Spider-Man: Homecoming – recenzja filmu. Udany powrót Pająka!

Spider-Man: Homecoming – recenzja filmu. Udany powrót Pająka!

Jędrzej Dudkiewicz | 09.07.2017, 08:29

Na takiego Spider-Mana czekaliśmy. Gdy bohater ten pojawił się po raz pierwszy w filmie Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, z miejsca zrobił furorę i sprawił, że oczekiwanie na jego solowy występ (tym bardziej, że z gościnnym udziałem Iron Mana) stało się prawdziwie trudne do zniesienia. Oczekiwania były zatem spore, na szczęście reżyser Jon Watts wywiązał się ze swojego zadania na 4 z dużym plusem.

Po bitwie na lotnisku, podczas której jako Spider-Man mógł pokazać część swoich zdolności, Peter Parker wraca do liceum i próbuje wieść życie normalnego nastolatka. Jest to o tyle trudne, że nie może i nie chce zapomnieć o swoim alter-ego, więc po godzinach lekcyjnych przebiera się i stara pomagać okolicznym mieszkańcom. Niedługo trafi na ślad znacznie poważniejszej sprawy niż drobne kradzieże. Oto groźny Adrian Toomes a.k.a. Vulture sprzedaje przestępcom coraz groźniejszą broń.

Dalsza część tekstu pod wideo

Film rozpoczyna doskonały pomysł, polegający na obserwacji wydarzeń z Wojny bohaterów z perspektywy Petera Parkera, który nagrywa wideorelację swoim telefonem. Świetnie pokazuje to jedną ze stron postaci, która wciąż jest – o czym niekiedy łatwo by można zapomnieć – trochę narwanym nastolatkiem, chcącym być cool i zachowującym się, jak na swój wiek przystało: czyli nie zawsze dojrzale. Z drugiej strony Parkera do działania napędza chęć wykazania się, udowodnienia Tony’emu Starkowi (który pełni tu rolę wujka Bena), że jest gotów na poważne wyzwania i spokojnie może brać udział w misjach Avengersów. Te dwa aspekty charakteru Spider-Mana są świetnie odgrywane, dobrze i konsekwentnie prowadzone, często też dają doskonały efekt komediowy. Bohater przez cały film się czegoś uczy, rozwija i zmienia, innymi słowy dorasta na naszych oczach do roli samoświadomego superbohatera.

Tego Spider-Mana zwyczajnie nie da się nie lubić i duża w tym zasługa Toma Hollanda, który jest w swojej roli znakomity. Chociaż ma ledwie 21 lat, potrafi bezbłędnie oddać nastroje targające Peterem Parkerem, jest też pełen życia i energii, które udzielają się całej produkcji oraz widzom. To prawdziwe, mocno bijące serce Spider-Mana: Homecoming. Holland jest wiarygodny nie tylko wtedy, gdy skacze po dachach, ale też, gdy musi radzić sobie z typowymi problemami nastolatka w liceum (brak większej liczby przyjaciół, wyśmiewanie przez kolegów, zauroczenie piękną dziewczyną, etc.). Pomaga mu w tym bardzo dobrze dobrane i skonstruowane środowisko szkolne, które nie zostało wprowadzone do filmu tylko po to, by tworzyć obowiązkowe, ale nudne tło.

W ogóle drugi plan jest świetny, począwszy od Iron Mana (Robert Downey Jr. już od dawna może grać go z zamkniętymi oczami, ale jak zwykle robi to z wdziękiem i klasą), przez dawno nie widzianego Happy’ego Hogana, po gościnne występy gwiazd seriali takich, jak Orange is the New Black, Dolina krzemowa, czy Better Call Saul. No i last but not least należy wspomnieć o Michaelu Keatonie w roli Vulture’a. Chociaż trudno byłoby uznać, że jest to skomplikowany, fascynujący czarny charakter, to jednak po pierwsze, jego motywacje są czytelne i zrozumiałe, po drugie, nie mają nic wspólnego z „chcę zniszczyć świat, bo jestem zły i tak każe mi scenariusz”. A to więcej niż można powiedzieć o większości złoczyńców z Marvel Cinematic Universe. Sam Keaton zaś bezbłędnie potrafi trafić w odpowiednie tony i sprawić, że Vulture’a da się nie tylko zapamiętać, ale na swój sposób nawet polubić.

Wszystko to podane jest w sposób zgodny z konwencją, bez żadnych eksperymentów i szaleństw, w myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego. Jon Watts korzysta ze sprawdzonej formuły filmów superbohaterskich Marvela, w efekcie czego otrzymujemy dobrze poprowadzony, szanujący widza blockbuster. Jak zwykle pełno tu znakomitego humoru i luzu, stojących na solidnym poziomie efektów specjalnych oraz wpadającej w ucho muzyki. Co ważne, Spider-Man: Homecoming jest bardzo mocno osadzony w uniwersum, nie tylko przez odwołania do Wojny bohaterów i udział Iron Mana, cała działalność Vulture’a jest mocno związana z wydarzeniami z pierwszych Avengersów. A ponieważ już teraz słychać zapowiedzi, że Spider-Man powróci w kolejnych filmach MCU oraz dostanie sequel, śmiało można powiedzieć, że – zgodnie z tytułem – bohater ten w końcu wrócił do domu.

Atuty

  • Znakomity Tom Holland
  • Michael Keaton jako Vulture
  • Humor i luz
  • Muzyka i efekty specjalne

Wady

  • Niekiedy siada trochę tempo
  • Film jest nieco za długi
  • Nie wszystko ma tu sens, ale szybko się o tym zapomina

Marvel, we współpracy z Sony, znów to zrobił: stworzył bardzo dobry film superbohaterski, który dostarcza mnóstwa znakomitej rozrywki.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper