Mało znane gry z Dragon Balla, o których pewnie nie słyszeliście
Dragon Ball to potężna marka i jedna z tych, która działała jak największy magnes na wielu dzieciaków, przyciągając ich do świata mangi i anime. Piszę o tym z taką pewnością, gdyż sam jestem jednym z nich. Zakochałem się jeszcze w trakcie emisji serii w polskiej telewizji, a potem już samo poszło. I choć z perspektywy czasu seria o Smoczych Kulach ma sporo wad, to emocjonalnie broni się przed każdą krytyką.
Co ważne, jej popularność przełożyła się także na próby ekspansji innych gałęzi popkultury. I o ile na przykład o produkcjach live-action może lepiej nie wspominać, o tyle w grach wideo nie ma się absolutnie czego wstydzić. Idąc dalej, dzieł bazujących na marce wykreowanej przez Akirę Toriyamę było tak wiele, że w praktyce trudno byłoby je wszystkie zliczyć z pamięci i nie pomylić się choćby o kilka, zapominając o niektórych.
Faktem jest bowiem, że choć takie produkcja jak Legecy of Goku, Kakarot, Xenoverse czy Budokai Tenkaichi znamy doskonale wszyscy (cóż, na pewno większość z nas), to jest wiele tytułów, o których sporo fanów mogło nie słyszeć. Ja sam, pracując nad tą listą, byłem zdziwiony, że znalazło się kilka, których najzwyczajniej w świecie dobrze nie znałem. To jednak bardzo dobrze - będzie co nadrabiać. Tymczasem, zachęcam do lektury!
Dragon Ball: Dragon Daihikyou (1986)
O pierwszych grach zazwyczaj słyszymy dość wiele - w tym przypadku było inaczej. Prawdą jest bowiem, że gra, której tytuł w angielskiej wersji brzmiał „Dragon Ball: The Great Unexplored Dragon Region”, wciąż jest znana zaledwie wąskiemu gronu fanów. Co więcej, jest to jedyny japoński tytuł o Dragon balu, za który nie odpowiadał Bandai! Dziś to oczywiście totalny archaizm, ale zerknijcie sami na materiały!
Dragon Ball: Daimaō Fukkatsu (1988)
Kolejny bardzo interesujący tytuł - tym razem coś na wzór alternatywnej historii, której akcja rozgrywa się w trakcie Sagi King Piccolo. Wszystko zaczyna się jednak sporą różnicą, albowiem w oryginale Krillin ginął podczas turnieju, a w grze wydanej na Famicom, zostaje on tajemniczo zamordowany na terenie wyspy Genialnego Żółwia. Naszym zadaniem jest przede wszystkim dowiedzieć się, jak do tego doszło.
Dragon Ball Z: Kyōshū! Saiyan (1990)
I ponownie Famicom - tym razem produkcja, która bazuje na podobnych założeniach, ale oferuje nam początek Dragon Ball Z (do walki z Vegetą przemienionym z Oozaru). Dokładnie tak, jak miało to miejsce w przypadku poprzedniczki, mamy tu do czynienia z pozycją mieszająca w sobie reguły RPG z rozgrywką bazującą na grze karcianej, w której konkretnie dobierane opcje pozwalają nam popychać fabułę do przodu.
Dragon Ball Z: Super Saiya Densetsu (1992)
A ten tytuł jest również pierwszym, ale w swojej własnej kategorii - produkcji z uniwersum Dragon Ball wydanych na SNES-a. Historia bardzo mocno bazuje na mandze i anime, nie odbiegając od tego, z czym mieliśmy do czynienia w oryginale i w gruncie rzeczy jest usprawnioną wersją dwóch poprzednich tytułów, o których wspomniałem w ramach tego zestawienia. Raz jeszcze karty, choć graficznie jest już dużo lepiej.
Dragon Ball Z: Buyū Retsuden (1994)
Dobra, ale skoro Dragon Ball, to nie można zapomnieć o bijatykach - to przecież esencja samej serii. A taką, o której osobiście nie słyszałem wcześniej, jest wydana w 1994 gra na Mega Drive/Genesis. W tytule mieliśmy do dyspozycji jedenaście grywalnych postaci (zarówno bohaterów, jak i antagonistów) obejmujących sagi Friezy i Cella. Chyba śmiało można nazwać to protoplastą Budokai Tenkaichi (choć bliżej temu do mugenów).
Dragon Ball Z: Idainaru Son Goku Densetsu (1996)
Następna gra w zestawieniu, ale wciąż nie wybiegamy poza Cell Sagę. Niemniej, w przypadku tej bijatyki fabularnie zaczynamy od samego początku Dragon Balla i bierzemy udział w wydarzeniach aż do turnieju, który zorganizował wspomniany w pierwszym zdaniu złoczyńca. I chyba nie ma sensu tu czegokolwiek dodawać? Dobór pojedynków jest zdecydowanie ciekawy i po prostu polecam obejrzeć poniższy materiał.
Dragon Ball GT: Final Bout (1997)
Dragon Ball GT ma wielu fanów i sporą liczbę zwolenników. Nie brakuje osób chwalących innowacyjność serii, a równie wiele jest takich, które krytykują zbytnie odejście od klimatu opowieści o Smoczych Kulach i zapierają się rękami i nogami, iż nie jest to kanon. Być może ze względu na to, tak niewiele gier bazuje na tej części serii. Są jednak wyjątki - a tym największym jest oczywiście Final Bout. Choć, niestety, nie możemy mówić o pozytywnym odbiorze.
Dragon Ball Z: Legendary Super Warriors (2002)
Bardzo ciekawy i definitywnie warty wspomnienia tytuł, który wydany został na GBC. Produkcja pozwalała nam prześledzić całą fabułę Dragon Ball Z (od samego początku, aż po Buu Sagę) dodając do tego kilka bonusów (jak na przykład linia czasowa Future Trunksa). Co ciekawe, mieliśmy tu do czynienia z turową grą karcianą, a dzięki ponad stu różnym opcjom kart, rozgrywka mogła toczyć się całkiem różnie. Słyszeliście o tym tytule?
Dragon Ball Origins (2008)
Przeskakujemy o kilka lat naprzód i naszym oczom objawia się ciekawy tytuł wydany wyłącznie na Nintendo DS. Choć swego czasu o produkcji było głośno, to zdecydowanie nie można zestawiać jej popularności z innymi tytułami wydawanymi w podobnym czasie. A szkoda, bo pomimo wielu wad, podejście było bardzo interesujące - choćby fakt, że w głównej mierze sterowanie oparte zostało o ekran dotykowy!
Dragon Ball: Revenge of King Piccolo (2009)
Na sam koniec naszego zestawienia gra, która zadebiutowała „zaledwie” czternaście lat temu i ukazała się wyłącznie na Wii. Tym razem nie dostaliśmy bijatyki, ale przygodową grę akcji, podczas której mogliśmy poczuć spore ukłucia nostalgii, albowiem fabuła obejmowała historię z oryginalnej serii Dragon Ball. Nie brakowało więc czułych scen, zapomnianych bohaterów i tego charakterystycznego humoru.
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych