Reklama
District 9

Nie jesteśmy sami. Dziesięć najciekawszych filmów o inwazji Obcych na Ziemię

Dawid Ilnicki | 06.04, 13:00

Za sprawą netflixowego “Problemu Trzech Ciał”, serialu który powstał na bazie powieści chińskiego pisarza Cixina Liu, w popkulturowym mainstreamie znów znalazła się pozycja opowiadająca o inwazji obcych na naszą planetę, tym razem jednak dająca ludzkości aż 400 lat na przygotowania do niej. Nie jest to pierwsza i zapewne nie ostatnia produkcja o tym, że nie jesteśmy sami we wszechświecie, bo współczesne dzieła z tego nurtu pokazują, że nadal udaje się w nim powiedzieć coś nowego.

Porównując najnowszą produkcję Netflixa do powieści Liu, a także 30-odcinkowego, monumentalnego chińskiego dzieła Tencent Video, należy zauważyć, że w przeciwieństwie do swych poprzedników dzieło D. B Weissa i Davida Benioffa bardzo szybko konkretyzuje problem. Inwazja, jakiej za około 400 lat dokonają przybysze z tajemniczej planety, była w książce Liu dopiero punktem wyjścia do kolejnych dwóch tomów, opowiadających o przygotowaniach ludzkości do spodziewanego starcia, a następnie o miejscu naszej małej planety w  przestrzeni kosmicznej. By uatrakcyjnić fabułę zachodniemu widzowi najnowsza pozycja bardzo szybko odkrywa niemal wszystkie karty, więc wcale nie dziwią te komentarze, które podkreślają, że o ile seria startuje całkiem nieźle, o tyle w kolejnych odcinkach kompletnie traci tożsamość.

Dalsza część tekstu pod wideo

“Problem Trzech Ciał” raczej nie zapisze się w historii telewizji jako jedna z najlepszych produkcji o inwazji obcej cywilizacji, choć trzeba przyznać, że te wyjątkowo nie miały dotąd szczęścia do właściwych twórców. Interesująco prezentował się przed kilkoma dekadami choćby serial “V” z Jane Bader jako przywódczynią kosmitów, których statki zawisły nad największymi miastami świata. Doczekał się on później dwusezonowego remake’u, niestety mocno rozczarowującego, cierpiącego na klasyczne braki typowego telewizyjnego średniaka z pierwszej dekady XXI wieku. Szkoda, bo pomysł jest bardzo dobry i idealnie nadaje się na serię, która mogłaby być podobna choćby do hitu Apple TV+ “For All Mankind” w miejsce eksploracji kosmosu, stawiając jednak problem przygotowań do nieuchronnej inwazji. Szczęśliwie w filmach udawało się to zdecydowanie lepiej. Obok dzieł bardzo poważnych należy wyróżnić pozycje mniej lub bardziej komediowe, często w bezpardonowy sposób rozprawiające się ze współczesnością, używając do tego metafory walki z groźnym przeciwnikiem. 

Oni Żyją

Film Johna Carpentera z 1988 roku od wielu lat przoduje w niemal wszystkich zestawieniach obrazów, które powinny się doczekać solidnego odświeżenia, choćby serialowego w typie “Westworld”. Trudno się zresztą temu dziwić, bo mając na uwadze wciąż pędzący konsumpcjonizm, krytykowany choćby przez ekonomistów i filozofów z nurtu post-wzrostu i wskazywany jako największy problem dzisiejszych czasów, okazuje się, że od końcówki poprzedniego stulecia niewiele się w tym względzie zmieniło. Amerykański twórca połączył te rozważania z klasycznymi gatunkowymi motywami, tworząc produkcję, którą ogląda się dobrze do dziś, nawet jeśli ktoś akurat nie gustuje w najbardziej popularnych teoriach spiskowych.  

Dzień Niepodległości

W tym samym roku do kin na całym świecie weszły dwie widowiskowe superprodukcje, które opowiadały o inwazji obcych w  odmienny sposób. Standardy jeśli chodzi o poważne kino science fiction ustanowił obraz Rolanda Emmericha, do dziś budzący podziw choćby ze względu na używanie praktycznych efektów specjalnych, jakże odświeżających w erze CGI, które przypominają troszkę zestawienie zeszłorocznej “Godzilli Minus One” z ostatnimi, amerykańskimi produkcjami o królu potworów. 

Marsjanie Atakują

“Hej, hej - Mars napada, dookoła ludzi gromada…” inny słynny film 1996 roku, w reżyserii Tima Burtona, zainspirował nie tylko znany kawałek Kazika Staszewskiego, ale również spodobał się ówczesnej europejskiej widowni, gdzie był zdecydowanie popularniejszy niż w Stanach Zjednoczonych. Nie uchroniło to widowisko od komercyjnej klapy, bo kosztujący ponad 100 milionów dolarów obraz zarobił bardzo blisko tej kwoty, nie przynosząc żadnych zysków, ale nadal jest wspominany dobrze. Nie tylko jako hołd złożony kinu science fiction z lat 50’, ale również ze względu na kilka nietypowych ról m.in. Jacka Nicholsona, Annette Bening i Glenn Close.

Żołnierze kosmosu

Owoc kolejnej po “Robocopie” niezwykle udanej współpracy pomiędzy Paulem Verhoevenem i Edwardem Neumeierem to wyjątkowo zjadliwa, okrutna i bardzo brutalna satyra na amerykański przemysł wojenny, która okazała się tak sugestywna, że obrazowi Holendra początkowo zarzucano wręcz gloryfikację przemocy i wojny, a wśród nawiązań - obok klasyki kina science fiction - wymieniano również “Na Zachodzie bez zmian” Ericha Marii Remarque’a, a nawet “Beverly Hills 90210”, obecne tu przede wszystkim ze względu na niezwykle wręcz kiczowate i kompletnie przerysowane aktorstwo. Widowisko jest również triumfem Phila Tippetta, który zaprojektował znakomite modele robali z kosmosu, a na ironię zakrawa dziś fakt, iż w Polsce można ten film oglądać dziś na Disney+. 

Dystrykt 9

Do dziś zdecydowanie najlepszy film Neilla Blomkampa wpuścił sporo świeżego powietrza do mocno zatęchłej formuły kina inwazyjnego, nie tylko ze względu na paradokumentalną formę, ale również na interesujące zestawienie fabuły z realnymi problemami czasów apartheidu w RPA. Przybyli na naszą planetę obcy stają się bowiem uchodźcami, a z kolei bogata firma zainteresowana jest wykorzystaniem ich broni do własnych celów. Całkowicie zasłużona popularność tego filmu mocno wpłynęła nie tylko na udaną karierę reżysera ale również odtwórcy głównej roli, Sharlto Copleya. 

Strefa X

Gareth Edwards od początku swej kariery był uważany za specjalistę od realizowania wciągających widowisk z gatunku science fiction, tworzonych przy pomocy niskiego budżetu. Dowiódł tego nawet jego ostatni film, nominowany za efekty specjalne “Twórca”, który być może fabularnie kompletnie zawiódł, ale wyglądał znakomicie. Anglik zadebiutował filmem “Monsters”, w którym udało mu się w niezwykle sugestywny sposób przedstawić zmieniającą się społeczno-polityczną sytuację, po tym ja na naszej planecie rozbija się sonda , a katastrofa ta powoduje pojawienia się nieznanej formy życia, rozprzestrzeniającej się w niezwykle szybki sposób, co skutkuje oznaczeniem dużej części terenu na granicy z USA i Meksykiem jako skażonej. 

Rebelia

Twórca udanej “Genezy Planety Małp” obecnie pracuje nad filmem “Agent 13”, w którym główną rolę ma zagrać Charlize Theron. Pięć lat temu premierę miało niezwykle udane widowisko z nurtu kina inwazyjnego, opowiadające o działaniach ludzi skupionych wokół ruchu oporu, przeprowadzających zamach podczas uroczystości dziesiątej rocznicy inwazji obcych. Nietypowy punkt wyjścia i wartka akcja połączona z dobrymi rolami sprawiają, że jest to bez wątpienia jedno z bardziej udanych dzieł podgatunku, szkoda tylko że stosunkowo mało znane. 

Na skraju jutra

Motyw pętli czasowej, w jakiej zamknięty zostaje żołnierz walczący z rasą obcych, prawdopodobnie nigdzie indziej nie został wykorzystany w tak dobry sposób, dzięki czemu udało się tu stworzyć kawał świetnego widowiska, w którym odnaleźć powinni się przede wszystkim gracze, z oczywistych względów bardzo dobrze rozumiejący sytuację w jakiej znalazł się bohater, grany przez Toma Cruise’a. 

Nowy początek

Pierwszy z filmów science fiction, zrealizowanych przez Denisa Villeneuve’a, w którym widać pewne elementy wizualne w pełni rozwinięte dopiero w dwóch częściach “Diuny”. W przeciwieństwie do większości tytułów z tego nurtu inwazja obcych nie ma charakteru klasycznego podboju, a odkryciem tego co tak naprawdę chcą od nas istoty z innej planety zajmuje się tu ekspertka od lingwistyki, grana przez Amy Adams.  

Nie!

Po formułę kina inwazyjnego sięgnął dwa lata temu również Jordan Peele opowiadając o mieszkańcach pewnego wąwozu w Kalifornii, którzy stają się świadkami niesamowitych wydarzeń. Ostatniemu dziełu Amerykanina z jednej strony patronuje kino Stevena Spielberga; nieprzypadkowo bowiem “Nope!” porównuje się do “Szczęk” czy “Bliskich spotkań trzeciego stopnia”, a z drugiej bliska jest mu również coraz prężniej rozwijająca się sztuka filmowych esejów. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper