełnie innego. Niby nie jest to wina samego filmu, lecz nie da się oprzeć wrażeniu, że zostaliśmy trochę oszukani. Z drugiej strony, pierwsza połowa filmu doskonale dozuje napięcie - już nawet sam ruch kamery i gra światłem każą powątpiewać w to, co widzimy i bać się o bohaterów. Druga połowa to natomiast niepewność innego rodzaju i świetnie rozrysowany portret rozbitej, ale wciąż kochającej się rodziny. I tak chyba powinno się na ten film patrzeć. Ostrzegam cię więc tu i teraz, zaznaczając przy tym, że jest to najbardziej bezpośredni spoiler, na jaki sobie w tym tekście pozwoliłem i tak jak zepsuje trochę pierwszą połowę filmu, tak powinien jednocześnie uratować tę drugą, że "Starcie" absolutnie nie jest filmem science-fiction. To całkiem solidny, chociaż poza dobrymi występami aktorów ostatecznie trochę płaski dramat o ludziach, wojnie, psychice, miłości. Można obejrzeć, ale kiedy kurz i emocje już opadną, okazuje się, że zbyt dużą nadzieję położono w sile wspomnianego już zwrotu akcji, który sam w sobie nie jest wystarczająco mocny żeby oprzeć na nim cały film.
 

Atuty

  • Pierwsza połowa trzyma w nieustannym napięciu;
  • Piękne scenerie i ujęcia;
  • Relacja ojca z dziećmi.

Wady

  • Tempo w drugiej połowie filmu wyraźnie spada;
  • Emocjonalny, ale ostatecznie płaski finał.

"Starcie" to film, o którym najlepiej nie wiedzieć nic, kiedy się za niego zabieramy. Nawet czytanie recenzji sprawia, że dowiadujemy się więcej, niż powinniśmy. Jeśli więc odstraszyła cię informacja o spoilerach i czytasz samo podsumowanie i ocenę, to zachęcam do seansu na ślepo. O!

6,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper