Piraci z Carolco. O filmie, który zatopił kultową wytwórnię filmową z czasów VHS
Bankructwa wielkich firm rzadko bywają efektem jednej nietrafionej inwestycji i podobnie było w przypadku Carolco Pictures, znanej wytwórni filmowej z czasów VHS. W tym wypadku jednak zdecydowanie można wskazać film, który przyczynił się do niego najmocniej. To osławiona “Wyspa Piratów” z 1995 roku, naznaczona wieloma problemami, związanymi ze zmianami scenariusza, wymianą aktorów i wypadkami na planie filmowym.
Jak pokazuje przykład “Gladiatora” pomysły na znakomite produkcje filmowe często rodziły się na planach zupełnie innych obrazów. Podobne rzeczy działy się podczas realizacji “Pamięci absolutnej”. To właśnie tam Arnoldowi Schwarzeneggerowi zaczął chodzić po głowie pomysł, związany z pewnym scenariuszem, na który akurat się natknął. Dotyczył on czasów krucjat religijnych w XI wieku n.e., a choć sam Arnie przyznawał, że wspomniany skrypt wcale nie był tak dobry, okres historyczny w którym został osadzony, tak go zafascynował, że zapragnął zrealizować film. W Verhoevenie odnalazł nie tylko pokrewną duszę, także zainteresowaną tymi czasami, ale również człowieka potrafiącego bardzo szybko wprawić ideę w ruch. Holender bowiem nie tylko porozumiał się ze znanym, choćby ze współpracy z Samem Peckinpahem nad “Dziką Bandą”, Walonem Greenem, który zajął się tworzeniem właściwego scenariusza, ale również z finansującymi w ramach Carolco Pictures “Total Recall” Mario Kassarem i Andrew Vajną, którzy bardzo szybko podpisali umowę na skrypt.
Choć w późniejszym okresie, co barwnie opisuje w książce “Tales from Development Hell” (traktującej o głośnych, a niezrealizowanych projektach filmowych) David Hughes, scenariusz wielokrotnie przechodził różne modyfikacje, aż do momentu gdy spodobał się samemu Verhoevenowi, długo wydawało się, że widowisko historyczne o krucjatach, któremu nadano roboczy tytuł “Crusade”, nabierze realnych kształtów. W owym czasie samo Carolco znajdowało się jednak w trudnym położeniu. Podobnie bowiem jak w przypadku Orion Pictures, mimo wielu kasowych sukcesów, takich filmów jak choćby “Uniwersalny żołnierz”, wspomniana już “Pamięć absolutna”, a przede wszystkim “Nagi instynkt (ponad 350 milionów przy 50 milionach budżetu) i “Terminator: Dzień Sądu” (520 milionów w box office), firma utopiła sporo pieniędzy w innych, wątpliwej jakości projektach.
Należą do nich przede wszystkim biograficzny film “Chaplin”, który przyniósł sporą stratę finansową, podobnie jak thriller “Narrow Margin” i szanowana dziś “Drabina Jakubowa”. Mocno wygórowane potrzeby finansowe stały się również problemem “Crusade” Verhoevena, co do którego miano również zastrzeżenia odnośnie wymowy samego filmu, jak również - tradycyjnej w obrazach Holendra - mocno eksponowanej brutalności. W ostateczności firma zrezygnowała więc z realizowania widowiska historycznego, opłacając już zapisaną w kontrakcie gażę Schwarzeneggera, którego agent bardzo sprytnie wynegocjował zapłatę niezależnie od tego czy produkcja dojdzie do skutku. W Carolco jednak myślano o tym w kategoriach zaoszczędzenia blisko 90 milionów dolarów, planowanego 100-milionowego budżetu “Crusade”, obierając już kurs na zupełnie inny cel…
Zatrudnij żonę - mówili. Będzie bosko - mówili
Na początku lat 90’ duże kłopoty finansowe Carolco były rzeczą, o której dobrze wiedziano w środowisku. Pomimo tego wytwórnia zagwarantowała całkiem spory budżet 60 milionów dolarów na widowisko “Wyspa Piratów”, powierzając jego realizację dobrze już wtedy znanemu, głównie za sprawą “Szklanej pułapki 2” i “Na krawędzi”, Renny Harlinowi. Reżyser mógł potraktować udział w tym przedsięwzięciu jako prezent ślubny, bo dopiero co ożenił się ze znaną aktorką Geeną Davis, co zresztą również wpłynęło na realizację tego obrazu. Harlin zaproponował bowiem producentom obsadzenie w tym filmie swojej żony, na co ostatecznie się zgodzono. Portfolio Davis było do tej pory wyjątkowe i składało się zarówno z ról komediowych, jak i występów w mocno specyficznych produkcjach, takich jak legendarna “Mucha” Davida Cronenberga czy “Sok z żuka” Tima Burtona. To, czego jej ewidentnie brakowało to jednak występ w drogiej superprodukcji.
Takie doświadczenia miał rzecz jasna Michael Douglas, gwiazda niezwykle dochodowych w tym czasie obrazów, takich jak “Nagi instrynkt”, “Czarny deszcz” Ridleya Scotta czy “Miłość szmaragd i krokodyl”. Gwiazdor po dłuższych negocjacjach zgodził się wystąpić w “Wyspie piratów”, ale pod dwoma warunkami. Pierwszy dotyczył wyjątkowo szybkiego uwinięcia się ze zdjęciami do filmu, bo Douglas został już zaangażowany do nowego projektu, jakim był “Prezydent - miłość w Białym Domu”. Drugi warunek dotyczył obecności Geeny Davis. Douglas zastrzegł, że grana przez niego postać ma na ekranie pojawiać się co najmniej tak często jak bohaterka odtwarzana przez Davis. To właśnie tarcia, dotyczące nowej wersji scenariusza, w którym według aktora obecność Williama Shawa została ograniczona, na rzecz większej ekspozycji Morgan Adams, doprowadziły do pierwszego wielkiego problemu, którym okazała się rezygnacja gwiazdora.
Przedstawiciele Carolco gorączkowo poszukiwali właściwego zastępcy dla Douglasa, kierując swój wzrok w stronę takich nazwisk jak choćby Tom Cruise, Daniel Day-Lewis, Keanu Reeves, Liam Neeson, Jeff Bridges, Ralph Fiennes, Charlie Sheen, Russell Crowe, Tim Robbins, Gabriel Byrne i Michael Keaton. Wszyscy odtwórcy mieli odmówić zagrania w tym filmie, więc w ostateczności padło na zdecydowanie mniej znanego Matthew Modine’a , który po występie w “Full Metal Jacket” Stanleya Kubricka nie zagrał już w podobnie głośnym obrazie. Miał jednak niebagatelny atut w postaci wyjątkowej sprawności w fechtunku, niezbędnego w przypadku realizacji filmów o piratach. Mocno zaangażowany w znalezienie następcy Douglasa miał być sam Harlin, a to poskutkowało brakiem właściwej pieczy nad scenariuszem. Ponoć zapoznał się z nim dopiero bezpośrednio przed startem prac nad filmem i nie przypadł mu on do gustu, co doprowadziło do licznych zmian i zdecydowanie opóźniło prace nad tworzeniem widowiska.
Jak się zresztą okazało nie były to jedyne rotacje obsadowe, bo pierwotnie rola Mordechaia Fingersa miała przypaść w udziale Oliverowi Reedowi. Ten jednak, w swoim stylu, podczas jednej z pijackich burd, będąc w towarzystwie kolegów z planu, miał się obnażać przed Geeną Davis i musiał zostać zwolniony. Jego rolę przejął dużo mniej znany George Murcell, a Reedowi, mimo zwolnienia, zapłacono ostatecznie za występ w tym filmie. Mimo tych mocno nietypowych problemów już na początku realizacji filmu, nikt nie spodziewał się, że ostatecznie zakończy się on taką klęską. Projekt był bowiem niezwykle imponujący, a nadzieje budziło zwłaszcza dość dokładne odwzorowanie pirackiego statku z XVII wieku, na które poszły miliony dolarów. Nic jednak dziwnego skoro odtworzenie go zajęło kilka miesięcy i uwzględniało nie tylko wygląd zewnętrzny, ale nawet specjalny system hydrauliczny, sterujący kadłubem i umożliwiający symulowanie ruchów okrętu na wodzie, takich jak kołysanie na fali czy też przechylanie się podczas walk. Całość prezentowała się naprawdę dobrze i była jednym z wielu atutów produkcji, której realizacja wkrótce zaczęła jednak niebezpiecznie przypominać klasyczną drogę przez mękę…
Piracka klątwa
Już w pierwszym tygodniu realizowania zdjęć ekipa napotkała na pierwszy problem, w postaci poważnej kontuzji operatora Olivera Wooda, który spadł z żurawia na jeden ze zbiorników z wodą i złamał nogę. Musiał on zostać zastąpiony Peterem Levy’m, co nastąpiło dopiero po tygodniu i wydłużyło okres zdjęciowy. Nie był to zresztą jedyny tego typu przypadek. Wkrótce bowiem kłótnia Renny Harlina z jednym z członków ekipy zakończyła się jego zwolnieniem, w ramach którego - w geście solidarności z niesprawiedliwie ich zdaniem potraktowanym kolegą - z pracy zrezygnowało kilkadziesiąt osób z planu, co wymusiło poszukiwanie zupełnie nowego zespołu. Kolejnym problemem okazało się uszkodzenie rury hydraulicznej, odprowadzającej nieczystości. To spowodowało wypłynięcie ich wprost do wody, w miejscu w którym planowano nakręcenie zdjęć bohaterów, co oczywiście oznaczało kolejną przerwę, w trakcie której woda została oczyszczona i można było kontynuować prace. Koszty realizacji “Wyspy Piratów” już wtedy mocno przekroczyły kwotę 110 milionów dolarów, a sam Renny Harlin musiał zrezygnować z części własnej gaży, by film w ogóle mógł zostać zrealizowany. W tym momencie zaczęto bowiem oszczędzać już dosłownie na wszystkim.
Pirackie widowisko ostatecznie trafiło do kin w grudniu 1995 roku i nie spotkało się z ciepłym przyjęciem widowni, mimo iż nie miało wtedy wielkiej konkurencji. Nie był to zresztą dobry tydzień dla nowych filmów, bo w tym samym czasie zadebiutowała również komedia Mela Brooksa “Dracula: wampiry bez zębów”, która mimo głośnych nazwisk w obsadzie (Leslie Nielsen, sam Brooks, Anne Bancroft) i 30 milionów dolarów budżetu, zarobiła ledwie 10 milionów. Podobny zysk w box office zanotowała “Wyspa piratów”, co do której krytycy byli zgodni. Z jednej strony bowiem chwalili oni wykonanie statku, sceny akcji, a także soundtrack, a jednocześnie ganili bałaganiarski scenariusz, aktorstwo i sekwencje kaskaderskie.
Ostatni przypadek jest szczególnie interesujący, bo wiąże się bezpośrednio z metodami pracy Renny Harlina, który zachęcał aktorów do wykonywania szczególnie trudnych popisów samodzielnie, co stało się udziałem nawet jego żony. Geena Davis, w materiałach promujących film, tłumaczyła się później z licznych siniaków i zadrapań, których nabawiła się w trakcie realizacji pojedynczych sekwencji. Postawa Harlina w trakcie tworzenia filmu jest również mocno dyskusyjna. Reżyser w późniejszych wywiadach twierdził bowiem, że los Carolco był przypieczętowany jeszcze przed początkiem realizacji pirackiego widowiska, a jednocześnie już w jej trakcie wciąż domagał się kolejnych zmian i dodatkowych zdjęć. Według słów Modine’a z kolei twórca miał zażądać nie tylko dostarczenia na plan zdjęciowy wielu pojemników ze specjalnym, wymyślnym sokiem dla niego i żony, którym ostatecznie raczyli się wszyscy członkowie ekipy zdjęciowej, ale także nieustannie używał aż trzech kamer do rejestrowania wszystkich ujęć, co poskutkowało toną niewykorzystanego materiału i mocno nadwyrężyło budżet.
Niezależnie od tych kontrowersji fakty są takie, że Carolco tuż po kompletnej porażce “Wyspy piratów”, liczonej w setkach milionów dolarów, do dziś jednej z największych klęsk w historii kinematografii, musiała ogłosić upadłość. Potężna klapa filmu na lata, bo aż do premiery “Piratów z Karaibów: Klątwy Czarnej Perły” z 2003 roku, skutecznie pacyfikowała w Hollywood wszelkie pomysły na fabuły skoncentrowane wokół przygód dzielnych marynarzy, a według niektórych wpłynęła negatywnie również na ocenę superprodukcji z kobiecymi bohaterkami, przy okazji robiąc z aktorską karierą Geeny Davis mniej więcej to samo co “Wodny świat” z renomą Kevina Costnera. A być może wystarczyło po prostu posłuchać pewnego wielkoluda z Austrii i zrealizować krwawe widowisko, będące połączeniem “Conana Barbarzyńcy” ze “Spartakusem”, które jeszcze w latach 90’ skutecznie uniknęłoby późniejszych skojarzeń z huntingtonowskim “Zderzeniem cywilizacji”. Atak na WTC skutecznie uniemożliwił bowiem realizowanie jakichkolwiek drogich widowisk ze słowem “krucjata” w tle i tym sposobem kolejny ambitny projekt przepadł na wieki…
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych