Nasze łapska na Kirby's Epic Yarn
W ostatnim numerze PSX Extreme (156) rozpływałem się nad nowym wcieleniem sympatycznej różowej kulki, bazując głównie na gameplayu z E3 oraz ujawnionym wówczas zwiastunie. Przyszła jednak pora na bardziej wnikliwe ogranie Kirby's Epic Yarn!
W ostatnim numerze PSX Extreme (156) rozpływałem się nad nowym wcieleniem sympatycznej różowej kulki, bazując głównie na gameplayu z E3 oraz ujawnionym wówczas zwiastunie. Przyszła jednak pora na bardziej wnikliwe ogranie Kirby's Epic Yarn!
Czego można się było spodziewać, gra nie cieszyła się na gamescom szczególnym wzięciem, do roli graczy sprowadzając zwykle znudzoną obsługę stanowisk z grami Nintendo. Wszak kto w czasach Dead Space 2 czy Gears of War 3 będzie zainteresowany kolorową platformówką 2D, której świat w całości utkany jest z barwnego materiału? Pewnie niewielu, ale przykład tej produkcji udowadnia, że czasem warto mieć otwarty umysł na tego typu sprawy. Kirby's Epic Yarn okazuje się bowiem jedną z najbardziej pomysłowych platformówek ostatnich lat, w dodatku dopiętej na ostatni guzik pod kątem technicznym. Pierwsze bowiem co rzuca się w oczy to niesamowita plastyczność środowiska. Materiałowe lokacje sympatycznie uginają się pod ciężarem bohatera, który dzięki jakiemuś zdolnemu animatorowi w jednej chwili może zamienić się w skaczącą sprężynkę, by już za moment przybrać postać łagodzącego upadek z dużej wysokości spadochronu. Wprawdzie nie dane było mi przetestować wszystkich "wcieleń" bohatera, mogę jednak śmiało powiedzieć, że zmiana formy to tutaj właściwie sedno zabawy. Ot, wystarczy złapać za suwak zamka błyskiawicznego wszystego w tło aby zamienić się w mały dźwig lub klepnąć "dół" na d-padzie, by przybrać postać czegoś w rodzaju odważnika z impetem uderzającego o ziemię. Raz, że urocze, dwa, że funkcjonalne.
Włóczką w charakterze lasso posługujemy się właściwie przez cały czas gry, jest to bowiem jedyny sposób na chwytanie przeciwników, zdzieranie łatek kryjących drogocenne fanty lub pokonywanie większych odległości pomiędzy platforamami. Z gadżetu korzystamy jednak w sposób intuicyjny, zwyczajnie wychylając "krzyżak" w odpowiednim kierunku, choć zaznaczyć trzeba, że nia mamy tutaj niestety pełnej swobody. Tym niemniej prucie nitek, wyrywanie guzików czy marszczenie materiału dostarcza niesamowitej radochy, zwłaszcza, że często przekłada się na kształt planszy. Jak pewnie wiecie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby skrócić sobie drogę do kolejnej platformy zwyczajnie przyciągając dalszą część levelu w swoją stronę - świetna sprawa!
Dziwi jednak niemal całkowita rezygnacja z wykorzystania możliwości kontrolera do Wii. Jedyny momentem w którym miałem szansę go przetestować było kierowanie "wyrzutnią" machiny bojowej w którą zostałem zamieniony na krótki moment. Mam nadzieję, że na tym nie koniec. Wszak takie Warioland: Shake Dimension w doskonały sposób pokazało jak można wykorzystać willota w klasycznych platformerach 2D. Generalnie jednak czuję się urzeczony i konkretnie sponiewierany. Idę o zakład, że Ty również będziesz.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych