Silos (2023) - recenzja, opinia po 2 odcinkach serialu [Apple]. Trochę Seksmisja, a trochę Snowpiercer
Planeta ziemia umiera. Powierzchnia została skażona, powietrze nie nadaje się do oddychania. Cała roślinność, zwierzęta i wszystko inne przepadły. Ludzie żyją w wielkim, 144 piętrowym, podziemnym silosie, który zapewnia im przetrwanie od przeszło 100 lat. To całe, wielkie społeczeństwo, z kastami, tradycjami, strukturami, tajemnicami. Dobrze naoliwiona maszyna, działająca dopóki wszyscy robią, co do nich należy. Tak przynajmniej mają myśleć obywatele. A jak wygląda prawda?
Podstawowa koncepcja serialu (i książki Hugh Howeya) jest raczej prosta i widzieliśmy ją już zrealizowaną w wielu produkcjach. Podzielone hierarchicznie społeczeństwo, żyjące na mocno ograniczonej przestrzeni było już w "Snowpiercerze", bunkier z którego nie można wyjść to "10 Cloverfield Lane", a i nasza "Seksmisja" to przecież ten sam koncept. Tak więc samym pomysłem twórcy świata nie zawojują. Muszą nadrabiać wciągającą linią fabularną. Czy ta jednak faktycznie jest ciekawa?
Silos (2023) - recenzja, opinia po 2 odcinkach serialu [Apple]. Fabuła podana niechronologicznie
Historia po pierwszych dwóch odcinkach zapowiada się na thriller polityczny. Otwarcie serialu można potraktować za prolog. Szeryf Holston (David Oyelowo) i jego żona starają się o dziecko. Udało im się zdobyć pozwolenie na rozmnożenie, lecz mimo usunięcia środka antykoncepcyjnego, wciąż mają problem z zajściem. Żona szeryfa zaczyna podejrzewać, że nie jest to do końca przypadek. Ich historia może wygląda na pojedynczą i samowystarczalną, ale - jak pokazuje drugi odcinek - jest ona niezbędnym kamieniem węgielnym, na którym stać będzie reszta fabuły sezonu. Wydarzenia z premierowego odcinka zapowiadają kilka tajemnic i potencjalnych spisków, nad ujawnieniem których będzie pracowała Juliette (Rebecca Ferguson).
Scenarzyści regularnie serwują nam retrospekcje, tłumaczące (a czasami tylko jeszcze bardziej gmatwające) pewne wydarzenia, nadające im kontekst. To całkiem ciekawie zmontowana intryga, która może ostatecznie zrobić solidne wrażenie. Scenariusz zdaje się w dosyć oczywisty sposób prowadzić do pewnych wydarzeń i odpowiedzi, ale życie nauczyło mnie, że jeśli fabuła zbyt wyraźnie sugeruje jakieś rozwiązanie, to pewnie jest ono jedynie podpuchą. Tak więc, oglądając pierwsze dwa odcinki serialu Grahama Yosta przez cały czas z jednej strony śledziłem wydarzenia, tak jak nam je podają, z drugiej szukałem drugiego dna, wskazówek pozwalających odkryć co naprawdę się tu dzieje. Dlaczego rząd tak bardzo boi się "reliktów przeszłości"? Na co dowód mogą stanowić? Czy powierzchnia rzeczywiście jest skażona, a jeśli tak, to o co chodzi z tym, co widziała jedna z postaci na powierzchni w odcinku numer dwa? Dlaczego ktoś inny musiał zginąć - czy to na pewno było samobójstwo? Jeśli cały sezon da radę utrzymać tę aurę tajemniczości, to czeka nas klimatyczna, dziesięcioodcinkowa jazda.
Silos (2023) - recenzja, opinia po 2 odcinkach serialu [Apple]. Świetna obsada i przykuwający uwagę design
Główną bohaterką serialu ma być odgrywana przez Ferguson pracownica ostatniego, najniższego poziomu Silosu Juliette, co już samo w sobie stanowi gwarancję dobrego poziomu aktorstwa w produkcji Apple, a przecież poza nią w obsadzie mamy jeszcze nazwiska takie, jak Iain Glen, Tim Robins, Common, Geraldine James, czy Will Patton. Nie wszyscy wskakują na ekran od samego początku - na przykład Lorda Friendzone'a (Glen) jeszcze w ogóle nie widziałem, ale myślę że to dobrze, ponieważ najpewniej oznacza to, że zostaną wprowadzeni przed kamerę wraz z istotnymi elementami całej układanki.
Efekty komputerowe zazwyczaj wyglądają bardzo solidnie. Tak naprawdę jedynie raz byłem lekko zniesmaczony tym, co widziałem, ponieważ tak wyraźnie był to obraz generowany komputerowo, ale wolałbym nie mówić, o który moment dokładnie mi chodzi, jako że jest to całkiem mocny spoiler z drugiego odcinka. Tym jednak, co zasługuje na największe brawa, są kostiumy i scenografia. Silos wygląda jak miejsce, w którym ludzie faktycznie żyją, jest przemyślany i nadgryziony już zębem czasu. Oglądanie ludzi w pracy, czy robiących zakłady śmiesznymi, kwadratowymi pieniędzmi albo... 'coś hakerskiego' jest prawie tak samo ciekawe, jak sama intryga. Spece od dekoracji wzorowo odrobili pracę domową, serwując wyraziste, charakterystyczne przestrzenie, różniące się od siebie w zależności od poziomu i klasy ludzi je zamieszkujących. Tak więc wyżej mamy obłe, retro-nowoczesne budowle, na pierwszy rzut oka kojarzące się trochę z pierwszym "Bioshockiem" (choć art deco to nie jest), a już niżej klimat robi się bardziej industrialny, prostszy i bardziej... Brudny. Praktycznie cały czas jest na czym zawiesić oko.
Potencjalnym problemem dla części widzów może być niespieszne tempo budowania narracji. Po dwóch z dziesięciu wszystkich odcinków wciąż nie jestem do końca pewien, czy mamy tu jakiś precyzyjny, fizyczny cel, do którego zmierzamy, czy może linią mety jest bardziej abstrakcyjne odkrycie mocno zawoalowanej przeszłości Silosu i jego początku. Akcja ze sceny na scenę jest jednak na tyle angażująca, że nie myślę nawet za bardzo do przodu, starając się chłonąć to, co dzieje się teraz. To bardzo dobry znak, sugerujący widzom, że scenarzyści skupili się na zbudowaniu produkcji, która będzie utrzymywała zainteresowanie widza cały czas, minuty na minutę, zamiast błądzić w miejscu przez osiem odcinków i nagle wylecieć z toną niespodzianek w ostatnich dwóch godzinach całego projektu. Wiele seriali w dzisiejszych czasach zapomina, że poziom makro jest ważny, ale nie można też zapomnieć o mikro. Choćby tylko z tego powodu zalecam sprawdzić pierwsze dwa odcinki, już teraz dostępne na Apple TV.
P.S. Pozdrawiam użytkownika firebirderek, bez którego "Silos" pewnie by mnie ominął.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych