Serial o Harrym Potterze. Wszystko co do tej pory wiemy
Jedną z najbardziej elektryzujących opinię publiczną wiadomości, ze świata filmu i seriali, w tym roku była informacja o tym, że MAX zabiera się za ekranizację jednego z najsłynniejszych cykli w historii literatury fantasy. Mowa rzecz jasna o liczącej sobie siedem tomów historii Harry’ego Pottera, która po ponad 25 latach od czasu premiery pierwszego filmu Christophera Columbusa miałaby otrzymać nową odsłonę.
Na jednym z kwietniowych, branżowych spotkań MAX włodarze Warner Bros. potwierdzili, że już niedługo powstanie nowa produkcja ze świata Harry Pottera. “Nowa” to w tym przypadku jednak gruba przesada, bo choć mowa tu o zaplanowanej nawet na dekadę serii, to jej twórcy nie zamierzają sięgać po nowe postacie czy eksplorować zupełnie inne, być może ledwie zasugerowane w filmach, elementy ukochanego przez fanów na całym świecie uniwersum. Bazą scenariusza do seriali ma być bowiem siedem tomów sagi o młodym czarodzieju, autorstwa J.K. Rowling, które zostały już przeniesione na ekran przez Chrisa Columbusa, Alfonso Cuarona, Davida Newella i Davida Yatesa.
Serial ma być tak wierny literackiemu pierwowzorowi jak tylko się da, uwzględniając wszelkie wątki, które z uwagi na ograniczenia formatu musiały zostać pominięte w produkcjach kinowych. Choć początkowo wydawało się, że będzie on sobie liczyć siedem sezonów, CEO HBO & MAX, Casey Bloys potwierdził, że mowa o projekcie, który ma potrwać dziesięć lat, co sugeruje odejście od zasady “Jedna powieść - jeden sezon”, tym bardziej że na razie nie potwierdziły się sugestie jakoby w ten sam sposób co tomy o Harry’m Potterze miałaby być potraktowana również seria “Fantastyczne Zwierzęta”.
Wszystko jednak okaże się dopiero po ogłoszeniu końca negocjacji w sprawie prawa do ekranizacji książek z J.K. Rowling, które mają się zakończyć w najbliższym czasie. Z punktu widzenia marketingowego jest to absolutnie zrozumiałe, o czym świadczą choćby - cytowane w artykule z Deadline - słowa Davida Zaslava, twierdzącego, że franczyza nie była w ostatnich latach mocno eksploatowana i wciąż ma ogromny potencjał, z czym nie sposób się nie zgodzić.
Kiedy można się spodziewać pierwszego odcinka serii o Harry’m Potterze na serwisie MAX? W tej chwili trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Patrząc jednak na to jak długo medialna korporacja rozwijała swoje wcześniejsze wielkie produkcje, z pewnością należy się uzbroić w cierpliwość. W tym kontekście najczęściej przywołuje się bowiem dwa projekty oparte na twórczość George’a Martina. Pogłoski na temat ekranizacji “Pieśni lodu i ognia” pojawiły się bowiem w styczniu 2007 roku, a pierwszy odcinek “Gry o Tron” miał swą premierę w 2011 roku. Podobnie miała się rzecz w przypadku “Rodu smoka”, dlatego według najbardziej prawdopodobnych prognoz produkcja o młodym czarodzieju mogłaby zadebiutować na serwisie w końcówce 2026, a być może nawet w 2027 roku. Druga z tych dat interesująco współgra z wydaniem pierwszego tomu powieści Rowling, mającego miejsce w czerwcu 1997 roku.
Zupełnie nowe rozdanie
Trzydziestolecie premiery “Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego” mogłoby być zatem idealnym momentem na pojawienie się nowego serialu. Wcześniej jednak ekipa realizująca produkcję będzie musiała podjąć wiele trudnych decyzji, na czele których stoi ta najważniejsza, bo dotycząca castingu. Wiele można było bowiem zarzucić, zwłaszcza dwóm pierwszym, filmom z ośmioczęściowego cyklu, ale z pewnością nie obsadę. To właśnie dzięki doskonałemu wyborowi, właściwie wszystkich najważniejszych ról, fani na całym świecie pokochali filmową adaptację i niewątpliwie to właśnie od wyborów w tym obszarze uzależnione jest ewentualne powodzenia serialu.
Dość oczywistym jest fakt, że do nowej produkcji nie powrócą najważniejsze postacie, takie jak Daniel Radcliffe, Emma Watson czy Rupert Grint. Pojawiają się jednak plotki o tym, że w serialu mógłby wystąpić Tom Felton, który tym razem wcieliłby się w ojca odtwarzanej przez siebie w filmach postaci, Luciusa Malfoya, granego tam przez Jasona Isaacsa. Sam Radcliffe nie wyklucza jakiegoś malutkiego cameo w pojedynczym odcinku, ale na jego większy udział w tym przedsięwzięciu nie ma co liczyć. Aktor w ostatnich latach wyraźnie odcina się od swej najważniejszej roli, chcąc uciec z pułapki typowego zaszufladkowania, na co wskazują przede wszystkim jego przedziwne role, takie jak choćby słynne pierdzące zwłoki w “Człowieku-scyzoryku”, niedawnych zdobywców Oscara za “Wszystko Wszędzie Naraz” Daniela Kwana i Daniela Scheinerta, udział w kilku horrorach, jak również nietypowych produkcjach w stylu “Guns Akimbo”. O perspektywie nowej produkcji jak dotąd wypowiada się on jednak ciepło, licząc na twórcze rozwinięcie wątków będących podstawą wszystkich ośmiu filmów w serii.
Wśród spekulacji na temat poszczególnych ról najczęściej Bill Nighy i Benedict Cumberbatch, którzy według typów bukmacherów mają największe szanse na to, by wcielić się w Lorda Voldemorta. Z kolei Charles Dance, najbardziej zapadający w pamięć widzów jako Tywin Lannister, miałby się okazać najlepszym wyborem do roli profesora Albusa Dumbledora, a Nick Frost jest według wielu idealnym następcą - zmarłego w październiku 2022 - Robbiego Coltrane’a jako nowy Hagrid. Jednym z poważnych kandydatów do zagrania Severusa Snape’a ma być Adam Driver.
Najtrudniejszym zadaniem jest jednak rzecz jasna wybór aktorów do głównych ról. Z oczywistych względów będą to bowiem aktorzy nie tak rozpoznawalni, jak choćby ci wcześniej wymienieni, a którzy nie unikną porównań do trójki odtwórców kojarzonych z rolami Harry’ego, Hermiony i Rona w ośmiu obrazach cyklu. Wśród możliwych następców Radcliffe’a najczęściej wymienia się Toby Woolfa, znanego już z filmu “Rare Beasts” i serialu “Pistol”. W kontekście roli Hermiony najczęściej pojawia się całkiem dobrze już znana Bronte Carmichael, znana choćby z “Gry o Tron”, “Andora” czy serii “Wielkie Nadzieje”. Z kolei Joshua Pickering miałby według wielu ekspertów wejść z buty Ruperta Grinta i zagrać Rona Weasley. Ewentualny angaż tych odtwórców wydaje się mocno uzależniony od tego kiedy rozpoczną się prace nad produkcją serii.
Jak widzimy zatem wokół przyszłego serialu wiele jest niewiadomych i dotyczą one także budżetu całego przedsięwzięcia. Aczkolwiek wiele wskazuje na to, że może być to jedna z najdroższych produkcji w historii telewizji, bo włodarze znanej przez laty stacji telewizyjnej, do dziś kojarzonej z serialowymi klasykami, już w przeszłości pokazywali, że kiedy mają w garści pewny hit zapewniają mu odpowiedni budżet. Według doniesień prasowych wyprodukowanie “Rodu Smoka” miało kosztować około 200 milionów dolarów, a sama kampania promująca produkcję, oceniana jako jedna z największych w historii, miała wynieść dodatkowe 100 milionów, w sumie więc przekraczając kwotę jaką Amazon wyłożył na pierwszy sezon “Władcy pierścieni”. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo opowieści o Harry’m Potterze są wciąż ogromną marką, która może przypomnieć o sobie kolejnemu, młodszemu pokoleniu, napędzając jednocześnie renesans twórczości samej J.K. Rowling.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych