To się zbierało… Co kolekcjonowaliście na przełomie XX i XXI wieku?
Jestem typem kolekcjonera (lub zbieracza/śmieciarza, jak woli to nazywać część moich bliskich). Wszystko, co tylko można zbierać, prawdopodobnie próbowałem robić, bądź obecnie z tym działam, albo - w najgorszym wypadku - jeszcze się za to zabiorę w przyszłości. Oczywiście jednym czynnikiem musi być to, iż będzie to w jakiś sposób powiązane z moimi zainteresowaniami. Proste, ale znaczące.
Z tego względu dziś mam regały pełne mang, książek, komiksów czy gier wideo. W szafach walają się opakowania po kolejnych iteracjach ulubionych sprzętów oraz albumy pełne naklejek i kart z piłkarzami, a na półkach można dojrzeć całkiem sporo zestawów LEGO czy figurek i albumów muzycznych. W skrócie - jest tego sporo. I zapoczątkowało się to u mnie już za dzieciaka, gdzie miałem manię uzupełniania wszystkiego, co kupuję, aż do końca.
A że jestem tym szczęśliwcem, który załapał się jeszcze na wiele fenomenalnych aspektów lat 90., prawdopodobnie będzie u nas podobnie. Chciałbym przedstawić Wam dziesięć rzeczy, które osobiście kolekcjonowałem za dzieciaka i przy których dążyłem do posiadania absolutnie wszystkich wydań (o czymkolwiek mowa). Zanim jednak przejdę do tych przykładów, mam ważne pytanie do Was - co WY zbieraliście za młodu, czym mogliście wymieniać się na podwórkach?
Karty Dragon Ball
Zacznijmy od prawdziwego uderzenia - karty ze Smoczych Kul dostępne w chipsach Chio! Ależ to był hit, ależ to są niesamowite wspomnienia. Przeogromne kolekcje do zebrania, fantastyczne projekty samych tekturowych obrazków i możliwość wymieniania się nimi na szkolnych korytarzach. Większość mojego pokolenia (oraz tego nieco starszego) na bank je zbierała. Szkoda, że dziś już nie mam żadnej…
Tazo (Yu-Gi-Oh! i Pokemon)
Obowiązkowy element, nie mogło go tu zabraknąć. Wersji „tazosów” było całe mnóstwo - ja najlepiej wspominam te z Pokemonami (pierwszą i drugą generację) oraz już nieco młodsze Yu-Gi-Oh!, gdzie potwory i bohaterów zamiast na kartach, mieliśmy na metalowych krążkach (trzymanych w sarkofagach). Piękne wspomnienia i tony zjedzonych chipsów, co pewnie nie odbiło się dobrze na mojej sylwetce za dzieciaka. Ale kto wtedy o tym myślał?
Naklejki z Chipicao
Dla mnie, jako osoby będącej fanami anime i kreskówek, naklejki w rogalikach Chipicao były prawdziwym spełnieniem snów. Przy kasie mogliśmy zaopatrzyć się w albumy, a następnie kupować pompowane słodkości, aby zbierać specjalne naklejki i je uzupełniać. Pamiętam, że były serie z Galactik Football, Króla Szamanów, a nawet Naruto (gdy święciło ono sukcesy popularności na Jetixie). Szkoda, że już tego nie ma!
Figurki z Kinder Niespodzianek
Ikona, kultowość, historia. Samymi wielkimi i pompatycznymi słowami można opisywać Kinder Niespodzianki i zabawki, które są oraz były w nich dostępne. Dziś bardzo często firma sięga po różnego rodzaju kolaboracje (mieliśmy już takie z DC, Marvelem, Ben 10, czy obecnie ze Smurfami), ale wciąż zdarzają się okresy, gdzie dają coś bardziej oryginalnego. Pamiętacie na przykład słoniki sprzed dwóch dekad? Prawdziwy hit!
Naklejki Dragon Ball
Dużo mniej znane, niż popularne karty, ale wciąż rarytas dla każdego fana Smoczych Kul! Naklejki te były dodawane do wafelków Star Foods i okazało się to świetnym połączeniem. Raz, że sama słodycz naprawdę smakowała, a dwa, że naklejki mogliśmy później wklejać do specjalnego albumu (wydaje mi się nawet, że były dwa - niebieski oraz czerwony), który dostępny był w prawie każdym sklepie spożywczym przy kasie.
Komiksy Mega Gigant
Kiedyś, gdy komiksy Marvela i DC były prawdziwymi rarytasami, trzeba było zadowolić się czymś, co u mnie w mieście było dużo łatwiejsze do zgarnięcia. Mowa o całej, niezwykle długiej serii „Gigantów”, a więc przygód Kaczora Donalda i spółki. Może i na słabym papierze, może i kartki po latach zaczęły wypadać, ale… Ileż było w tym magii i wertowania kolejnych stron dziesiątki razy. Coś wspaniałego i nie do zapomnienia.
Naklejki Panini
Chodzi oczywiście o naklejki z piłkarzami! W każdym kiosku i każdym spożywczaku można było dorwać małe paczuszki po pięć naklejek w każdej. I zazwyczaj zbierało się je przy okazji wielkich międzynarodowych imprez. Czy to Mistrzostw Świata, czy też Mistrzostw Europy. Trafienie kogoś znanego było zawsze wielkim wydarzeniem, choć przyznam się, że pełny album udało mi się zebrać dopiero… Rok temu.
Karteczki z gum Turbo
Na tę modę załapałem się ledwo, ale rzutem na taśmę się udało - mowa oczywiście o tych karteczkach z samochodami. I jeśli mam być szczery, to właśnie one były największą nagrodą za zjedzenie mało smacznej gumy. Cóż, smaku nie miały one prawie wcale, ale śliczne modele aut fantastycznie to wynagradzały. Dziś zbiera się nowe opcje w Forza Horizon 5 czy Gran Turismo 7, a kiedyś właśnie w taki sposób. Więcej o tym przeczytacie tu.
Karteczki
O tym również pisałem w moim tekście o największych rarytasach lat 90. Zbieranie karteczek było prawdziwie dobrą zabawą, a ogromnym plusem całego przedsięwzięcia była stosunkowo niewielka cena i ogromna różnorodność. Zresztą - zbierał je każdy, więc bardzo łatwo było się wymieniać powtórkami, albo egzemplarzami mniej ciekawych, na te, które bardziej rezonują z naszymi hobby.
Kapsle po piwie
Dobra, to prawdopodobnie dla wielu (szczególnie młodszych) czytelników największe zaskoczenie. Będę z Wami jednak szczery - w pewnym momencie na osiedlu moich dziadków bardzo modne było zbieranie kapsli po piwach. I nawet nie chodzi o wyciąganie ich z domu po imprezce rodzinnej, ale wręcz zbieranie, gdy znalazło się co ciekawsze egzemplarze na ławkach. Dziś nie wyobrażam sobie takiej zabawy, ale wtedy można było zebrać ciekawą kolekcję.
Przeczytaj również
Komentarze (122)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych