Bar dobrych ludzi (2022) - recenzja filmu [Amazon Prime]. Nostalgiczna niedziela i tylko tyle
Najnowszy film George'a Clooneya to jedna z lepszych rzeczy, które mogą nas spotkać w niedzielę. Konserwatywna narracja, bardzo prosta konstrukcja, a wszystko to oblane sosem melodramatyczności, która zawsze wydawała się pasować zarówno do reżysera, jak i odgrywającego jedną z ról Bena Afflecka. Amazonowski przyjemniaczek na zimowe popołudnie. Szkoda tylko, że nic więcej, bo o tym filmie będzie się mówiło w takim właśnie pobłażliwym tonie: ciepłe, ale do zapomnienia. Miła rzecz. Niedziela.
Historia chłopca (w tej roli wciąż konsekwentny w pokonywaniu aktorskich szczebli Tye Sheridan), który zasłuchując różnych opowieści w barze swojego wujka, wydaje się być o wiele ważniejsza na papierze niż w realizacji. Wprawdzie ekranizacja autobiografii pisarza J.R. Moehringera to ponoć soczysta historia o dorastaniu do bycia artystą, ale na ekranie wychodzi z tego raczej pochwała męskiej przyjaźni oraz dwuoosobowy popis aktorski. Ben Affleck wydaje się być w tym przypadku odpowiednio dopasowany do świata oraz swoich aktorskich możliwości, więc wyraźnie lśni w roli Charliego, którego główny bohater idealizuje. Pierwszy segment tego filmu, gdzie zarysowana jest najgrubiej i najprościej relacja wujka barmana oraz dziewięcioletniego J.R., to zdecydowanie mocniejsza jego część. Wylewa się z tej części szczerość, nostalgia za światem opuszczonym, a także obietnica tego, że ta opowieść dokądś zmierza. Niestety później porzucamy tę sielankę i nadzieje, a wujka odwiedzamy tylko raz na jakiś czas, bo główny bohater przenosi się na studia, aby zostać pisarzem, a potem stawia swoje pierwsze kroki w dziennikarstwie. I wtedy to właśnie pada po raz pierwszy pytanie, które zostało wcześniej wyciszone za pomocą urokliwości oraz nostalgii zaserwowanej widzom przez Clooneya. A brzmi ono: do czego to wszystko zmierza? Nie jest to winą Sheridana, który niesie na swoich barkach rolę całkiem żwawo, ale kontekstu, w który został wpisany główny bohater, ponieważ działał on tylko w zestawieniu z barem wypełnionym rozgadanymi postaciami.
Bar dobrych ludzi (2022) - recenzja filmu (Amazon Prime). Słodka, filmowa landrynka
Clooney miał już swoje wielkie chwile, szczególnie w momencie premiery monumentalnego „Good night and good luck”, jednego z najlepszych filmów biorących pod lupę media i szpiegów komunistycznych w USA. Tym razem wybrał opowieść, która wydaje niezbyt ciekawa pod względem uniwersalności. Ot, zwykłe sięgnięcie do młodzieńczych wspomnień autora, który znany jest tylko w Stanach, nie jest refleksją na temat skomplikowanej historii kraju albo jednostki. Szkoda, bo zarówno w tamtym, jak i w tym przypadku doskonale wiedział, jakie twarze aktorskie będą pasowały do konkretnych ról oraz jak sprawić, że tło opowiadanych zdarzeń będzie wydawało się interesujące. W „Barze dobrych ludzi” jest jednak mniej mięsa dla osób, które chcą się dowiedzieć o rzeczach istotnych dla świata, a więcej pochylania się nad kimś, kto chce zostać człowiekiem pióra. Postać wujka Charliego, który powoli nasącza chłopaka miłością do literatury, to oczywiście cudowny wątek, bo każdy z nas spotkał na swojej drodze taką figurę mentorską, ale to za mało, aby unieść cały film.
Bar dobrych ludzi (2022) - recenzja filmu (Amazon Prime). Za mało, by dźwigać nasze serca
Gdyby filmy były ludźmi, to o tym powiedziano by, że jest miłym chłopakiem, który otwiera drzwi starszym paniom i zawsze mówi "dzień dobry". Niestety w świecie narracji o młodych, poszukujących swojego miejsca w świecie artystach, trzeba nieco mocniej przepychać się łokciami, nie wystarczą uduchowione opowieści zza baru. Zadziwiające jest jednak, że pomimo rozczarowania, niektóre filmy zostawiają po sobie również przyjemne uczucie. Szczerość przebija się przez przyczynę, dla której Clooney wybrał akurat tę fabułę, a aktorzy, którzy chcą być na planie, dają jeden z lepszych popisów gry w swojej karierze. Problemem po latach będzie to, że nikt nie będzie w stanie przywołać tego tytułu z pamięci. Szkoda. Tak to już jest z miłymi chłopcami.
Atuty
- Tye Sheridan i Ben Affleck, a raczej chemia między nimi
- Nostalgiczny klimat filmu
- Dzięki niemu ma się ochotę sięgnąć do notatnika i pobawić się słowem pisanym
Wady
- Do czego to wszystko zmierza?
- Nierówne segmenty. Na minus: cały drugi i trzeci akt
"Bar dobrych ludzi" jest taki jak tytuł: grzeczny, ciepły, nostalgiczny. A przy tym zupełnie do zapomnienia, choć dostarcza kilku wzruszeń oraz uroczych kadrów, które przypomną nam o szczęśliwym dzieciństwie. Tyle i aż tyle. Raczej tylko "tyle".
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych