Kiedyś idol, dziś kumpel Putina. Wszystkie szaleństwa Stevena Seagala
Mało jest aktorów mających obecnie tak złą prasę jak Steven Seagal. Amerykański gwiazdor kina akcji, ostatnich dekad XX. wieku, wciąż jest podziwiany za swoje wcześniejsze dokonania, przy jednoczesnym zastrzeżeniu o braku respektu do niego jako człowieka. Na swój zły wizerunek pracował on jednak sumiennie przez kilkadziesiąt ostatnich lat.
Filmowych idoli z czasów dzieciństwa można generalnie podzielić na dwie grupy. Z jednej strony są aktorzy, którzy potrafili dojrzewać wraz ze swymi fanami, usilnie starając się o to, by nie zostać przypisanym do jednej roli. Mimo wielu życiowych zakrętów taką postacią jest niewątpliwie Jean Claude van Damme, który w ostatnich latach zdecydowanie zmienił wizerunek. Wiedząc, że czasu nie da się zatrzymać, a z nim również dawnej sprawności fizycznej, sławny Belg zaczął grać w obrazach ewidentnie dystansujących się wobec swego wcześniejszego image’u. Przykładem takich produkcji są choćby świetne “JCVD” Mabrouka El Mechri czy też serial “Jean Claude Van Johnson”, w ewidentny sposób kpiące z postawy nadludzko silnego, bojowego przygłupa.
Podobną przemianę dużo wcześniej przeszedł Arnold Schwarzenegger, u którego dość szybko wypatrzono niezwykły talent komediowy, a aktorów podążających tą ścieżką: od niezniszczalnego mięśniaka po komedianta, było w historii wielu. W tym kontekście interesujący wydaje się fakt, iż z podobnego wcielenie nie jest znany Steven Seagal, który cały czas, od dziesięcioleci dostarcza kinematografii dokładnie tej samej roli: silnego człowieka i jedynego sprawiedliwego, walczącego z całym złem tego świata. Tym samym słynny Amerykanin stał się klasycznym więźniem własnego wizerunku, z czego - jak się wydaje - wyniknęły inne, dużo poważniejsze problemy. Zestawienie go ze wspomnianym już Van Damme’m nie jest przypadkowe, gdyż obu panom nigdy nie było po drodze.
Wyjątkowo trudny współpracownik na planie
Zarówno Amerykanin, jak i Belg byli największymi gwiazdami kina akcji w latach 90., nikogo zatem nie może zdziwić fakt, że rywalizowali ze sobą o zainteresowanie widzów, co oczywiście często prowadziło do medialnych tarć. Seagal wielokrotnie wypowiadał się niewybrednie o koledze po fachu, twierdząc m.in. że jego biegłość w sztukach walki jest mocno wątpliwa i z pewnością nie wytrzymałby z nim rywalizacji. Pomijał jednak przy tym oczywiście kwestie wyjątkowo niewygodnych plotek, jakie zaczęły o nim krążyć, a wiązały się z jego biografią i osiągnięciami.
Seagal utrzymywał, że był uczniem wielkiego mistrza aikido Morihei Ueshiby, wielokrotnie wypowiadając się na jego temat w wywiadach. Problem w tym, że twórca tej sztuki walki zmarł na chorobę nowotworową w 1969 roku, dwa lata zanim rodzina Seagala wyprowadziła się do Japonii. Inne pogłoski rzeczywiście potwierdzają obecność aktora w tym kraju wcześniej, ale jednocześnie zaprzeczają jakoby miał on w tym czasie trenować sztuki walki. Podobne kontrowersje dotyczą kwestii tego jakoby Seagal miał być pierwszym obcokrajowcem prowadzącym dojo w Japonii, podczas gdy inni przekonują, że należało ono po prostu do teścia Seagala, ojca Miyako Fujitani, pierwszej żony gwiazdora.
Niezależnie od tych kontrowersji po występach w wielu filmach akcji Seagal był niezwykle pewny siebie i uważał się za największą gwiazdę sztuk walki. Stąd wyniknęła otwarta niechęć wobec głównego pretendenta do tego miana, czyli Van Damme’a. Młodemu Belgowi zdecydowanie nie w smak były jego komentarze, wygłoszone m.in. w telewizyjnym show Arsenio Halla, dlatego starał się sprawdzić z rywalem w bezpośredniej konfrontacji. Do jednej z nich miało dojść na imprezie u Sylvestra Stallone w 1997 roku, ale według relacji samego Sly, Seagal z niej uciekł. Zdeterminowany van Damme ponoć spotkał go jeszcze tej nocy w jednym z nocnych klubów w Miami, proponując sparing, ale konkurent ani o tym myślał. Te perypetie wcale nie spowodowały u niego zmiany zachowania, bo nadal znieważał Belga, nawet w 2015 roku, na co ten już nie odpowiedział.
Brak szacunku do pracowników na planie bywał sporym problemem aktora i to od najwcześniejszych lat. Sława mistrza aikido dotarła do Hollywood na długo przed początkiem wielkiej kariery filmowej Seagala, dlatego wcześniej zatrudniano go do pomocy przed startem zdjęć. Jednym z jego uczniów był sam sir Sean Connery, tuż przed początkiem prac do “Nigdy nie mów nigdy”. Słynny Szkot stwierdził, że jego instruktor podczas ćwiczeń celowo złamał mu nadgarstek. Co ciekawe jednak Connery długo myślał, że jest to tylko drobny uraz, dowiadując się o jego powadze dopiero dużo później.
Na współpracę z Seagalem często narzekali kaskaderzy, wobec których - już późniejszy gwiazdor - był obcesowy, a w dodatku, jak sami twierdzili, często umyślnie mocno ich uderzał. Lubił się również popisywać, co razu pewnego miało doprowadzić do dość niecodziennej sytuacji. Otóż Seagal przechwalał się, że mistrzostwo w aikido sprawia, że nikt nie jest w stanie dusić go tak, by zemdlał. Pełniący na planie filmu “Szukając Sprawiedliwości” rolę koordynatora kaskaderów Gene LaBell postanowił go sprawdzić. Ponoć Seagal nie tylko dość szybko stracił przytomność, ale również władzę nad zwieraczem. Wszelkie świadectwa LaBella z tamtej sytuacji gwiazdor oczywiście kwitował komentarzami o “patologicznej, kłamliwej kanalii”, na co zareagowała jego uczennica, Ronda Rousey. “Jeśli Seagal powie w mojej obecności coś złego o LaBellu sprawię, że narobi w gacie po raz drugi” - stwierdziła gwiazda MMA, która w swych kolejnych wypowiedziach mocno naśmiewała się z aktora.
Sam LaBell stwierdził, że sytuacja z Seagalem odbiła się negatywnie na jego życiu zawodowym, pewnie z uwagi na to jak wielką postacią był w latach 90. ten aktor. Wspominał o tym zresztą także wielokrotnie przywoływany tu Van Damme, który przyznał, że obaj mieli zagrać w filmie “Człowiek - demolka”, w którym Seagal jako “chłopiec Warnera” miał oczywiście odtwarzać bohatera pozytywnego. Tymczasem świadectwa o złym traktowaniu kaskaderów przez odtwórcę nie cichły. Fatalne doświadczenia miał z nim m.in. znany ze współpracy z Arnoldem Schwarzeneggerem, Peter Kent, a także aktor i producent Mark Leeder. W jednym z wywiadów do konkretnej historii sprzed lat odniósł się partnerujący mu na ekranie John Leguizamo, który wyznał, że wściekły na niego Seagal niespodziewanie mocno przyparł go do ściany, w taki sposób, że aktor z trudem oddychał.
Liczne procesy sądowe
Oskarżenia o bycie złym partnerem na planie są jednak niczym w zestawieniu z licznymi aferami jakie wybuchały już w latach 90. Wiele z nich miało kontekst seksualny. Już w maju 1991 roku podczas kręcenia “Szukając Sprawiedliwości”, trójka pracownic Warner Bros. oskarżyła Seagala o molestowanie. Sprawa zakończyła się wypłaceniem 50 tysięcy dolarów każdej z nich. W tym samym czasie czwórka aktorek również wysunęła podobne oskarżenia wobec aktora, twierdząc że traktował je w dalece nieodpowiedni sposób podczas sesji castingowych. Podobne raporty docierały do opinii publicznej w kolejnych latach, również w XXI w., już na fali ruchu #metoo. Sprawiały one zresztą, że gwiazdor potrafił zakończyć rozmowę telewizyjną, gdy tylko usłyszał niewygodne pytania.
Jeszcze poważniejsze oskarżenia wysunęła w jego kierunku Kayden Nguyen, pełniąca rolę jego osobistej asystentki, sugerując nie tylko molestowanie seksualne, ale również udział w handlu żywym towarem. W 2010 roku pozew został jednak wycofany. W 2017 roku o molestowanie oskarżyła go aktorka Portia de Rossi, a w 2018 roku Rachel Grant. Szczególnie interesujące wydają się jednak słowa trzeciej żony Seagala, Kelly LeBrock, która nawet nie starała się go bronić, nazywając byłego małżonka: “Jedną z tragicznych pomyłek Hollywood” przy okazji życząc mu jednak “wszystkiego najlepszego”. Cokolwiek to w tym kontekście znaczy… Do niecodziennej sytuacji doszło również na planie reality show “Steven Seagal: Lawman”. Na sporą posesję Jesusa Sancheza Llovery wtargnął aktor wraz ze swoją ekipą, a także oddziałem policji, twierdząc że odbywają się tam nielegalne walki kogutów. O zgrozo ponoć pojawił się tam również sporej wielkości czołg. Ofiarą tego nieproporcjonalnego do zarzutów napadu stał się 11-miesięczny szczeniaczek rodziny Lloverów. Sam właściciel zażądał od aktora i ekipy nie tylko 100000 dolarów, ale również publicznych przeprosin dla swoich dzieci. Jak widać aktor po raz kolejny zbyt mocno wczuł się w swą rolę i chyba leciutko pomylił plan filmowy z rzeczywistością.
Najnowsza afera dotycząca aktora wiązała się z zatajeniem jego gaży za reklamę kryptowalut, które aktor promował. Za wsparcie w portalach społecznościowych i sprzedanie wizerunku miał otrzymać 250000 dolarów, a także 750000 w kryptowalucie. Ostatecznie skazano go jednak na łącznie na 314 tysięcy dolarów kary. Sprawa ujawnia całkiem ciekawe zabezpieczenie rynku w Stanach Zjednoczonych. Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych skrupulatnie pilnuje tego czy celebryci, występujący w reklamach tych produktów finansowych, dostają za to wynagrodzenie czy też robią to dlatego, że sami uznają je za dobrą inwestycję.
Przyjaciel Putina
Rozwikłanie zagadki kim tak naprawdę jest Steven Seagal spędza sen z powiek wielu obserwatorom. W kontraście do tego o czym wspomniałem wcześniej warto bowiem wspomnieć o jego chwalebnych aktywnościach. Takimi są m.in. skuteczna walka z handlem naturalnymi futrami, która zapewniła mu nagrodę od PETA w 1999 roku, a także wszelkie wysiłki na rzecz ukrócenia zabijania młodych słoni w Tajlandii. Aktor sam określa się jako wegetarianin. Z drugiej jednak strony głośniej było w ostatnim czasie nie tylko o kolejnych oskarżeniach, odpieranych przez ekipę znanego, hollywoodzkiego prawnika Marty Singera, ale również o niezwykłych afiliacjach politycznych Seagala.
Przyjaźń gwiazdora z Wladimirem Putinem ma swoje źródła w wielkiej fascynacji obu sztukami walki, ale warto w tym kontekście dodać również fakt, iż aktor już w 2013 roku rozpoczął współpracę z firmą zbrojeniową Orsis, za sprawą której chciał zakończyć długi okres braku współpracy pomiędzy dwoma zimnowojennymi mocarstwami, a Kreml z całą pewnością dostrzegł wtedy jego potencjał. Medialnie zaczął się zaś przedstawiać jako rzecznik pokoju pomiędzy dwoma imperiami, podobnie jak słynny koszykarz Dennis Rodman, zaprzyjaźniony akurat z obecnym przywódcą Korei Północnej. Rosjanie bardzo szybko uwiarygodnili go w takiej roli, czyniąc go oficjalnym przedstawicielem specjalnej organizacji działającej na rzecz wspólnych interesów obu krajów. Szybko okazało się, że prezydent Federacji Rosyjskiej nie jest jedynym, tamtejszym przywódcą, z którym Seagal dobrze się dogaduje, bowiem szybko poczuł on miętę również do Ramzana Kadyrowa, z którym imprezował na jego 37. urodzinach. Można go również zobaczyć w towarzystwie innego, wschodnioeuropejskiego satrapy, Aleksandra Łukaszenki, w filmach w których zachwala smak białoruskich marchewek.
Nie mogło zatem zdziwić, że podczas pierwszego, wielkiego kryzysu na linii Rosja - Ukraina, Seagal bezwzględnie poparł przywódcę, którego wcześniej nazwał “jednym z największych obecnie żyjących liderów politycznych”. Szczególnie kuriozalnie wygląda jednak jego list do Putina, jeszcze z 2011 roku, w którym chwali Rosję za pionierską rolę w rozwoju badań nad sztucznymi ciałami, awatarami i nanobotami, w kontekście poszukiwań sposobu na nieśmiertelność. Po zajęciu Krymu w 2014 roku Seagal uczestniczył we wspólnym spotkaniu z niesławną grupą motocyklową Nocnych Wilków, wspierającą aneksję ukraińskiego terenu i nazywającego Ukrainę - do której zresztą z uwagi na swoje aktywności sam aktor nie może wjechać - krajem zarządzanym przez faszystów. Rzetelna praca dla mateczki Rosji zapewniła Seagalowi obywatelstwo tego kraju, a w 2016 roku został on członkiem pro-kremlowskiej partii Sprawiedliwa Rosja.
Otwarta wojna jaką Rosja wypowiedziała Ukrainie naturalnie skłoniła aktora do licznych wynurzeń natury geopolitycznej, którymi podstarzały gwiazdor chętnie częstuje współczesne media. W jego wypowiedziach rzecz jasna nie ma nic szczególnie interesującego, gdyż odbijają się w nich przeróżne sposoby zarządzania opinią publiczną. Od nazywania obu walczących krajów “wspólną rodziną” po sugestie jakoby oba państwa zostały skłócone przez jakąś zewnętrzną siłę, którą niektórzy odważniejsi propagandyści nazywają Stanami Zjednoczonymi. Przy czym aktor pozostaje lojalny wobec Putina, nie dostrzegając w dzisiejszej sytuacji jego winy, jak również tego, że obecnie absolutnie nikt - łącznie z jego mocodawcami - nie traktuje go już poważnie.
Przeczytaj również
Komentarze (67)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych