The old man (2022)

The old man (2022) - recenzja, opinia po 4 odcinkach serialu [Disney]. Stary człowiek, a może

Piotrek Kamiński | 26.09.2022, 21:00

Starszy, po śmierci żony mieszkający samotnie, pan stara się nikomu nie wadzić. Żyje powoli ze swoim psem, regularnie dzwoni do córki. Lecz kiedy do jego domu wchodzi człowiek z wytłumionym pistoletem, nie jest tym faktem przesadnie zdziwiony. Nie podoba mu się jedynie, że będzie musiał się przeprowadzić...

Jak zwykle, nie przeczytałem przed oglądaniem o czym właściwie jest serial, za który się zabieram. Wiedziałem tylko, że bohaterem jest starszy facet grany przez Jeffa Bridgesa. Nie od dziś wiadomo, że Jeff jest bardzo wszechstronnym aktorem, z dziesiątkami ról od dramatycznych, przez komediowe, na superzłoczyńcy kończąc. Nie wiem więc dlaczego uwidziałem sobie, że "The old man" będzie lekką komedyjką, czymś w stylu starszych lat Jeffreya Lebowskiego. A już na pewno nie spodziewałem się, że pan Bridges na stare lata postanowi uszczknąć kawałek tortu, którym od ładnych parunastu lat zajada się Liam Neeson. Zgadza się. Dzisiejszy serial to historia emerytowanego, przepraszam za słowo, madafaki, któremu niewłaściwi ludzie nadepnęli na niewłaściwy odcisk. Będzie krwawo.

Dalsza część tekstu pod wideo

The old man (2022) – opinia o serialu [Disney]. Powolne odkrywanie tajemnic

A kuku

Pierwszy odcinek w ciekawy sposób, bardzo powoli i metodycznie odkrywa przed widzami swoje karty. Najpierw poznajemy głównego bohatera jako tego zwykłego dziadzia, który wciąż co jakiś czas widzi w myślach swoją zmarłą żonę. Później słyszymy, że coś mu dolega i być może na tym skupi się fabuła. Aż ostatecznie dowiadujemy się, że Dan Chase (Bridges) był kiedyś niesamowicie skutecznym agentem CIA, który zniknął dawno temu. Jak na ironię, dawny kolega, Harold Harper (John Litgow), który najprawdopodobniej pomógł mu zniknąć z radaru lata temu, teraz odpowiedzialny jest za jego odnalezienie.

W tle cały czas przewija się wątek jakiegoś eksprymentalnego specyfiku, który jak nic będzie istotny później. Nietrudno się zresztą domyślić, jak dokładnie potoczy się ta konkretna historia. Prócz tego z jednej strony obserwujemy Harpera męczącego się ze swoimi ambitnymi współpracownikami z CIA, głównego bohatera randkującego z właścicielką mieszkania, które wynajmuje i przeszłość wszystkich zainteresowanych. Ten ostatni wątek zdaje się być tylko zapchajdziurą pokazującą przed jaką przeszłością ucieka Dan, ale z czasem staje się jasne, że najważniejszy element tej układanki znajdziemy właśnie tam.

Bridges ma już 73 lata, więc twórcy serialu nie każą mu biegać z miejsca w miejsce i mordować bataliony ludzi w każdym jednym odcinku. Zasadniczo w każdym dostajemy jedną scenę akcji – ale za to jaką! To nie jest grzeczne, filmowe łupanie, ani imponujące technicznie, ale głupie kręcenie się żeby fajnie wyglądało przed kamerą. Bridges nie jest już młodym agentem u szczytu formy. Regularnie leży u stóp przeciwnika, brakuje mu oddechu, musi walczyć o życie. I walczy. Bardzo nieczysto, bez zastanawiania się czy to honorowo, czy nie. Liczy się tylko żeby przeżyć. Zwłaszcza szamotanina z końcówki pierwszego odcinka robi pod tym względem bardzo mocne wrażenie.

The old man (2022) – opinia o serialu [Disney]. Ciekawe dialogi, ale co za dużo, to nie zdrowo

Pierwsza poważna szamotanina

To nie jest serial przeładowany akcją. Niemalże cały drugi odcinek opiera się wyłącznie na tym, że jedna osoba siedzi/stoi naprzeciwko drugiej i rozmawiają. W CIA, w nowym lokum Dana, w restauracji, w przeszłości. Z początku takie powolne budowanie postaci, dorabianie jej całej mitologii i powolne odkrywanie przeszłości bohaterów jest szalenie wciągające, a te krótkie, pełne napięcia przerywniki, w którym dostajemy trochę akcji tylko podnoszą dodatkowo ciśnienie – chociaż ten z drugiego odcinka był finalnie raczej nieudany. Będziesz wiedział(a) o co mi chodzi, gwarantuję. Kiedy jednak w trzecim odcinku akcja wciąż prawie, że stała w miejscu, zacząłem się niepokoić. To oczywiście nie tak, że fabuła w ogóle nie posuwa się naprzód, ale robi to niesamowicie powolnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że odcinki trwają mniej więcej po 60 minut.

Wątek przeszłości Dana nie jest za dobrze rozpisany – przynajmniej jak dotąd. Wcielający się w młodego Chase'a Bill Heck nie ma takiego uroku i takiej charyzmy jak Bridges, co jednak byłoby do przeżycia, gdyby sama historia robiła wrażenie. Tymczasem kolejne jej strzępki dostajemy w sporych odstępach i zwykle mija między nimi trochę czasu, przez co ciężko jest się w nie wczuć. No i napoczęty tam wątek romantyczny nie robi na mnie żadnego wrażenia. Podobnie zresztą jak ten w czasach obecnych. Aktorzy nie mają żadnej chemii. To już bardziej czuję tę więź między głównym bohaterem, a postacią Litgowa. Nie wiemy jeszcze na czym dokładnie polega ich relacja, ale widać, że przynajmniej Litgowowi bardzo ciąży na sercu to obecne zadanie. Czy to przyjaźń, czy może... wyrzuty sumienia?

Ostatnią istotną postacią jest wspomniana już córka Chase'a, Emily. Zwykle słyszymy ją tylko po drugiej stronie słuchawki, choć w pewnym momencie pojawia się też i na żywo. Wiąże się z tym ciekawy zwrot akcji i choć nietrudno jest domyślić się go samodzielnie, i tak robi wrażenie, ponieważ wprowadza dodatkowy element całej łamigłówki. 

Muzyka zwykle składa się z dołujących, długich nut, charakterystycznych dla scen, w których widz ma czuć niepokój. Natychmiast skojarzyła mi się z generyczną, mroczną muzyką, jaką do seriali komponował główny bohater „Chłopaki też płaczą”. Zdjęcia w scenach rozmów robią sympatyczne wrażenie, choć nie wyróżniają się niczym szczególnym. Natomiast sceny walk i strzelanin są zaskakująco czytelne i brutalne, za każdym razem powodując dreszczyk emocji.

„The old man” to serial szpiegowski z elementami akcji – bardzo powolny, spokojnie i metodycznie odsłaniający przed widzem kolejne elementy swojej intrygi. Może nawet trochę zbyt powolny, ponieważ jego niespieszne tempo sprawia, że z każdym kolejnym odcinkiem odczuwałem coraz większe zmęczenie. Sytuację ratują trochę aktorzy i wciągające dialogi. Być może pozostałe trzy odcinki nadadzą całości nowy, niedostrzeżony wcześniej kształt i sprawią, że serial jako całość będzie świetny, ale nie jestem pewien, czy wytrwałbym przy nim do końca tak sam z siebie. Jeśli ktoś lubi slow burnery, to może sprawdzić.

Pierwszy odcinek będzie dostępny na Disney+ już od 28 września.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper