Anime na podstawie gier mogą być dobre. Te tytuły zdecydowanie warto znać
Umówmy się - nie jest absolutnie żadną tajemnicą, że aktorskie ekranizacje gier wideo są raczej marnym przedsięwzięciem. Oczywiście nie mam na myśli dosłownie wszystkich, ale prawdę jest, że znaczna większość robi tej branży więcej krzywdy, niż pożytku. Trzeba bowiem zauważyć, że przeniesienie jednego medium popkultury na inne nigdy nie było prostym zadaniem i wymaga odpowiedniego podejścia.
Warto jednak zaznaczyć, iż przekładanie gier wideo na ekrany nie kończy się wyłącznie na produkcjach, które trafiają do kin. Często mamy do czynienia także z kreskówkami (jak na przykład niedawne Arcane czy też Castlevania) oraz anime. Zwłaszcza ta druga kategoria zdaje się ciekawa, albowiem słynie prawdopodobnie z największej liczby udanych przekładów. A to nie jest łatwe, o czym już wspomniałem.
Na poparcie tej tezy chciałbym zaprezentować Wam dziś dziesięć anime bazujących na grach wideo, które zdecydowanie można uznać za udane. Przedstawię Wam pozycje znane, lubiane i zazwyczaj stanowiące świetną reklamę dla pierwowzorów. Z tego miejsca chciałbym zaprosić Was do przedstawiania swoich faworytów w tej kategorii - oczywiście w sekcji komentarzy pod artykułem. Tymczasem przejdźmy do zestawienia!
Blue Dragon
Zaczniemy dość sporą niespodzianką i czymś nieoczywistym - Niebieskim Smokiem! Seria jest jedną z najnowszych, o jakich piszę w zestawieniu, ale bez dwóch zdań zasługuje na wzmiankę. Między 2007 i 2008 rokiem dostaliśmy ponad 50 animowanych odcinków bazujących na grze wideo z Xboksa, które świetnie rozwijały fascynujące uniwersum. Pamiętam ogromną radość, gdy dowiedziałem się, że mogę dłużej obcować z bohaterami, po tym, jak zachwycił mnie oryginał. Polecam z czystym sercem!
Bakugan Battle Brawlers
Niewiele jest osób, które nie kojarzą tej serii. Mówimy wszak o jednym z najpopularniejszych anime ostatnich lat i czymś, co zawładnęło w Polsce sercami naprawdę wielu dzieciaków. Produkcja śmigała u nas na Cartoon Network i sprawiała, że bakugany zalały sklepy z zabawkami. Właściwie do dziś możemy mówić o sporym fenomenie - cały czas pojawiają się przecież kolejne rebooty, a nawet jeszcze więcej gier wideo. To zwyczajnie formuła, która pasuje.
Medabots
Woah, ileż wspomnień z tą serią! Jedno z pierwszych zetknięć z gatunkiem mechów i jednocześnie seria, która chciała wprowadzić coś świeżego do doskonale znanego gatunku. Czy się udało? Cóż - trzeba przyznać, że wyszło naprawdę przyjemnie! Sama gra wydana na Game Boya w 1997 roku cieszyła się tak dobrym przyjęciem, że prócz serii anime, napisano także specjalną mangę! Sukces jakby nie patrzeć!
Fate/Stay Night
To jedna z tych serii, które warto oglądać z poradnikiem w kwestii chronologii. Sama historia nie jest może przesadnie zakręcona, ale liczba sezonów oraz wszelkiego rodzaju historii pobocznych może przyprawić o ból głowy. Niemniej - zdecydowanie warto się to wgryźć, albowiem to kawał dobrego fantasy. Jeśli lubicie intrygi, wojny rodów i po prostu widowiskowe starcia, koniecznie sprawdźcie!
Digimon Adventure
Ależ ja to uwielbiałem! I jednocześnie - ileż się nasłuchałem, że to po prostu „podróba Pokémonów”. Cóż, nie ma w tym wiele prawdy, a sama seria jest zdecydowanie inna. Ma dużo doroślejsze tony. Co więcej, nie ma tu mowy o kolekcjonowaniu potworków, a właściciele właściwie przywiązują się wyłącznie do jednego stworzonka. Osobiście pokuszę się nawet o stwierdzenie, że anime są tu lepsze niż gry.
Yo-Kai Watch
Jeśli byliśmy już przy jednej „podróbce Pokémonów”, to warto przejść także do innej. Tu podobieństw jest w zasadzie nieco więcej, niż we wspominanych Digimonach, ale to wciąż daleka droga do rzucania pokeballami. Całość ma dużo bardziej dziecięce klimaty (chyba nawet od Pokémonów) i nigdy nie zdobyła ogromnej popularności w naszym kraju. Niemniej, biorąc pod uwagę globalny fenomen, śmiało można określić produkcję sukcesem.
Inazuma Eleven
Lubicie piłkę nożną? Jeśli tak, to niezależnie od wieku polubicie także „Inazuma Eleven”. Wiele osób określa tę serię jako „Tsubasę nowego pokolenia” i właściwie nie ma w tym dużej przesady. Jasne, cały ton opowieści jest nieco inny, a różnego rodzaju ponadprzeciętne zdolności są tu znacznie częstsze, ale wciąż warto dać szansę. Obecnie spora liczba odcinków dostępna jest na Netflixie, więc sprawdźcie sami!
Megaman NT Warrior
Jedna z moich ulubionych serii ery Fox Kids i Jetixa, zdecydowanie. Z racji wieku to właśnie ta produkcja była moim pierwszym zetknięciem z kultowym Megamanem i to właśnie ona wprowadziła mnie w świat tych gier. Cudowna laurka dla oryginału i wręcz animowana encyklopedia, jeśli chodzi o założenia produkcji, a także znane postaci. Czołówkę potrafię zanucić do dziś. Kojarzycie ją?
Sonic X
Ponownie cudowne wspomnienia z Jetixa! Przyznam szczerze, że jestem jedną z tych osób, które najpierw poznały anime, a dopiero potem miały do czynienia z grami wideo. Nie czuję jednak zawodu, albowiem pomimo wielu nieudanych adaptacji, Sonic X był zdecydowanie tą udaną. Kapitalny dubbing, wspaniały przygody i niesamowite wprowadzenie do świata, który na lata zawładnął naszą ukochaną branżą.
Pokemon
Dobra, dobra - chyba nie myśleliście, że pominiemy coś takiego?! Pokemony to prawdopodobnie anime, które w niektórych kręgach wręcz przerosło gry wideo. Właściwie dla większości osób urodzonych pod koniec lat 90. będzie to wyglądało właśnie tak. Wszyscy przecież wychowaliśmy się na polskiej czołówce do pierwszego sezonu w regionie Kanto. Jedno z najlepszych anime i seria, która - niczym główny bohater - się nie starzeje.
Przeczytaj również
Komentarze (22)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych