Star Wars Jedi 3 - przyszłość Cala zapowiada się arcyciekawie!
Ostatni miesiąc zleciał mi pod znakiem Gwiezdnych Wojen. Wraz z narzeczoną od zera nadrabialiśmy wszystkie aktorskie produkcje, jakie się do tej pory ukazały, a przy tym najważniejszym tytułem w świecie gier wideo było dla mnie w tym czasie Star Wars Jedi: Ocalały. I biorąc pod uwagę celebrację, jaka ma rokrocznie miejsce w maju, to trzeba przyznać, że idealnie mi się to złożyło.
Niemniej, nie zamierzam tu dziś pisać o filmach czy serialach z uniwersum wykreowanego przez George’a Lucasa. Na tapet chciałbym wziąć w tym tekście najnowszą grę od Electronic Arts, która przedstawiła nam kolejne kroki i przygody poznanego przez nas kilka lat temu Cala Kestisa - jednego z Jedi, którym udało się uniknąć śmierci w ramach Rozkazu 66. A będąc bliżej prawdy - chciałbym wziąć na tapet to, jak najnowsza produkcja rzutuje na przyszłość.
Prawdą jest bowiem, że choć Star Wars Jedi: Upadły Zakon dawał nam vibe gry pojedynczej i takiej, która właściwie choć ma otwarte zakończenie, to nie potrzebuje już dalszych części, tak w przypadku Ocalałego sytuacja prezentuje się nieco inaczej. Sam finał jest również otwarty, ale przy tym rozpoczyna nam tyle nowych wątków, że niemal obowiązkowym zdaje się, aby pociągnąć to wszystko dalej.
Przemiana Cala
Star Wars Jedi: Survivor rozgrywa się pięć lat po pierwszej części - dokładnie tyle czasu po całej akcji z Holocronem i wielkim domknięciem historii na pokładzie Modliszki, gdzie każdy z naszych bohaterów zdaje się snuć plany na przyszłość po tym, jak zaszli za skórę imperium. Przerwa sprawiła, że ich drogi się rozeszły, a każdy wybrał swój własny sposób na kontynuowanie życia. Jedni wybrali spokój, inni walkę.
Cal był oczywiście tym, który kontynuował mierzenie się z siłami Imperium - właściwie przez niemal całą odsłonę, choć cały czas się zmienia, do czego zaraz wrócę, powtarza, że nie zamierza więcej uciekać, ani się ukrywać. Koniec końców przeżył w ten sposób większość swojego życia i w gruncie rzeczy można się wreszcie zmęczyć przysłowiowym widokiem swojej facjaty na plakatach z nagrodą za głowę.
Nasz bohater wybiera więc opcję wywalczenia sobie wolności. Wybawienia w tym wszystkim zarówno siebie, swoich bliskich, jak i - na makroskalę - całego kosmosu spod panowania okrutnego reżimu. Im dalej jednak w las, im więcej przygody mija i wraz z kolejnymi odkrywanymi kwestiami, okazuje się, że sytuacja nie jest wcale taka prosta. To rodzi bezsilność, a każdy, kto był kiedyś w takiej sytuacji, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż to w konsekwencji prowadzi do gniewu, nad którym bardzo trudno jest zapanować.
W świecie Rycerzy Jedi to właśnie ta emocja jest największym wrogiem. Może do niej prowadzić wiele innych, ale to ta konkretna jest często bezpośrednim zapalnikiem, który sprawia, że przechodzi się z Jasnej Strony Mocy na tę drugą, ciemniejszą. U Cala w ostatnich godzinach zabawy możemy to obserwować. Nie tylko pod kątem jego nowych umiejętności, ale także zachowań.
Star Wars Jedi III
Końcówka opowieści, albo raczej obserwowanie zachowań Cala, bardzo mocno przywodziło mi na myśl Anakina. Tego jednak, z którym mieliśmy do czynienia mniej więcej z przełomu drugiej i trzeciej odsłony. Takiego, który daje się porwać agresji i chęci zemsty, ale jeszcze nie tego, który pozwala złu zapanować nad swoimi czynnościami. Niemniej ból związany ze stratą i porażkami mocno go przygniata.
I mam nieodparte wrażenie, że właśnie o ten temat zostanie oparta trzecia część Star Wars Jedi. Główny wątek to oczywiście ogarniania Tanalorru, na który udaje się nam przyjaciołom dostać, ale będzie tam wiele pobocznych kwestii. Trzeba się przecież opiekować córką Bode’a, nie pozwolić jej samej dać się strawić Ciemnej Stronie, a przy tym panować nad tym, by ta nie pochłonęła również nas.
Wiele wskazuje więc na to, że będziemy mieli do czynienia z czymś na wzór Anakina, o którym już wspomniałem oraz Ahsoki. Może nie na taką skalę i z tak wielkim humorem (bowiem Star Wars Jedi jest produkcją nieco dojrzalszą niż „Wojny Klonów”), ale wciąż na zasadzie mistrza oraz uczennicy. Mistrza, który sam jeszcze potrzebuje swojego. I choć przemianę Skywalkera opóźniał Obi-Wan u jego boku, o tyle w przypadku Cala ta kłódka została uśmiercona.
Szykuje się więc doprawdy arcyciekawie. Jestem niemal przekonany, że możemy dostać jeszcze większą emocjonalną bombę od dwóch poprzednich części. I szczerze powiedziawszy, właśnie na to liczę. Niech walka dalej gra tam największą rolę, ale jeśli wszystko dopełni się w odpowiedni sposób wątkami związanymi z charakterem postaci, ich rozwojem oraz zgłębianiem psychiki i relacji, to możemy mieć do czynienia z prawdziwym majstersztykiem.
Nie mogę się doczekać!
Tak więc, choć stosunkowo niedawno, bowiem przed tygodniem, ukończyłem moją przygodę w Star Wars Jedi: Ocalały, to już teraz nie mogę się doczekać tego, w którym kierunku pójdzie Electronic Arts w kontekście trzeciej części. Jestem niemal pewien, że planują już kolejne kroki i nie zamierzają zatrzymywać się na tej odsłonie. Przede wszystkim wierzę, że nic nie stanie na przeszkodzie, a po drugie liczę na to, że odpowiednio się za to zabiorą.
Faktem jest bowiem, że może być to takie zwieńczenie trylogii, na jakie wszyscy liczymy. Odpowiednie podejście, konkretny plan, a następnie widowiskowa realizacja - niby proste i wyświechtane frazesy, a w praktyce mogą okazać się kluczowe, by opowieść o Calu stała się jedną z najlepszych produkcji związanych z uniwersum wykreowanym przed kilkoma dekadami przez George’a Lucasa. Zgodzicie się?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Star Wars Jedi: Ocalały.
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych