Halo 5: Guardians - w kupie siła, czyli jak Master Chief nie był sam
Bungie stworzyło najlepszy tytuł startowy w historii, Halo: Combat Evolved. Po wielkiej trylogii, zakończonej w 2007 roku, studio uraczyło nas jeszcze za pośrednictwem Halo: Reach na pożegnanie z uniwersum. Schedę po wielkich twórcach przejęło studio 343 Industries. Ich Halo 4 wprowadziło Master Chief'a w nową erę. Punktem kulminacyjnym miało się okazać wydane trzy lata później, Halo 5: Guardians. Wielu upatrywało w narracji gry coś z kultowej części drugiej. John 117 nie działał w pojedynkę i w jednej i w drugiej produkcji.
Chwilę przed debiutem Halo 4, dyrektor kreatywny w 343 Industries, Josh Holmes rozpoczął wstępne przymiarki do tego, jak miałaby wyglądać kolejna gra z uniwersum zapoczątkowanego przez mistrzów z Bungie. Bonnie Ross, menadżerka studia wykonała potężny research, gromadząc uwagi od społeczności fanów gry. Co należy dodać, czego nie powielać i jakich nowości w rozgrywce oczekują gracze? Do firmy przybył Tim Longo, i to on został dyrektorem kreatywnym przy pracach nad Halo 5: Guardians. Jego udział odcisnął piętno na konstrukcji gry.
Microsoft's Avengers
Intro Halo 5: Guardians rozpoczyna się od efektownego wejścia grupy uderzeniowej Ozyrys, na czele z jej kapitanem, Johnem Locke'iem. Reżyseria nie odbiega od scen z udziałem superbohaterów MCU. Piąte Halo było tytułem dość efekciarskim i szybkim. Wszystko z uwagi na cel twórców, jakim było utrzymanie stabilnych 60 klatek na sekundę. Gra pojawiła się w najlepszym roku Xbox One, jeśli pod uwagę weźmiemy ilość produkcji dedykowanych konsoli. Wcześniej pojawiły się Quantum Break, genialne Ori and the Blind Forest, nieco mniej udane, ale ciekawe ReCore, czy czasowy hit, Rise of the Tomb Raider. Halo 5 miało zamknąć ten świetny rok. I zamknęło. Media nie stroniły od pochwał, natomiast gracze docenili miodność rozgrywki, choć nie obyło się bez zgrzytów. Nie wszystkim spodobał się mniejszy udział Master Chief'a.
Ta decyzja wynikała z nowego charakteru rozgrywki, chociaż nie było to cokolwiek rewolucyjnego, ponieważ wcześniejsze odsłony oferowały grę w kooperacji. Master Chief, który dostał od UNSC bardzo długą smycz, zignorował jeden z rozkazów, aby wyruszyć na planetę Meridian, gdzie miała znajdować się Cortana. Gra to jeden wielki pościg. Master Chief robi, co mu się podoba, jak stwierdziła dr. Elizabeth Halsey. W Halo 5: Guardians jest legendą, za którą ruszają członkowie Ozyrysa. Tim Longo okazał się wielkim miłośnikiem drużynowych rozgrywek. Stąd w grze istnieje możliwość współpracy do czterech graczy. Do dzisiaj nie brakuje opinii, że tą decyzją przyćmiono kampanię, czyniąc z niej bardziej fabularny element sieciowych rozgrywek. Sam kompletnie się z tym nie zgodzę.
W tej kosmicznej gonitwie, czyli Master Chief'ie goniącym za Cortaną, Ozyrysem deptającym po piętach najlepszemu ze Spartan i UNSC, które próbuje zapanować nad całym zamieszaniem-jest bardzo dobra historia. Dlaczego mówi się, że Halo 5 ma w sobie coś z Halo 2? To proste. W grze kierujemy poczynaniami aż trzech bohaterów, bo do obsady dołączył Arbiter. A tak formalnie, grywalnych postaci jest więcej. Niektórzy uznają scenariusz gry za "kolejne Tour de France', jak napisał jeden z użytkowników forum NeoGaf. Brak koncentracji na jednym, konkretnym protagoniście (hi, Chief!) jest przyczyną mieszanego odbioru narracji w grze. Przynajmniej tak twierdził Frank O'Connor z 343 Industries. „Sądzę, że różnica w Halo 5 polega na tych ośmiu postaciach, z którymi mamy do czynienia, aby nie były tylko klonami Chiefa, więc postanowiliśmy je scharakteryzować” - tłumaczył w wywiadzie dla redakcji Time. Sam bardzo cenię zarówno twórcy dorobek Bungie jak nową trylogię, którą inicjuje Halo 4, w mojej opinii lider na tle reszty cyklu.
W pogoni za Chiefem
Halo 5: Guardians kończył się cliffhangerem, co również nie spodobało się wielu graczom. Ale czy nawet wielkie Halo 2 nie fundowało podobnego finału? W obu przypadkach mówimy o trylogii, lecz pod okiem innych twórców. Wybór autorów gry co do narracji czyni z Halo 5 grę mocno wyróżniającą się na tle pozostałych odsłon. Halo 4, choć zawierało kilka nowych mechanik, szło dawnym torem, jedynie dodając filmowości do prezentowanych wydarzeń. Piąta część wyszła o krok dalej. Przy czym zawsze doceniałem stan techniczny gry. Utrzymanie 60 klatek na sekundę przy tym poziomie oprawy nie należało do łatwych zadań. Programiści zastosowali ciekawy trik. Rozgrywka na pierwszym planie to oczywiście lepsza wydajność, lecz gdy rzucimy okiem na dalsze tło, zaobserwujemy o połowę mniejszą wartość klatek animacji. Twórcy musieli odnaleźć złoty środek.
Grę ulepszono w działaniu na Xbox One X, natomiast jesienią 2020 roku, Microsoft poinformował o braku dedykowanej aktualizacji dla nadchodzącego Xbox Series X. Producent tłumaczył, że gra i tak zyska na szybkości działania w środowisku mocniejszego hardware'u. Dzisiaj zerknęliśmy wstecz, aby raz jeszcze wziąć pod lupę Halo 5. Czy decyzja twórców dotycząca kampanii w kooperacji wpłynęła na doświadczenie? Sam ukończyłem opowieść dwukrotnie i dwukrotnie w pojedynkę. Myślę, że w Halo 5 nadal bardzo dobrze się gra, a dodanie nowych elementów jak dashe bardzo pozytywnie wpłynęło na fun z rozgrywki. Wreszcie na poziomie Elity miałem równe szanse z SI wrogów. Scenariusz nie odkrył Ameryki, lecz oglądanie starcia Chiefa z Lockiem to sama przyjemność. Sprawdziłem nawet polski dubbing, który nie zhańbił projektu. Gracie jeszcze w Halo 5: Guardians?
Przeczytaj również
Komentarze (32)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych