Skąd wziął się fenomen Fall Guys? Nie graliście? Ja pograłem i mam odpowiedź
O Fall Guys pierwszy raz usłyszałem przy okazji premiery, a później cisza. Przez kilka lat, kilkadziesiąt miesięcy, kilkaset dni, nie pojawiały się żadne konkretne informacje, które mogłyby przedzierać się przez gąszcz doniesień o innych tytułach. Rozumiecie, każdy wiedział, że gdzieś tam sobie istnieje taka produkcja i posiada całkiem spore grono odbiorców, ale właściwie na tym koniec.
Głośno zrobiło się jednak ostatnio i sam nie omieszkałem wspomnieć o tym w kilku newsach, które miałem przyjemność dla Was opublikować. Mowa oczywiście o przejściu tegoż tytułu na model free to play. Spotkało się to z bardzo dużym rozgłosem i właściwie trudno nawet wskazać obecnie portal, który przynajmniej raz nie napomknął o zmianie, na którą pokusili się sami twórcy niespodziewanego hitu.
Jak się okazuje, bito rekordy popularności, a liczba graczy, którzy dali szansę głośnemu tytułowi, cały czas rośnie. Twórcy nie chwalą się już w milionach, a dziesiątkach milionów. Absurdalne statystyki i po prostu nie można przejść obok tego obojętnie. Skoro przecież tak wiele osób wykazuje zainteresowanie, to przecież coś musi w tym być? Prawda? No właśnie… Postanowiłem sprawdzić, czy to prawda.
Czym jest Fall Guys?
Fall Guys (albo właśnie - Fall Guys: Ultimate Knockout) debiutowało w 2020 roku na PlayStation 4 oraz PC. Twórcy z Mediatonic sami opisywali swój projekt jako komiczną grę zręcznościową, gdzie największą frajdą jest fizyczność postaci. Niezależnie od wybranego trybu, zawsze dostajemy coś na wzór kilku poziomów, gdzie do kolejnych rund przechodzą coraz mniejsze liczby graczy.
W samej produkcji wcielamy się w postaci stylizowane na fasolki, które możemy w dowolny sposób modyfikować. Mamy całe tony ubrań, akcesoriów, wzorów i kolorów. Opcji jest naprawdę sporo, a my dostajemy nie tylko całkowicie oryginalne i opracowane przez ekipę deweloperów, ale także różnego rodzaju crossovery i licencjonowane stroje. Co więcej, często wiążą się one ze specjalnymi trybami.
Wracając jednak do rozgrywki - cała zabawa przebiega oczywiście w ogromnych (najczęściej kilkudziesięcioosobowych) grupach w trybie multiplayer, gdzie najzwyczajniej w świecie dążymy do zdobycia miana tego najlepszego (bądź najlepszych, grając w kilka osób w drużynie). Założenie banalne, stare jak świat, a mimo wszystko cały czas niezwykle angażujące. Można się w tym zatracić, gwarantuję.
Więc skąd ten fenomen?
No i tu pojawia się pytanie - skąd właściwie wziął się ten fenomen Fall Guys? Jak mówiłem, postanowiłem pobrać grę i sprawdzić na własnej skórze. Pokuszę się o stwierdzenie, że na sukces składa się kilka banalnych elementów. Po pierwsze, mamy tu do czynienia z formułą teleturniejów, które możemy kojarzyć z telewizji i seriali. Wiecie, takie połączenie popularnego niegdyś Squid Game z Ninja Warrior.
Co więcej, przemiał różnego rodzaju zabaw w tym trybie jest po prostu ogromny. Choć przez ostatnie tygodnie wbiłem już całkiem sporo godzin, to cały czas odkrywam coś nowego. Twórcy dorzucają świeżutkie plansze, kolejne zasady i multum modyfikacji do poziomów, które już doskonale znamy. Jest tego wszystkiego naprawdę dużo i nawet jeśli na pewnym etapie dojdzie do żonglowania formułami, to wszystko jest tak dynamiczne, że czuć świeżość.
Całość wydaje się tu po prostu idealnie skrojona. Fizyka panująca w świecie fasolek genialnie zazębia się z projektami poziomów, które to z kolei idealnie wpisują się w warstwę wizualną. Ta natomiast wyśmienicie podkreśla styl humoru, jaki dostajemy. Wyobraźcie sobie wszak wspomniane Squid Game, gdzie bohaterami są gniotki, które były hitem lat 90. Jest to na swój sposób urocze, a element rywalizacji dodaje sporo jakości.
Zagrałem i wiem!
Wszystko sprowadza się tu jednak do konkretnej kwestii - przede wszystkim trzeba zagrać samemu. To jedna z tych gier, gdzie nie da się o niej przeczytać, aby zrozumieć fenomen i to, jak świetnie wypada w praktyce. Choćby opisywać ją w samych najlepszych superlatywach, to troszkę, jak z próbą opisania jakiegokolwiek koloru. Dopóki nie zobaczymy go na własne oczy, będziemy mogli sobie co najwyżej próbować wyobrazić.
A to nigdy nie będzie miało przełożenia na rzeczywistość. Trzeba poczuć, jak zabawnie zostały wykreowane te małe fasolki, jak świetnie wyważono kwestie fizyki i grawitacji oraz jak dynamicznie to wszystko płynie - dokładnie tak, że nie musimy tracić masy czasu. Szybkie rundki, zaledwie od kilku do kilkunastu minut na grę i tyle. A endorfiny związane z bezstresową formułą uwalniane są na potęgę.
Podsumowując…
Kapitalna robota! W ramach konkluzji warto po prostu napisać, że przeniesienie wszystkiego na formułę Free-2-Play to strzał w dyszkę. Gdy za taką grę trzeba płacić osiemdziesiąt złotych, prawdopodobnie wymagania są większe. Przede wszystkim oczekuje się głębi, a niekiedy braki w ludziach mogą być zauważalne. Nie jest przecież sekretem, że więcej osób zazwyczaj bawi się w pozycjach darmowych.
Co więcej, to idealna gra pod taką opcję. Płacimy wyłącznie za skórki (które nie są obligatoryjne, ale dla fanów konkretnych marek mogą okazać się kuszące). Można oczywiście kupić także Season Pass, jeśli już się wciągniemy, a można bawić się bez niego, nie tracąc absolutnie nic. Jakby tego było mało, patrząc na akcje, które potrafią zrobić w grze najlepsi na świecie, aż chce się próbować osiągnąć to samo.
Fall Guys uczy, Fall Guys jest sprawiedliwe i Fall Guys nagradza godziny włożone w to, aby stawać się coraz lepszym zawodnikiem. Musicie być jednak świadomi, że perfekcji w skali pokonania pozostałych 59 śmiałków prawdopodobnie nie osiągniecie nigdy. Za dużo zmiennych, za dużo różnych plansz i za dużo przeciwników, którzy nie ułatwiają zadania. Fenomen początkowo mnie zaskoczył, ale teraz doskonale rozumiem teraz, skąd się wziął.
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych