Duke Nukem - czy obecna poprawność w branży gier pozwoli na powrót Księcia?
Im dłużej, tym gorzej. Prace nad Duke Nukem Forever, czyli ostatnią z dotychczasowych odsłon przygód kultowego „Księcia” ogłoszono w rok po zakończeniu prac nad Duke Nukem 3D. Projekt pisano w oparciu o kilka silników graficznych. Wszystko z powodu nieustannie przedłużających się prac, wewnętrznych konfliktów interesów oraz mentalności producentów rodem z 1995 roku. Tak naprawdę możemy uznać debiut gry za cud, i to tylko dlatego, że gra w ogóle się ukazała. Duke nie daje o sobie znać od tamtej pory. Czyżby nastał kres marki, a może czas bohaterów jego pokroju zwyczajnie przeminął?
Gdy pierwszy raz zetknąłem się z kultowym Duke Nukem 3D, byłem pod wrażeniem treści, choć odniosłem wrażenie, że to wszystko już gdzieś widziałem. Gra koncepcyjnie tkwiła w standardzie Dooma oraz Wolfensteina, choć wyglądała znacznie lepiej. Otoczenie nabrało kolorytu. To już nie były odcienie czerwieni z Dooma czy powtarzające się lochy z Wolfenstein 3D. Tytuł sprzedawał mocarnego protagonistę. Pierwszy występ legendarnego bohatera przypada na 1991 rok. Apogee Software wydaje Duke Nukem. Myślę, że gdyby nie późniejsza ingerencja 3D Realms, marka trafiłaby pod dywan historii o wiele szybciej.
Książe przemocy
Duke Nukem zyskał na osobowości dopiero wtedy, gdy trafił pod opiekę 3D Realms. Wtedy również przemówił, już w Duke Nukem 3D. Pastisz największych twardzieli dawnego Hollywood - Arnolda Schwarzeneggera, Brudnego Harry'ego czy John Wayne'a. Ten ostatni zresztą nosił pseudonim The Duke lub Duke Wayne. Wszystko scalono w postać Duke Nukem'a. Dzisiaj takich bohaterów bardzo rzadko promuje się w grach. Tymczasem mówimy o pewnym, archetypicznym macho z czasów starej szkoły grania. Wprawdzie zastąpiły go młodsze pokolenia, lecz temat jego powrotu wciąż jest aktualny. Przynajmniej w środowiskach fanów, którzy wciąż oczekują jakichkolwiek informacji.
Od debiutu Duke Nukem Forever minęło już prawie 12 lat. Historia pisania tej gry to materiał do zredagowania książki. Mnogość zapadających wówczas decyzji, zmian koncepcji oraz deweloperów powala. Niestety, gra w momencie premiery nie powalała jakością. Przy tylu latach produkcji oraz zmiennych koncepcjach po prostu nie dało się inaczej. Gearbox Software musieli poskładać to, co dostali. Fani po kilkunastu latach doczekali się premiery. Media nie szczędziły negatywnych opinii. Gra technicznie była poniżej oczekiwań. Docenili ją przede wszystkim entuzjaści humoru, jakim charakteryzowała się seria. Duke Nukem nigdy nie uderzało w jakieś poważne tony. Twardziel ratujący ludzkość przed inwazją obcych. Wątek ten, choć stary jak świat zawsze uwarunkowany jest sposobem prezentacji. Bardzo dobrze wypadły odsłony pokroju Duke Nukem: Time to Kill oraz Duke Nukem: Land of the Babes. Gry z perspektywą trzeciej osoby, ulokowane w pełnym trójwymiarze. Z kolei Duke Nukem: Manhattan Project pochylał się w stronę serii z czasów Apogee Software.
Reboot potrzebny od zaraz
Duke Nukem nie potrzebuje spektakularnej historii, by się sprzedać. Schemat bazujący na pojedynczym herosie broniącym ludzkości przed obcą inwazją nigdy się nie zatrze. Widzimy to na przykładzie serii Halo. Nieskomplikowany bohater, sadzący one-linerami, konkretny, czyli taki, który mało gada, a dużo robi. Duke nie jest również żadnym superżołnierzem czy przybranym członkiem rodziny Marvela. To postać z własnym, legendarnym statusem. Bethesda poczyniła mocne postępy, sprowadzając markę Doom ku współczesności. Udało się połączyć dawne obyczaje z nowoczesną formą przekazu. Tego samego potrzebuje Duke Nukem. Obecnie prawa do marki posiada Gearbox Software, lecz studio nie dzieli się chętnie żadnymi informacjami dotyczącymi Księcia. Przypadek Duke Nukema kojarzy mi się ze skromnym bohaterem z dość odległej przeszłości. Pamiętacie Gexa, zieloną jaszczurkę? W czasach PlayStation wydano trzy gry platformowe z jego udziałem. Podobnie jak Duke, Gex był kobieciarzem. I niestety przepadł w odmętach historii. Prawdopodobnie już na zawsze. Jak będzie z Duke'em?
Być może branża gier nie potrzebuje już tego typu bohaterów. Proste teksty, obecność półnagich striptizerek, duża masa mięśniowa, obowiązkowe ciemne okulary i dwie giwery. Lara Croft również znudziła się w swojej pierwotnej wersji, z nadmiernym biustem i pistoletami. Stąd podjęto decyzję o jej „uczłowieczeniu". Patrząc na sukces Crystal Dynamics, można przyznać deweloperom rację w tej dziedzinie. Duke Nukem w łagodniejszej, emocjonalnej wersji? Nikt przecież nie zaprotestuje, jeśli marka kiedykolwiek wróci do łask. Choć Marine z Doom Eternal kipi testosteronem i agresją, co współgra z charakterem rozgrywki. Czasem typowa męskość jest potrzebna. Od lat promuje się inny wizerunek bohaterów w branży gier, z naciskiem na większy ładunek emocjonalny. Czasem mam wrażenie, że twardzieli z dawnych czasów mamy obecnie coraz mniej. Dlatego Książe, wróć! Wiele zależy od właścicieli praw marki. Doom czy Mortal Kombat świetnie radziły sobie dawniej i bawią nas po dziś dzień. Dlaczego miałoby się nie udać z serią Duke Nukem? Oby DN: Forever, wbrew nazwie, nie było ostatnią częścią na zawsze.
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych