Dead Space vs. The Callisto Protocol - kosmiczne starcie
Glen Schofield i Shinji Mikami mają wiele wspólnego. Obaj lubują się w horrorach. Obaj stworzyli kultowe serie. Obaj pozostawili swoje dzieła, by tworzyć kolejne i znowu ruszyli w swoją stronę. Co z tego wyniknie? Odpowiedzi przyjdą z czasem. Dzisiaj zderzają się dwa obiekty-planetołamacz USG Ishimura i księżyc Kalisto, wraz z więzieniem Black Iron. Autorskie wizje Schofielda, który nie odpowiada już za żadną z nich. Spróbujemy ustalić tę lepszą koncepcję, choć to nie do końca jest tak proste, jak się wydaje.
Postać Schofielda wywołamy do tablicy jeszcze nie raz. Jego nazwisko poznaliśmy wraz z premierą oryginalnej wersji Dead Space. Wówczas na rynku horrorów zapanowała cisza. Po sukcesie Resident Evil 4 brakowało produkcji o podobnej intensywności oraz nowym poziomie strachu. Visceral Games udało się scalić oba te elementy. Zadanie nie należało do łatwych. Poszukiwanie dr. Nicole przez niemego inżyniera, Isaaca Clarke'a okazało się plonem licznych inspiracji. Widzieliśmy w grze koszmary rodem z Czegoś Carpentera, element zaszczucia z Obcego czy walkę niestroniącą od tej, którą mieliśmy w „Residencie Cztery". Schofield następnie odszedł ze studia, a w zeszłym roku wraz ze Striking Distance wyprodukował The Callisto Protocol, opowieść o wiele bardziej filmową, choć znacznie krótszą. EA Motive uczciło markę Dead Space, wydając rewelacyjny remake, który otworzył złotą passę gatunku w 2023 roku.
Kosmiczne budżety
Zarówno Dead Space (2023), jak i The Callisto Protocol to produkcje wysokobudżetowe, powstające pod kuratelą silnych wydawców, jak EA czy Sony. Tak, wiemy, że Sony nie odpowiada bezpośrednio za wydanie The Callisto Protocol na światowym rynku, lecz producent PlayStation mocno wspierał procesy produkcji. Na liście płac znajdziemy nazwisko blisko 150 pracowników, w tym pracowników z malezyjskiego oddziału PlayStation oraz osób ze studia Visual Arts, które wspomogło twórców w realizacji przerywników filmowych. Tę filmowość gracz obserwuje od pierwszych minut w The Callisto Protocol. Główny bohater, Jacob (Josh Duhamel) zostaje wrzucony do więzienia Black Iron nadzorowanym przez kpt. Ferrisa (Sam Witwer). Striking Distance postawiło na gwiazdorską obsadę, co pożarło znaczną część budżetu, a szereg niedopracowań zaobserwowaliśmy od premiery. Glen Schofield miał wysokie ambicje. W niecały rok od premiery, jego gra dostępna jest w ramach usługi PlayStation Plus. Tę decyzję tłumaczy mocny udział Sony w samej produkcji. Twórcy szybko obniżyli cenę The Callisto Protocol w pierwszym miesiącu od premiery.
Sytuacja z Dead Space jest kompletnie inna. Twórcy z EA Motive, wcześniej odpowiedzialni za całkiem udane Star Wars: Squadrons, mieli bardziej komfortowe zadanie. Mając odpowiedni materiał źródłowy oraz dodatkową inspirację współczesnymi dokonaniami japońskiego Capcomu (Resident Evil 2, 2019) przygotowali solidną renowację. Isaac nabrał autentyczności, bo wreszcie przemówił, czego w oryginalnej wersji nie uświadczyliśmy. The Callisto Protocol przeszło drogę o wiele trudniejszą. Glen Schofield musiał złożyć nową ekipę, uruchomić odpowiednie kontakty, zainicjować preprodukcję i zadbać o ciągłość budżetu. Starania się względnie opłaciły, ponieważ gra, choć nie bez wad, została ciepło przyjęta na rynku. Pewne kwestie wymagały dopracowania, a fabularne rozszerzenie, a tak naprawdę, zakończenie, udostępniono w ramach odpłatnej, popremierowej zawartości. Dead Space pod tym względem to produkt kompletny i nie jest skopiowaną grą 1:1, bo nowi twórcy trochę dołożyli od siebie (misje poboczne, niektóre postacie, nowe pomieszczenia). Ale, to jednak remake, gdzie projekt Striking Distance jest nową, choć bardzo zbliżoną wizją.
Kosmiczne przygody
Obie gry cechuje odpowiednia narracja. Dead Space idzie dawnym szlakiem Visceral Games. Po drodze odkrywamy mroczne tajemnice spisane w skrupulatnie zredagowanej dokumentacji, czy dramatycznych dziennikach audio. W The Callisto Protocol zachowano niemal identyczną spójność w environmetnal storytellingu i obie produkcje pod tym względem są bardzo udane. Glen Schofield często powtarzał w wywiadach przed premierą The Callisto Protocol, że „studio podąża torem sprzed lat". Świat przedstawiony jest potwierdzeniem jego słów. Jako oryginalny twórca Dead Space nie krył zadowolenia z postępów prac nad renowacją tragicznej historii załogi USG Ishimury. Jednak to właśnie Ishimura zapewnia większą różnorodność w rozgrywce, nieco ograniczając filmowość na rzecz gameplay'u. The Callisto Protocol jest bardziej filmem, choć model rozgrywki w pewnych aspektach przewyższa Dead Space. Po pierwsze, walka oraz system animacji postaci. Strój Jacoba składa się kilkudziesięciu ruchomych elementów, a wyjście na zaśnieżoną powierzchnię Kalisto to niezapomniany widok. Przy czym gra trafiła na obie generacje konsol, co przy tej jakości wizualnej uznajmy za osiągnięcie, nawet z pomocą Sony.
Dead Space sprawdza się w kategorii strzelaniny i choć możemy odpowiedzieć bezpośrednim atakiem, The Callisto Protocol zmusza nas do stosowania obu wariantów siły. Sam ogień to za mało, a wybawieniem często okazuje się walka wręcz. Stąd zaprojektowano system unikania wrogich ciosów. A tak naprawdę, wystarczy kręcić analogiem we wszystkich kierunkach, by Jacob z gracją uniknął ataków. Zatem nie taki diabeł straszny, a sprawdziłem tę metodę na najwyższym poziomie trudności, i zadziałało. Czy to oznacza, że The Callisto Protocol jest grą trudniejszą? I tak i nie. Kluczem jest umiejętne wykorzystanie siły ciosu i siły ognia. Isaac Clarke daje nieco więcej kreatywności z uwagi na bogatszy arsenał i większe zróżnicowanie nekromorficznego plugastwa. Co z designem? Tutaj można się spierać, ponieważ więzienie Black Iron często zachwyca wykonaniem, zwłaszcza gdy już zdobędziemy kostium, choć do tego czasu miałem wrażenie, że gram w Obcego 3, ponieważ kolorystyka i sceneria były uderzająco podobne do kultowego filmu Davida Finchera. Ishimura? Siedmioro pasażerów Nostromo byłoby dumne, choć nie ma w niej już takiego retrofuturyzmu. Bardziej przypomina USM Aurigę z Obcego: Przebudzenie.
Bohaterowie, okoliczności historii, wykonanie, mechanizmy rozgrywki i co ważniejsze, okoliczności powstania-która z gier wygrywa to starcie? The Callisto Protocol to nowy projekt, startujący od zera, jedynie bazując na fundamencie Visceral Games. Dead Space jest dziełem rzemieślniczym, ukutym z oryginalnego schematu, dodającym tu i ówdzie, lecz nie jest czymś nowym, wcześniej niespotykanym. To trudny werdykt, choć jako gracz postawiłbym na Isaaca, lecz to Jacob miał trudniejszą drogę na sklepowe półki. The Callisto Protocol nie jest grą złą, jest po prostu innym tworem, o podobnej koncepcji i co ważniejsze, od tego samego twórcy. Dead Space stanowi reinkarnacje kultowej marki w nowoczesnym, świetnym wydaniu. Co wybieracie?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Dead Space (remake).
Przeczytaj również
Komentarze (101)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych