Czy czeka nas jeszcze rewolucja w gamingu? Różnice zdają się coraz mniej zauważalne
Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że w historii branży gier wideo mieliśmy mnóstwo znaczących momentów, które bardzo mocno wpłynęły na jej obecny obraz. Znaczy, jasne, właściwie każda premiera, każdy nowy sprzęt i każda nowa platforma sprawiają, że na osi czasu istnienia można wyznaczyć ważne punkty. Wszyscy możemy mieć swoje własne gamingowe kamienie milowe.
Są natomiast również takie, którymi przypisujemy ogromne znaczenie także obiektywnie. Bo, umówmy się, niezależnie od naszych preferencji, największe premiery AAA, kolejne generacje konsol, czy innowacje niczym Game Pass, zawsze przyciągają uwagę i doprawdy trudno byłoby się spierać o ich wydźwięk. I to nawet mimo faktu, że niezależnie od wymienionych, branża i tak cały czas ewoluuje.
Ale właśnie… Ewoluuje? A może tkwimy w małej stagnacji i raz na jakiś czas dochodzi do przełomowych rewolucji? Cóż - zostałbym jednak przy tym pierwszym, bowiem rozwój jest niepodważalny, choć zdecydowanie nie stały. Wszak w całym tym pędzie są momenty, które możemy sklasyfikować jako właśnie iście rewolucyjne. I nietrudno je wskazać, ale… Jakby się zastanowić - czy będzie ich więcej?
Rewolucja a ewolucja
Choć oba określenia są do siebie bardzo podobne, to jak każdy z nas dobrze wie, mocno się od siebie różnią. W przypadku tego drugiego mówimy o “procesie stopniowego rozwoju” - jeśli chodzi o pierwsze określenie, jest to oczywiście “proces gwałtownych zmian”. Jedno rozłożone w czasie i bardziej dostrzegalne dopiero z pewnej perspektywy, drugie skondensowane, a co za tym idzie, dość szybko zauważalne.
I jak wspomniałem we wstępie, taka ewolucja postępuje niemal cały czas. Są to wszystkie te małe zmiany, które są następstwem rozwoju technologii i cybernetyki. Wiecie, wprowadzenie do świata gier wideo sztucznej inteligencji, kolejne iteracje podzespołów, nowe opcje tworzenia cyfrowych uniwersów, następujące po sobie edycje silników, na których powstają nasze ukochane dzieła…
Ciekawsze jest natomiast zjawisko rewolucji w branży gier wideo. Jakby się bowiem zastanowić, wcale nie mieliśmy wielu momentów, które z pełnym przekonaniem można tak określić. Mowa tu o sytuacjach, w których - jako gracze - doświadczyliśmy przeskoku jakościowego. Na pierwszy rzut oka widać było różnicę i nie trzeba było być zapalonym graczem, aby ją dostrzec.
Co można zawrzeć w ramach takiego terminu? Przeskok z gier 2D na 3D? Bez wątpienia! A może by tak jeszcze się cofnąć i wspomnieć o przejściu z 8 bitów na 16?! Tak, to spora różnica. Taka sama przewinęła się również pomiędzy PlayStation 2, a Playstation 3 - umówmy się wszak, szósta i siódma generacja to niemal dwa różne światy, jeśli zestawimy najlepiej zaprojektowane pozycje.
Czy czekają nas jeszcze takie czasy?
W tym wszystkim pojawia się więc bardzo ważne pytanie - czy jeszcze czekają nas podobne chwile? Czy w niedalekiej przyszłości znów będziemy świadkami rewolucji i przeskoku na miarę dwukrotnie większej liczby bitów, albo dołożenia kolejnego wymiaru? Osobiście tego typu pytania zadaję sobie bardzo często - i równie często spotykam się z podobnymi rozważaniami w Internecie.
Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bowiem faktem jest, że dziś te zmiany są znacznie bardziej kosmetyczne. Oczywiście, gdyby położyć obok siebie Uncharted 4: Kres Złodzieja wydane oryginalnie na PS4 oraz tę samą grę, ale podrasowaną pod kątem PS5, to zobaczymy, jak wiele detali je dzieli. Ba - nikt z nas nie miałbym z tym najmniejszego problemu. I zapewne tylko osoby kompletnie oderwane od branży, mogłyby potrzebować nieco więcej czasu.
Niemniej, gdyby włączyć jedną grę, a po kilku tygodniach drugą, to prawdopodobnie nie będzie tam efektu “wow”. I wiąże się to z tym, że, jak wspomniałem, zmiany są znacznie mniejsze. Albo inaczej - są spore, ale na innym polu. Nie brakuje poprawy oświetlenia, jeszcze większego realizmu mimiki bohaterów, czy ciągłych prac nad fizyką i immersją przedstawionych światów. Wszystko to ma znaczenie.
Nie jest to jedna rewolucja na miarę tych, o których wspomniałem. Nie jest to przeskok i wynika to z tego, jak bardzo gry wideo - w odniesieniu do tych AAA - poszły w filmowość. Niekiedy zakres widoczności jest wyższy, tekstura wody ładniejsza, a ruch ust postaci bliższy rzeczywistemu, ale czy są to zmiany, które wprawiają nas w osłupienie? Cóż, powiem szczerze, nie wydaje mi się.
Co sądzicie?
Koniec końców, odpowiadając na pytanie postawione w tytule wpisu, nie wydaje mi się, abyśmy byli świadkami tak widocznych rewolucji. Być może za wiele lat, gdy VR pójdzie skrajnie do przodu, będziemy mogli niemal żyć w wirtualnej rzeczywistości. Może stanie się coś, co sprawi, że gry będziemy chłonąć większą liczbą zmysłów? Na ten moment trudno powiedzieć i wydaje się, że przynajmniej w najbliższym czasie, deweloperzy będą stawiać na detale.
A jak Wy uważacie? Sądzicie, że nadchodzące lata przyniosą nam prawdziwą rewolucję w branży? A może w dalszym ciągu będziemy świadkami pościgu za jak najlepszą wydajnością, podciąganiem rozdzielczości i urealnienie świata pod kątem zachowań NPC? Niewątpliwie jest to ciekawy aspekt i zdecydowanie zachęcający, by śledzić rozwój gier wideo. Mając bowiem to wszystko na uwadze, wciąż uważam, że niejednokrotnie będziemy zaskoczeni.
Przeczytaj również
Komentarze (108)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych