Shaq (2022) - recenzja, opinia o serialu dokumentalnego [HBO]. Historia sportowca, ale i człowieka
Cztery odcinki ułożone chronologicznie, kronikujące całą drogę Shaquille'a O'Neala przez parkiety NBA, od pierwszych ćwiczeń z ojczymem, przez zwycięstwa z Lakersami i Miami Heat, na końcówce kariery, problemach osobistych i odzyskaniu miłości do sportu kończąc.
Niewiele osób w NBA ma tak interesującą historię jak Shaq. Prócz kariery sportowej próbował swoich sił w ładnych paru innych branżach. Był przez chwilę raperem, zdaje się, że wciąż jest DJem, wystąpił w kilku filmach - był przecież jednym z pierwszych czarnych superbohaterów na wielkim ekranie, choć zarówno on, jak i większość widzów, wolałaby o tym fakcie zapomnieć - i miał nawet własną grę na Super Nintendo i kilku innych systemach. Klasykiem to ona się nie stała, ale nie przeszkodziło to Shaqowi wypluć na rynek kontynuacji w 2018. I ona też do wybitnych, albo chociaż dobrych tytułów raczej nie należy! Trzeba jednak przyznać facetowi, że potrafił przekuć swoje nazwisko w markę i do dziś robi na niej pieniądze. Obecnie koszykarze mający swoje marki odzieżowe, płyty z muzyką, płatki śniadaniowe, czy występujący w filmach, to nic nadzwyczajnego, lecz to właśnie Shaq (i Jordan) sprawili, że tak jest.
Shaq (2022) - recenzja serialu dokumentalnego [HBO]. Dla kogo jest ten serial
Dokument Roberta Alexandera nie wyróżnia się niczym przesadnie wyjątkowym. Shaq, jego rodzina i przyjaciele siedzą na przemian w eleganckim fotelu i opowiadają historię wielkiego - dosłownie i w przenośni - koszykarza ze swojej perspektywy. Żeby nie było zbyt nudno, poprzetykane są korespondującymi z narracją materiałami wideo, starymi zdjęciami - część z nich prawdopodobnie została udostępniona fanom po raz pierwszy - i nawet prostymi, zabawnymi animacjami. Moją ulubioną była ta obrazująca historię Shaqa w formie gry względnie podobnej do "Shaq-Fu". Taki miks sprawia, że cztery, trwające między 45, a 60 minut odcinki ogląda się całkiem nieźle, choć, nie czarujmy się, jest to zdecydowanie propozycja tylko i wyłącznie dla fanów koszykówki.
Fakt ten może stanowić delikatny problem. Jeśli ktoś jest mocno zajarany NBA (Konrad, Michał i Jacek - pozdrawiam), to zapewne zna tę historię i mam tu na myśli zarówno życie prywatne O'Neala jak i wszystkie najważniejsze mecze w jego karierze. Obejrzenie ich fragmentów z dodatkową narracją może być ciekawym doświadczeniem, ale równie dobrze może okazać się być doświadczeniem podobnym do czytania czwarty raz tej samej książki - miło i przyjemnie znajomo, ale w dzisiejszych czasach chronicznego braku czasu i gigantycznych ilości mediów i treści do natychmiastowej konsumpcji, może okazać się być lekką stratą czasu. Więc, tak naprawdę, powiedziałbym, że jest to produkcja przeznaczona przede wszystkim do raczej niedzielnych fanów - osób zaznajomionych z tematem, ale nie pilnujących obsesyjnie ile punktów na mecz zdobywa który zawodnik i kto jest najlepszym dunkerem danego sezonu. Oni wyciągną z "Shaqa" zdecydowanie najwięcej.
Shaq (2022) - recenzja serialu dokumentalnego [HBO]. Od człowieka, do legendy i ponownie do człowieka
Tak jak bardzo podobało mi się poczucie humoru Shaqa i jego finałowa lekcja, że bycie miłym dla ludzi nic nie kosztuje, więc nie ma naprawdę żadnego powodu, który usprawiedliwiałby wywyższanie się, czy robienie innym krzywdy - prawda, której O'Neal nauczył się w trudny sposób, więc zdecydowanie wie, o czym mówi - tak nie do końca podszedł mi styl w jaki zarówno on, jak i jego bliscy wypowiadają się o jego grze. Można dojść do wniosku, że facet był niemalże bogiem parkietu, nieomylnym pomnikiem doskonałości i wszyscy, którzy mieli z nim styczność, powinni się cieszyć, że dostąpili tego zaszczytu. Nie zrozum mnie źle - doskonale rozumiem i szanuję fakt, że Shaq jest jednym z najlepszych koszykarzy w historii, lecz logika podpowiada, że nikt nie jest przecież idealny, więc dobrze byłoby pokazać go w serialu dokumentalnym mu poświęconym jako bardziej trójwymiarową, prawdziwą postać, niedoskonałą, ale cały czas w stronę tej doskonałości zmierzającą. Tymczasem wszyscy po kolei mówią o nim wyłącznie w superlatywach, a on sam problemy ze sobą widzi tylko w sferze prywatnej, bo jako zawodnik był chodzącą perfekcją.
Miło że twórcy nie bali się opowiedzieć o tych bardziej niewygodnych, czy wręcz bolesnych elementach jego życia, uczłowieczając go w procesie. Posłuchamy o tym jak blisko był ze swoim przybranym ojcem i jak mocno poruszyła go jego śmierć. Dowiemy się jaką niemoc czuł mając na koncie ogromne ilości pieniędzy, a i tak nie mogąc pomóc swojej chorej na raka siostrze. Alexander sporo czasu poświęca jego relacji z Kobem Bryantem, przechodząc przez właściwie wszystkie etapy ich znajomości i na koniec puentując melancholijnym smutkiem i poczuciem bezsensownej małostkowości towarzyszącym mu po nagłej śmierci dawnego przyjaciela. To właśnie w szczególności ostatni odcinek zrobił na mnie największe wrażenie, ponieważ w najbardziej czysty sposób pokazuje Shaqa jako człowieka z krwi i kości - osobę z uczuciami, którą można zranić, która też ma problemy.
Nie bez powodu pierwszy odcinek nazywa się "Od Shaquille'a do Shaqa", a ostatni "Od Shaqa do Shaquille'a". Na przestrzeni czterech godzin obserwujemy jak dzieciak z New Jersey stał się legendą, a następnie zabieramy światła reflektorów aby pokazać stojącego za nią człowieka. "Shaq" to bardzo sprawnie skrojony dokument i choć ostatecznie nie wynajduje koła na nowo, to fani koszykówki zdecydowanie powinni się nim zainteresować.
Premiera na HBO max już 23 listopada.
P. S. Chciałbym pozdrowić serdecznie chłopaków z PPE, których miałem przyjemność poznać w sobotę na 25 urodzinach PSX Extreme. Stachoo, Colin, BobbyS, Grassu - dzięki za wspólną zabawę i do zobaczenia przy następnej okazji!
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych