Reklama
Banishers ghosts of new eden

Banishers Ghosts of New Eden to świetny odmóżdżacz od przytłaczających gier AAA

Mateusz Wróbel | 18.02, 16:00

Dokładnie 20 stycznia na stronie opublikowałem tekst, w którym zabawiłem się w typera - stwierdziłem wtedy, że Banishers Ghosts of New Eden będzie pierwszym czarnym koniem 2024 roku. Po zapoznaniu się z materiałami promocyjnymi czułem w kościach, że gra zadowoli fanów twórczości deweloperów odpowiadających za Vampyra, a do tego będzie to solidny odmóżdżacz od przytłaczających zawartością gier AAA.

I nie pomyliłem się. Przygoda Reda oraz Antei w świecie pełnym niespodzianek i przede wszystkim duchów zebrała dość solidne oceny od recenzentów, jak i graczy. Ci pierwsi ustanowili na portalu Metacritic średnią ocen prawie na poziomie 8/10, co oznacza, że jest to solidna produkcja. Druga grupa wypowiada się jeszcze lepiej o rzeczonej grze, bo na platformie Steam posiadacze pozycji wypowiadają się o Banishers Ghosts of New Eden niemalże wyłącznie w superlatywach. Średnia ocen w momencie pisania tekstu to prawie 9/10.

Dalsza część tekstu pod wideo

Widać jak na dłoni, że nawet mając mniej budżetu, da się przygotować produkcję intrygującą, zaskakującą i potrafiąca zapewnić sporo zabawy. Ja sam w omawianym tytule spędziłem przeszło 60 godzin i nie żałuję ani chwili - to była naprawdę świetna opowieść, o której będę pamiętał przez długi czas.

Coś z The Last of Us...

Banishers: Ghosts of New Eden

Od czego by tu zacząć... najlepiej od warstwy fabularnej i jakości zadań pobocznych. Historia przedstawiona w Banishers Ghosts of New Eden jest niesamowicie ciekawa i trzyma w napięciu przez większość przygody. Wcielamy się w pogromców duchów, których drogi niespodziewanie zostają rozłączone, a następnie ponownie połączone - podejmujemy wiele wyborów, które zbliżają lub oddalają nas do danego zakończenia kręcącego się wokół przyszłości protagonistów.

Fabuła ma sporo motywów, choć jej głównym elementem jest pielęgnowanie relacji między Redem a Anteą. Kochankowie muszą przejść przez wiele prób, a od tego pierwszego zależy, jak koniec końców postąpi wobec swojej ukochanej. W trakcie zabawy wiele razy zadamy sobie pytanie, czy żyjący zasłużył na najgorszy los, abyśmy zbliżyli się do wybawienia osoby, którą kochamy - podobny scenariusz mogliśmy zaobserwować już przy The Last of Us.

Oprócz głównego wątku, który jest zrobiony z jajem, bez niepotrzebnych dłużyzn sztucznie przeciągających czas do ukończenia gry, pozytywnie trzeba wypowiedzieć się też o samych zadaniach pobocznych. Questy te trwają od 30 do 60 minut i za każdym razem opowiadają inną historię, która zawsze kończy się wyborem - po zebraniu wskazówek decydujemy, czy nawiedzenie żyjącej osoby ma sens, czy wydamy na nią wyrok i zbierzemy esencję zbliżającą do jednego z zakończeń, czy też uznamy, że człowiek wciąż stąpający po świecie żywych nie przegiął i powinien w dalszym ciągu współpracować z daną społecznością. A zaufajcie mi, zadania te często nie mają happy endu i rzadko kiedy zadowolimy wszystkich. Co jest też wyśmienite - zakończenie wątku nie występuje po podjęciu decyzji, a dopiero po wykonaniu jeszcze jednej aktywności, która podsumowuje nasz wybór.

...i też trochę sosu z God of Wara

Banishers

Nie samą opowieścią i wyborami Banishers Ghosts of New Eden żyje. Produkcja ma również bardzo klimatyczny świat, który zaskakuje swoją różnorodnością - raz trafiamy na bagna, kiedy indziej na zaśnieżone góry, a innym razem na pola uprawne. Każdy z regionów ma także swój własny wachlarz aktywności nieobowiązkowych - nie mylcie jednak tego z przedmiotami kolekcjonerskimi, bo samych znajdziek jest bardzo mało.

Zamiast tego otrzymaliśmy coś w rodzaju God of Wara - niszczymy gniazda, zabijamy elitarnych przeciwników, trafiamy do zaświatów czy szukamy skarbów, a wszystko to po to, aby zwiększyć swoje atrybuty, zdobyć nowe, rzadkie surowce potrzebne do ulepszenia ekwipunku czy też odblokować coraz to lepsze elementy wyposażenia. Wykonywanie więc tychże celów jest w idealny sposób wynagradzane, bo każda odhaczona aktywność sprawia, że Red oraz Antea stają się coraz to potężniejsi.

Bardzo przyjemna jest też eksploracja - Antea co jeden wątek główny odblokowuje nową zdolność, która niszczy barykady na drogach odblokowanych już wcześniej. Coś takiego widzieliśmy już przy God of War i ekwipunku Kratosa. Dzięki temu powrót na wcześniejsze ścieżki pozwala wejść do nowych obszarów i zainteresować się kolejnymi aktywnościami. W Banishers Ghosts of New Eden wszystko wydaje się przemyślane, a do tego wyraźne, bo bez jakiejkolwiek pomocy odblokowałem wszystkie tereny - wystarczyło tylko zaglądać do każdej mysiej dziury i wykonywać zadania, które często prowadzą do nowych obszarów, także tych podziemnych.

Banishers Ghosts of New Eden to wielka niespodzianka tego roku!

Banishers: Ghosts of New Eden

Być może w Banishers Ghosts of New Eden trochę gorzej wypada walka, bo do połowy fabuły otrzymujemy dostęp do większości chwytów. Poznajemy też zachowanie przeciwników, a z racji tego, że są oni stworzeni na stosunkowo "jedno kopyto", łatwo poznać ich czułe punkty, które potem będziemy ciągle wykorzystywać. Starć jest sporo, ale z biegiem czasu stają się one łatwe i nudne, gdy po raz 300-setny musimy walczyć z tym samym tułaczem, który zaraz wyskoczy z ciała zwierzęcia czy innego szkieletu.

Tytuł Dont'Nod Entertainment prezentuje się bardzo dobrze pod względem wizualnym, bo tytuł potrafi zauroczyć w wielu miejscach. Zauważyłem jednak, że o ile w lesie, na polach uprawnych czy bagnach nie ma problemu z wydajnością na PlayStation 5, tak spore spadki występują w Forcie Jericho. Oprócz tego - Banishers Ghosts of New Eden to mój czarny koń 2024 roku.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Banishers: Ghosts of New Eden.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper