Dzień Gumy Balonowej? Turbo i inne smaki lat 90.
Zawsze, zanim zacznę proponować teksty na dany tydzień, zerkam do kalendarza, czy mamy w konkretnym dniu jakieś zabawne święto. Takie niekoniecznie poważne, ale po prostu zabawne, które można podpiąć pod popkulturę. A tak się składa, że korzystam na co dzień z tego, który dorzucany jest do PSX Extreme (i nie jest to w żadnym wypadku reklama, korzystam od kilku lat i mocno polecam :)), bo pojawia się tam całkiem sporo zabawnych wydarzeń.
Jednym z nich jest Dzień Gumy Balonowej, przy którym pojawiała się kultowa Guma Turbo. Początkowo nic mi nie zaświtało w głowie, a potem, mimowolnie, poczułem na języku ten smak małego skarbu tamtych czasów. Cóż - może smak to za dużo powiedziane… Dużo więcej radości, niż samo rzucie, oferowały dodatki, które kryły się między papierkiem a samym artykułem spożywczym!
Ale to nic! Ja chciałbym zabrać Was dziś w podróż wehikułem czasu - cofnijmy się tak o… przynajmniej ćwierć wieku. Do lat dziewięćdziesiątych. Serducho od razu zaczyna bić szybciej, a jak wiadomo, najłatwiej się do niego dostać przez żołądek. Z tego względu przygotowałem listę dziesięciu ikonicznych smaków tamtych lat. Wyłącznie takich, które można było kupić w sklepach i jednocześnie takich, które większość dzieciaków z tamtego okresu doskonale kojarzy!
Pałeczki Lodowe
Chemii tam na pewno nie brakowało, ale ten smak czuję do dziś. Przypomnijcie sobie tylko te upalne lato na trzepaku i placu zabaw, a potem zakupy za wiele wartą złotówkę, która pozwalała przynajmniej na dwie takie pałeczki. Otwieranie folii zębami pewnie nie było dobrym pomysłem, ale umówmy się - kto wtedy o tym myślał? Bardzo słodkie, bardzo tanie, a przede wszystkim perfekcyjne, gdy pot spływał z czoła.
Ciepłe Lody
Pozostańmy na moment przy lodach - w chłodniejsze dni zdecydowanie lepiej smakowały te ciepłe. Słodka pianka przykryta czekoladą i ten miękki rożek. Dziś pewnie znalazłbym mnóstwo powodów, żeby na taką słodycz narzekać, ale wtedy, gdy babcia zabierała mnie na spacer i kupowała taki przysmak, byłem w siódmym niebie - serio. Do dziś kojarzy mi się to z czymś na wzór rarytasu.
Gumy Kulki
Wspomniałem przy pałeczkach, że za złotówkę można było kupić dwie. Cóż - to prawda, a w niektórych osiedlowych sklepikach wystarczyło jeszcze na gumę kulkę! Do dziś pamiętam, że jedna kosztowała okrągłe dziesięć groszy! I choć smak pozostawiał wiele do życzenia, to miał w sobie coś magicznego. A jak jeszcze oglądało się wcześniej „Ed, Edd & Eddy”, to przyjemność była podwójna!
Czekotubka
Kolejny rarytas, albowiem nie w każdym sklepie (przynajmniej w moim mieście) można było taką czekotubkę dostać. Prawdziwa pyszność, której prostota aplikowania do buzi oraz odpowiednia dawka słodkości sprawiały, że idealnie nadawało się to na przekąskę podczas zabawy ze znajomymi na dworze. Zresztą - gdy w domu po obiedzie można było wsunąć taką jedną, to zawsze troski znikały!
Oranżadka w proszku
Dobre? Dobre. Kwaśne? Jeszcze jak! A tanie? Oczywiście! I pewnie połączenie tych trzech elementów sprawia, że tak dobrze wspominam te oranżadki w małych, zabawnych opakowaniach. Nie wiem jak Wy, ale u mnie na osiedlu się ich nawet nie rozpuszczało w wodzie! Sypało się je bezpośrednio do buzi i to zapewniało najwięcej frajdy oraz smaku. Dajcie znać, jak to wyglądało w Waszym przypadku!
Maczugi
Wiem, wiem - dziś również są dostępne, ale… Nie smakują tak samo! I będę się przy tym upierał. Żaden smak maczug nie oddaje tego, który był wtedy. Może zmienili formułę, może po prostu coś innego, ale wtedy wszystko było tam w idealnych proporcjach i dosłownie rozpływało się w ustach. Wiele bym dał, żeby znów móc pooglądać Fox Kids, zajadając się paczką chrupek, które tak smakują.
Herbata w granulkach
Kto nie jadł granulowanej, owocowej herbaty łyżeczką, ten nie wie, co to pyszności! Jest coś niesamowitego w tym smakołyku, że w pewnym wieku po prostu przestaje się je jeść, choć wcześniej było się w tym zakochanym. To kolejny przysmak, który kojarzy mi się z czasem spędzanym u babci, gdy mogłem siedzieć z nią w kuchni i wcinać przeróżne opcje smakowe. Na pewno mieliście podobnie.
Andruty
Lekkie, tanie i całkiem smaczne. A ile razy udawało się, że to opłatek! Andruty to jeden z tych smakołyków, które można dostać nawet dzisiaj i właściwie pod względem smaku ani trochę się nie zmieniły. Jasne, dziś, mając nieco więcej kasy, nie trzeba się ograniczać do takiej opcji, ale… Wciąż polecam, jeśli nie jedliście od czasów dzieciństwa, to polecam kupić i przenieść się do tamtych czasów - jak wspomniałem, przez żołądek.
Lift
A na koniec dwa napoje - pierwszym z nich jest gazowany lift, który występował w całej masie opcji. Smaków było mnóstwo, a ja w zasadzie nie potrafiłbym wskazać mojego ulubionego. Każdy był na swój sposób smaczny i pewnie niewiele w tym ze zdrowego żywienia, ale potrafiłem wypić pół takiej butli przy okazji posiedzenia przy jakiejś z gierek na PlayStation. Jakkolwiek to brzmi - troszkę smak gier wideo dla mnie!
Cherry Coke
I „wiśniowa cola”! Kurczę, właściwie nawet nie zauważyłem, kiedy zniknęła ze sklepów, ale pamiętam, że po prostu pewnego dnia, gdy znów miałem na nią ochotę, była już niedostępna. Zniknęła ze sklepów i popularnych automatów z puszkami. A szkoda, bo dawała nieco inne doznania smakowe, niż klasyczna Coca-Cola. Cóż, dziś nawet ta bez cukru o smaku wiśni nie zapewnia podobnych wrażeń. A szkoda!
Przeczytaj również
Komentarze (126)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych