Duke Nukem, gdzie jesteś? - co dalej z marką, gdzie się podziali jej właściciele
Zrzucanie kolejnych megaton retrofunu na nasze głowy przestaje mi wystarczać. Ostatnio dałem się porwać nostalgii i wróciłem do czasów, gdy na Manhattanie hasały świnie ze strzelbami, a na telebimach dekoltem świeciły imitacje SHB (Super Hot Babe). Księciunio z rok na rok tylko się starzeje i niewiele wskazuje, aby powrócił do swojej mistrzowskiej formy. Dawna ikona męskości w grach dzisiaj nie błyszczy już na firmamencie, lecz zasługi historycznej nie można mu odmówić. Gdzie Ty jesteś, Duke? Przydałby się powrót naszego samca alfa sprzed dekad, i to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Duke Nukem 3D: Megaton Edition to rzetelnie odświeżona wersja klasyki pierwszoosobowych strzelanin. Dobrze, że po latach Książe znalazł jeszcze czas na zabijanie w Duke Nukem: Time to Kill. Twórcy pozwolili mu na spełnienie najskrytszego z marzeń (prawie) każdego faceta na tej planecie, gdy mięśniak trafił do Duke Nukem: Land of the Babes, a podtytuł chyba powiedział Wam już wszystko. Na koniec czekaliśmy na Duke Nukem Forever, czyli materiał na niejedną książkę. Książe, wróć!
Twardziel z humorem
Duke Nukem zjawił się w 1991 roku. Stworzony przez 3D Realms i wydany za pośrednictwem GT Interactive okazał się udaną grą, choć ani ta, ani wydana dwa lata później, Duke Nukem II nie przeszły do historii. Kamieniem milowym dla serii okazał się Duke Nukem 3D. Ten legendarny projekt startował z ośmioma twórcami na pokładzie. Finalnie rozrósł się do parszywej dwunastki. Budżet gry wyniósł 300 tys. zielonych. Duke Nukem 3D miało oferować dwa tryby-z pierwszej oraz trzeciej perspektywy. Z pomysłu zrezygnowano, a my otrzymaliśmy jeden z najlepszych shooterów w dziejach. Duke hulał na silniku Build, który podobnie jak Doom Engine wykorzystywał sprite'y. Wtedy poznałem Duke'a i jego uniwersalne poczucie humoru. „Come get some!” - nie sądziłem, że Duke miał w zwyczaju cytować postacie ze świata filmu, jak Asha z Evil Dead. Duke Nukem 3D to pierwszy i jednocześnie najbardziej udany debiut Jon St. John'a, aktora głosowego wcielającego się w rolę główną. Od kilku dni wracam do tamtych lat za sprawą Duke Nukem 3D: World Tour Anniversary.
Ówczesny wydawca, Gt Interactive zwrócił się do twórców ze studia n-Space z zapytaniem o kolejną grę z udziałem Księcia. Duke Nukem: Time to Kill przeszło w trzeci wymiar. Twórcy zrezygnowali z trybu FPP, stawiając na rozgrywkę w stylu serii Tomb Raider. Akurat Lara Croft dopiero się rozkręcała, zaś w Gt Interactive uznano, że czas na grę przygodową z udziałem księcia. Przez chwilę grę nazywano Duke Raider, co w oczywisty nawiązywało do produkcji autorstwa legendarnego studia Core Design. Recenzenci docenili projekt, choć nie obyło się bez drobnych wytknięć. Niemniej okazało się, że marka jest „elastyczna” i radzi sobie w każdych warunkach, a chodziło rzecz jasna o zmianę perspektywy. Gorzej poradziło sobie Duke Nukem: Land of the Babes, choć sam miło wspominam ostatnią grę cyklu na PlayStation. Dalsze losy Księcia to Duke Nukem: Manhattan Project, który powrócił do samych początków w klasycznym, side-scrollowym ujęciu, choć w trójwymiarowej oprawie. Gdy ujawniono Duke Nukem Forever, wszyscy liczyli na powrót do słynnej formy z 1996 roku.
Grę zapowiedziano już w 1997 roku, zatem rok po wydaniu Duke Nukem 3D. Do prac nad pierwszą wersją wykorzystano silnik Quake II, choć ten nie był jeszcze kompletny. Koszty prac okazały się ogromne, ponieważ samo użycie narzędzi deweloperskich wiązało się z wydaniem kwoty 500 tys. dolarów. Pracowano na pierwszej wersji Quake Engine, natomiast studio miało otrzymać komplet narzędzi, gdy nowa wersja zostanie napisana przez Id Software. Do końca 1997 roku nie udało się tego dokonać. Tymczasem do prasy wyciekły pierwsze materiały. Twórcy nie byli zadowoleni z postępu prac. To długa historia, bo już w czerwcu następnego roku podjęto decyzję o przejściu na Unreal Engine od Epic Games. Ta deweloperska epopeja trwała aż czternaście lat. W tle mieliśmy przepychanki z Take-Two, zwolnienia w 3D Realms, aż w końcu Gearbox Software przejęło sprawę. Duke Nukem Forever debiutowało w 2011 roku. Zdarzali się klienci z wyblakłymi paragonami sprzed czternastu lat, gdy składano zamówienia przedpremierowe. Gra nie sprostała oczekiwaniom, lecz miała swój klimat.
Powrót Księcia
Chcieliśmy powrotu do dawnej formy? Z odpowiedzią przychodzi kolekcja Duke Nukem na konsolę Evercade. To urządzenie przeznaczone dla miłośników retro, opracowane przez brytyjskie Blaze Entertainment. O Duke Nukem Evercade nie zrobiło się jednak głośno za sprawą zawartości, lecz promocji. Fani błyskawicznie wychwycili, że promocyjne artworki są dziełem sztucznej inteligencji. Oberwało się wydawcy, który szybko próbował naprostować sytuację. Autor grafiki, Oskar Manuel użył AI do wygenerowania grafiki promocyjnej. Wydawca zareagował natychmiast po oburzeniu ze strony graczy, obiecując, że materiał ulegnie gruntownej zmianie. „W ciągu doby otrzymaliśmy wspaniały odzew w związku z przeniesieniem serii Duke Nukem na system Evercade w porozumieniu z Gearbox Software. Częścią przedsięwzięcia było zaangażowanie artysty w celu stworzenia odpowiedniej grafiki promocyjnej. Oburzenie niską jakością w social mediach jest dla nas oczywiste z uwagi na wykorzystanie przez grafika metod AI” - czytamy w oświadczeniu. Grafika zniknęła, niesmak pozostaje i wywołał do tablicy szereg dyskusji nt. AI w przyszłości.
3D Realms zostało przejęte przez grupę Embracer Group ponad dwa lata temu. Zabawne, ponieważ to również właściciele Crystal Dynamics, współczesnych autorów przygód Lary Croft. Wiemy jednak, że 3D Realms nie jest tą samą firmą co przed laty. W 2009 roku pojawił się nawet artykuł sugerujący zamknięcie studia, lecz nie doszło do upadłości firmy. W 2015 roku prawa do marki oficjalnie pozostały w Gearbox Software po sądowej batalii z 3D Realms oraz firmą Interceptor. Randy Pitchford, szef studia odpowiedzialnego za sukces Borderlands przyznał, że chciałby robić nową grę z udziałem Księcia. Popełniono nawet pierwsze szkice koncepcyjne, lecz do dziś nie poznaliśmy szczegółów. Nie chciałbym, aby Duke Nukem pozostał reliktem przeszłości, z którym wiążemy miłe wspomnienia. To pierwszy samiec alfa w grach, który pojawił się na długo przed pewnym Duchem Sparty. Dzisiaj przydałby się bardziej niż kiedykolwiek. Wyobraźcie sobie nowego Duke Nukem utrzymanego w formie współczesnych iteracji Dooma, z tym samym humorem i oczywiście głosem Jon St. John'a. "Lets'rock!"
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych