10 niszowych filmów z 2022 roku, o których nie słyszałeś, a powinieneś
Jak co roku powracamy do zestawienia dziesięciu mało znanych filmów, które miały w tym roku swoją premierę w Polsce. Jest tu kilka znakomitych obrazów: zarówno wielkie, wystawne widowiska, jak i filmy klasy B. Zakres gatunkowy jest również szeroki: od szalonych komedii, poprzez horrory i widowiska akcji, zahaczając o wytworne kino historyczne, a skończywszy na niezwykle interesujących dokumentach.
Choć nie był to specjalnie udany rok dla niektórych gatunków, o czym przyjdzie jeszcze powiedzieć w bodaj najsłabszym zestawieniu kina fantastycznego, nie miałem najmniejszych problemów z zaproponowaniem dziesięciu filmów, pojawiających się w tym roku na festiwalach, mających w Polsce wyjątkowo krótki okres wyświetlania w kinach studyjnych lub tytułów trafiających do nas wprost na VOD. Na liście tej nie znalazł się przy tym żaden z obrazów, o których wcześniej pisałem w podsumowaniu po Festiwalu Nowe Horyzonty, a które oczywiście polecam równie mocno jak poniższe tytuły.
Oczywiście jak zwykle czytelnikom należy się wyjaśnienie. W tym artykule wspominam wyłącznie o filmach, które nie zdobyły u nas rozgłosu, ale jednocześnie miały w naszym kraju swoją premierę, choćby na festiwalach filmowych. Z powodu jej braku nie znalazły się tutaj choćby znakomite “Banshees of Inisherin” (obraz Martina McDonagha trafi do polskich kin 20. stycznia, a później zapewne - podobnie jak to ma miejsce w USA - wyląduje na HBO MAX), a także świetna czarna komedia “Vengeance”, która jeszcze nie znalazła dystrybutora. Mimo pokazu na American Film Festival nie piszę tu także o “Wielorybie” Darrena Aronofsky’ego, o którym wiedzą chyba wszyscy, a który w kinach pojawi się w lutym. Jak zwykle więc należy wspomnieć o tym, że taki wybór ma swoje ograniczenia: mowa tu bowiem o filmach, które ciężko znaleźć w regularnym obiegu. Poszczególne serwisy streamingowe coraz częściej trzymają jednak rękę na pulsie, dodając do swej oferty ciekawsze pozycje z obiegu festiwalowego.
Badman
Lojalnie uprzedzam: to prawdopodobnie najsłabsza pozycja na tej liście. Mało oryginalna fabuła, mocno specyficzne aktorstwo i momentami wyjątkowo niewyszukane poczucie humoru mogą zniechęcić do seansu już w trakcie pierwszych piętnastu minut trwania filmu. Co więc robi ten obraz w zestawieniu? Są tacy, którzy powiadają, że nawet najgorszą produkcję da się ocalić od zapomnienia, jeśli tylko znajdzie się w niej jeden, wyróżniający element i tak jest właśnie w przypadku tej francuskiej komedii. “Badman” jest bowiem autentycznie zabawny wtedy, gdy obśmiewa kino superbohaterskie i całą otoczkę wokół niego, a wspomniane już grubo ciosane dowcipasy potrafią przywołać postać nieodżałowanego Leslie Nielsena. Najśmieszniejsza komedia roku? Tak daleko bym nie szedł, ale przy odpowiednim nastawieniu zabawa jest przednia.
Stracone złudzenia
Czy można w Polsce przeoczyć obraz, który zgarnął najważniejsze filmowe nagrody francuskie w zeszłym roku? “A można, jak najbardziej. Jeszcze jak!” - cytując klasyka. Pokazywana u nas w kinach w sierpniu produkcja w reżyserii Xaviera Giannoliego nawiązuje do tradycji wielkiego, dworskiego kina, próbującego uchwycić pewien moment w historii, nie nazywając go jednak konkretnie. Stanowi ona ekranizację serii powieści Honoriusza Balzaka, opowiadających o losach młodego mężczyzny, nieszczęśliwie zakochanego w żonie wielkiego właściciela ziemskiego, należącej do rodu arystokratycznego, który postanawia wyjechać wraz z nią do Paryża. Gdy ukochana, pod naciskiem wytwornego towarzystwa, decyduje się zerwać z nim wszelkie kontakty, mający ambicje literackie Lucien de Rubempré trafia do środowiska dziennikarskiego, a nasiąknąwszy wszechobecną w nim obłudą i materializmem robi tam błyskotliwą karierę. Biorąc pod uwagę to, co ludzie współcześni myślą o dziennikarstwie, filmowi Giannoliego bardzo łatwo zarzucić tendencyjność, czy wręcz koniunkturalizm, ale przy tym jest to dzieło tak rozkosznie cyniczne, że trudno go nie docenić. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z widowiskiem tak doskonale zainscenizowanym i zagranym. Błyszczą tu przede wszystkim Benjamin Voisin w roli głównej, nietypowo obsadzony Xavier Dolan, a także mało jeszcze znana Salome Dewaels. Znakomite kino!
Mona Lisa i Krwawy Księżyc
Brytyjka Ana Lily Amirpour szerszej publiczności dała się w tym roku poznać za sprawą jednego z ciekawszych odcinków mocno przeciętnej antologii horrorów “Gabinet osobliwości Guillermo del Toro”. Na szczęście wcześniej zrealizowała dużo lepszą produkcję: pokazywane u nas na tegorocznych Nowych Horyzontach “Mona Lisa i Krwawy Księżyc”. Wyobraźcie sobie, że zamiast w Hawkins, dużo starsza Jedenastka (Jeon Jong-seo) ląduje w jakimś szpitalu psychiatrycznym pod Nowym Orleanem, z którego oczywiście szybko pryska. Mając problemy z poradzeniem sobie w nowej rzeczywistości, szczęśliwie spotyka na swej drodze rezolutną, ale też wyjątkowo interesowną striptizerkę (świetna Kate Hudson), która przyjmuje ją pod swój dach. Na naszą bohaterkę cały czas dybie jednak policja, więc musi ona szybko wymyślić dalszy plan działania, mając za pomocnika młodego syna przypadkowej towarzyszki, wyraźnie zafascynowanego jej nadnaturalnymi zdolnościami. Obraz Amirpour to kwintesencja kina klasy B, świetnie poprowadzonego, a w dodatku okraszonego znakomitą muzyką, z całą pewnością będącego jedną z najlepszych pozycji w swej klasie w tym roku. Rave to the Grave!
Urbex (Deadstream)
Czy da się zrealizować jeszcze świeży horror, wykorzystując mocno już wyeksploatowaną formułę mockumentu? Małżeński duet Vanessa i Joseph Winter przekonuje, że jak najbardziej! Sam Joseph gra głównego bohatera, Shawna Ruddy’ego. Skończonego internetowego atencjusza, który swego czasu był jednym z najpopularniejszych youtuberów. Był, bo w międzyczasie zdążył obrazić już chyba wszystkie grupy społeczne, za sprawa czego stracił większość swoich fanów. Nadarza się jednak okazja, by ich odzyskać! Wystarczy tylko zamknąć się na jedną noc w opuszczonym i podobno nawiedzonym domu, oczywiście będąc uzbrojonym w kamerę internetową, transmitując całe zdarzenie na żywo. “Deadstream” to komedio-horror, w trakcie którego łatwo wyskoczyć z fotela, przy akompaniamencie gromkiego śmiechu, roznoszącego się po całej sali kinowej, czego sam doświadczyłem na tegorocznym Octopusie. Znakomicie zrealizowane połączenie “Evil Dead” ze światem mediów społecznościowych.
Wild Men
Martin jest dość przeciętnym mężczyzną, zamieszkującym Danię, dzielącym swój czas pomiędzy pracą a życiem rodzinnym. Pewnego dnia jednak przestaje mu to odpowiadać i postanawia opuścić żonę i dziecko, by wieść życie w leśnej głuszy, z dala od cywilizacji. Jak się łatwo domyśleć ta bardzo szybko się o niego upomina, posyłając w jego kierunku grupę lokalnych rzezimieszków, co oczywiście sprawia, że zostaje on zmuszony do przemyślenia swojego dotychczasowego zachowania. “Wild Men” to kolejna skandynawska komedia, która łączy czarny humor z całkiem poważnymi obserwacjami na temat współczesności, okraszona naprawdę pięknymi zdjęciami dzikiej przyrody. Do polecenia nie tylko tym, którzy mają ciągoty, by kiedyś rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady!
Węgiel diabli nadali
Jednym z najciekawszych seriali, który trafił do nas w tym roku, za sprawą wejścia Disney+, był “Dopesick”, próbujący z różnych perspektyw spojrzeć na problem epidemii opiatów, szerzącej się w Stanach Zjednoczonych. Dokument, pokazywany w tym roku na American Film Fest, stanowi bardzo cenne uzupełnienie wspomnianej serii. Pokazuje bowiem upadek przemysłu w Zachodniej Virginii, który poskutkował nie tylko postępującą z roku na rok pauperyzacją mieszkańców tamtej części USA, ale również - paradoksalnie - katastrofą ekologiczną tego pięknego niegdyś zakątku Stanów Zjednoczonych. Przejmująca opowieść o świecie, którego już nie ma, po którym oprowadzają ludzie-widma, zniszczeni przez cywilizację, która jakimś sposobem pozostawiła po sobie niemal wyłącznie zgliszcza.
Skrytka
Mark Rylance kończył 2021 rok, zapisując się w świadomości widzów przede wszystkim jako mocno pokraczny tech-geniusz, zapewne nie spodziewając się tego, że za jakiś czas popisy realnego miliardera zdecydowanie przebiją satyryczną wizję Adama McKaya w “Don’t Look Up”. Kolejne miesiące były dla Brytyjczyka jeszcze bardziej udane, bowiem dał się on poznać jako aktorski Doktor Jekyll i Mister Hyde. Drapieżną twarz pokazał w “Do ostatniej kości” Luci Guadagnino, zaś pierwszą w dość niepozornym filmie Grahama Moore’a, którego tytuł (“The Outfit”) został niestety po raz kolejny zbezczeszczony przez polskich tłumaczy. Brakuje w nim przede wszystkim eleganckiej dwuznaczności. Rylance gra tu bowiem właściciela chicagowskiego gabinetu krawieckiego z lat 50’, który pewnego dnia zostaje uwikłany w wojnę pomiędzy dwoma lokalnymi gangami. Produkcja została zrealizowana pierwszorzędnie, a choć wyraźnie czuć w niej teatralne inspiracje, nie przeszkadza to w chłonięciu atmosfery i wartkiej akcji tego niepozornego widowiska. Mała rzecz, a cieszy, dobrze że również na polskim VOD.
Saloum
Senegalski film, pokazywany u nas na Splat Film Fest, to przykład tego, że zarówno o współczesności, jak i o afrykańskiej historii da się opowiadać w kinie gatunkowym. Głównymi bohaterami “Saloum” jest grupa najemników, zwanych Bangui Hyenas, którzy podczas wojskowego przewrotu w Gwinei Bissau porywają lokalnego handlarza narkotyków. Traf sprawia, że lądują oni w Senegalu, gdzie próbują wtopić się tłum, udając turystów. Wtedy jeszcze nie przeczuwają, że zagrożeniem nie są wyłącznie ludzie, którzy mogą ich rozpoznać, ale także istoty, o których nie mieli pojęcia. Niezwykle sprawny mix kina akcji, horroru i westernu, oczywiście troszkę inspirowany kinem Quentina Tarantino; z drugiej jednak strony to co go wyróżnia to z całą pewnością oryginalność, nie tylko miejsca akcji, ale również podejmowanych tu tematów.
I get knocked down
Wiele było w tym roku interesujących dokumentów muzycznych, na czele z tym najlepszym: ”Moonage Daydream” w interesujący i nowatorski sposób opowiadającym o fenomenie Davida Bowie. Na DOCS Against Gravity uwagę zwróciło “Nothing Compares” opowiadające o walce Sinead O’Connor z patologiami kościoła rzymskokatolickiego, a z kolei “Meet me in the bathroom” interesująco zarysowało fenomen nowojorskich post-punkowych kapel z początku XXI wieku. Do zestawienia wybrałem jednak zupełnie inny tytuł. “I get knocked down, but I get up again. You are never gonna keep me down!” - ten wers zna prawdopodobnie każdy, kto urodził się w latach 80’ lub 90’. Pochodzi on z piosenki “Tubthumping” grupy Chumbawamba, której członkowie wywodzili się z grup anarchistycznych.
Głównym bohaterem dokumentu jest lider tego zespołu, Dunstan Bruce, dziś 61-letni, stateczny starszy pan, którego od czasu do czasu nawiedza postać z najsłynniejszej płyty niegdysiejszej kapeli, kpiąca z jego młodzieńczych ideałów, szczególnie w zestawieniu z obecną rzeczywistością. Bruce decyduje się na odbycie swoistej sentymentalnej podróży, wizytując przyjaciół z czasów młodości. Szuka odpowiedzi na pytania gdzie się podział żar, jaki cechował ich jeszcze kilka dekad wcześniej, i co tak naprawdę udało im się zrealizować. Interesujący film, w którym przejrzeć się powinni również ludzie zdecydowanie młodsi, mogący już teraz zaznajomić się z kwestiami, które z pewnością powrócą do nich za 30 czy 40 lat.
Na złej drodze
Aubrey Plaza gra tu Emily, młodą kobietę starającą się znaleźć sposób na spłatę wcześniej zaciągniętych długów, co jednak okazuje się niewykonalne harując niemal codziennie od świtu do nocy w podrzędnej pracy. Otrzymanie lepszej, mimo niezłych umiejętności graficznych, staje się niemożliwe ze względu na wcześniejszy wyrok sądowy. Nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca w systemie, bohaterka - z początku niechętnie - decyduje się na uczestnictwo w kryminalnym procederze, które oczywiście staje się początkiem dużo poważniejszych kłopotów. Obraz Johna Pattona Forda nie ma wielkich ambicji kina społecznego, choć oczywiście oferuje wiele interesujących obserwacji. Jest to jednak przede wszystkim sprawnie zrealizowany thriller, ze świetną główną rolą Plazy, grającej tu postać nieoczywistą, której trudno kibicować, jednocześnie ciężko też - przynajmniej częściowo - nie rozumieć jej motywacji.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych