Graliśmy w Marvel Midnight Suns. Niczym film MCU w świecie gier
Jeżeli specjaliści od gier strategicznych i taktycznych, znani z tak legendarnych serii jak Civilization czy XCOM, biorą się za bary z licencją tak potężną jak Marvel, to musi wyjść z tego coś wyjątkowego.
Na przełomie maja i czerwca mieliśmy okazję wizytować w siedzibie studia Firaxis Games w Baltimore i przybić piątkę z samym Sidem Meierem, jednak przede wszystkim – własnoręcznie sprawdzić pierwsze 4 godziny epickiej kampanii Marvel Midnight Suns. I jedno jest pewne – to najbardziej nietuzinkowy projekt w całym portfolio legendarnego producenta. Zapraszamy na pierwsze wrażenia z gry!
Trzy powody zajebistości
I jest tak z trzech różnych powodów. Po pierwsze – to najbardziej widowiskowy, dynamiczny i przystępny w opanowaniu system taktyczny jaki kiedykolwiek wyszedł spod ich ręki. Na pierwszy rzut oka mamy wciąż mamy do czynienia z klasyczną turówką, tym jednak razem skrojoną pod szeroką publiczność, również taką stroniącą dotychczas od gier tego rodzaju. Postaciami nie przesuwamy więc jak pionkami po szachownicy – areny batalii są na tyle małe, że wszyscy obecni na niej przeciwnicy znajdują się w zasięgu ataku. Opcjonalne przemieszczanie pojedynczej jednostki dostępne jest tylko raz na turę, a i to wyłącznie w celu uniknięcia rażenia ataku obszarowego lub zbliżenia się do obiektu stanowiącego cel zadania. Komendy dzielą się na trzy rodzaje – ataki, umiejętności oraz czynności heroiczne. Te pierwsze służą oczywiście do zadawania obrażeń, drugie robią zasadniczo wszystko poza tym (leczą, osłaniają, zapewniają pozytywne statusy itp.), te ostatnie aktywują się z kolei dopiero po uzbieraniu określonej liczby punktów heroizmu i zapewniają dostęp do niesprawiedliwie wręcz silnych ciosów.
Trzeba jednak pamiętać, że kierujemy grupą superbohaterów, poczucie potęgi w łapach jest więc jak najbardziej na miejscu. Egzekucje komend bez wyjątku są jednak świetnie animowane, często na tyle widowiskowo, że kamera samoczynnie wywija fikołka ukazując efekty ataku z jak najlepszej perspektywy. Wymiana ciosów jest przy tym naprawdę błyskawiczna, w rezultacie całość obserwowana z boku może wyglądać bardziej jak rasowa gra akcji, niż pochodna gry strategicznej. Zwłaszcza, że poziom trudności nie należy do najbardziej wyżyłowanych i z wyzwaniem powinni poradzić sobie również mniej zaprawieni w bojach gracze. Żeby jednak nie było zbyt łatwo, zabawę charakteryzuje element pewnej losowości. Komendy zostały tutaj bowiem wybite na kartach, na początku każdej tury przypadkowo dobieranych z talii. Trzeba więc rzeźbić z tego co jest, wykazać się pomysłowością, dobrą znajomością różnego rodzaju zagrań, a także wykorzystywać do walki rozmaite elementy otoczenia. O bezmyślnym klepaniu wyłącznie najbardziej skutecznych ataków nie ma więc mowy.
Strategia czy RPG?
Druga świetna rzecz to eksploracja i silne nastawienie na elementy RPG. Jeżeli znacie Fire Emblem: Three Houses to jesteśmy w domu. Jeśli nie, to spieszę wyjaśnić, że turowe batalie przeplatają się tutaj ze swobodną eksploracją bazy wypadowej pod postacią posiadłości zwanej The Abbey oraz otaczających ją przyległości. To tutaj mieści się plac treningowy gdzie będziesz szlifować umiejętności, kuźnia ulepszająca zarówno karty jak i teren bazy, a także pokój wojenny, skąd będziesz zarządzać kolejnymi posunięciami w kampanii. A to raptem wierzchołek góry lodowej, pozorna kameralność miejsca skrywa bowiem całą masę sekretnych miejsc i dodatkowych atrakcji.
Można więc modyfikować wygląd wiodącej postaci, przebierać ją w rozmaite fatałaszki czy urządzać po swojemu osobistą kwaterę. Z czasem zyskasz też specjalne moce dające dostęp do wcześniej niedostępnych terenów otaczających posiadłość, przygodowa strona gry niepostrzeżenie stanie się więc integralnym elementem zabawy, wcale nie mniej ważnym niż same pojedynki. Nie bez znaczenia jest tutaj również udział ostatniego już unikatowego elementu Marvel Midnight Suns.
Jak w telenoweli
Po trzecie zatem – gra błyszczy w warstwie fabularnej. A raczej niezwykle rozbudowanych relacji pomiędzy postaciami. Wcielasz się tutaj bowiem w wybudzoną z bardzo długiej drzemki postać The Hunter, skrojoną pod kątem płci i stylu walki według własnych upodobań. To Twój indywidualny awatar w uniwersum Marvela zamieszkiwanym przez plejadę rozmaitych bohaterów, z którymi tutaj będziesz miał niepowtarzalną okazję nawiązać osobiste relacje. Ze stale poszerzającą się szajką Marvelków możesz więc nie tylko prowadzić rozbudowane debaty, ale też wspólnie przesiadywać w basenie, oglądać filmy czy wybierać się na spacery.
Pozwala to nie tylko zgłębiać ich charaktery ale też umacniać więź, która w trakcie akcji przełoży się na lepszą synchronizację i potężniejsze ataki. Tak silne nastawienie na aspekty przygodowe i fabularne jest zupełnie niepodobne do tego dewelopera, tym bardziej podziwiam ich więc za tak sprawne poradzenie sobie z tym tematem. W porządku, może w trakcie konwersacji bohaterowie stoją zwyczajowo niczym słupy soli, a ich mimika przywodzi na myśl najgorsze lata BioWare, ważniejsze jednak, że ta strona zabawy jest przynajmniej w równym stopniu grywalna co taktyczne sedno sprawy i osobiście wciągnęła mnie bardziej niż same pojedynki.
Wszystkiego po trochu
Marvel Midnight Suns to więc produkcja cholernie intrygująca, stojąca na przecięciu klasycznej gry taktycznej, narracyjnej przygodówki, rasowego RPG i efekciarskiej gry akcji. W udany sposób balansuje pomiędzy charakterystycznymi dla Firaxis elementami, a zupełnie niezbadanymi przez nich dotychczas obszarami. Dzięki temu gatunkowemu zróżnicowaniu nie zmusza do jednego tylko rodzaju aktywności i żwawo popycha akcję do przodu.
Po spędzeniu 4 godzin z padem w rękach moją jedyna obawa dotyczy jedynie zbyt mało zróżnicowanego i nazbyt uproszczonego systemu walki, który może nie okazać się wystarczająco różnorodny by w równym stopniu angażować przez rozpisaną podobno na 60 godzin kampanię fabularną. Ale na wydanie ostatecznego werdyktu w tej sprawie przyjdzie jeszcze czas.
Autor: Komodo
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (19)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych