Ghost of Tsushima podbija PC i... Wcale mnie to nie dziwi. Sony idzie mocno na Steama
Znacie to uczucie, gdy gra, którą przejdziecie, jest tak dobra, że nie możecie przestać o niej myśleć? Chodzi mi o ten stopień fascynacji, iż rodzi się w Wasz poczucie chęci, by doświadczyć tego mogła jak największa liczba osób - by tytuł, który na swój sposób jest ograniczony sprzętowo, mógł trafić do szerokiego grona odbiorców. Tak, by absolutnie każdy miał okazję przekonać się o jego wybitności.
Ja miałem tak kilkakrotnie - zazwyczaj przy okazji premier na wyłączność na PlayStation. Chciałbym, by do każdego trafiały takie pozycje jak Marvel’s Spider-Man, Final Fantasy VII: Remake, God of War, czy wcześniej również Uncharted i pierwsza odsłona The Last of Us. A ostatni raz czułem się tak, gdy debiutował Ghost of Tsushima. Albo, będąc bliżej prawdy, gdy przeszedłem go od deski do deski.
I kilka lat później mogę pisać te słowa z perspektywy premiery rzeczonej produkcji na Steam. Ba, premiery niezwykle udanej. Świetny wynik w kontekście liczby graczy, ogromne zainteresowanie i świetne oceny. Czy można chcieć czegoś więcej? Pewnie nie. Ale też nie będę ukrywał, że niczego innego się nie spodziewałem. To po prostu projekt, który zasługuje na wszystkie pochwały świata.
Ghost of Tsushima
Dla tych, którzy jakimś cudem wciąż nie mieli styczności z tą marką, pozwolę sobie pokrótce nakreślić, o czym właściwie mowa. Otóż, Ghost of Tsushima to gra, która zadebiutowała w 2020 roku pod egidą Sony Interactive Entertainment. Za jej stworzeniem stało natomiast bardzo doświadczone Sucker Punch Productions, które wcześniej zasłynęło wydając na świat serię gier inFamous - tej fanom PlayStation zapewne przedstawiać nie muszę.
W kontekście projektu niemal od samego początku pojawiały się spore oczekiwania. W dużej mierze wiązało się to z faktem, iż miał być on tym ostatecznym pożegnaniem z PS4 na dużą skalę. Większość zakładała, że - jasne - przez kolejne dwa miesiące pojawią się jeszcze gry wyłącznie na poprzednią (z obecnego punktu widzenia) generację, ale domyślano się, iż kolejny duży projekt od Sony kierowany będzie już głównie na tę bieżącą.
Sam tytuł już od pierwszych zapowiedzi był natomiast bardzo chwalony - a ja znalazłem się w gronie zakochanych już na etapie koncepcji. Nie bez powodu przewijały się komentarze o “Assassin’s Creedzie w Japonii”. Jedni fani widzieli w tym spełnienie marzeń o serii związanej ze skrytobójcami, która rozgrywałaby się w Kraju Kwitnącej Wiśni, a drudzy nieco bardziej przyziemną i łatwiejszą w odbiorze alternatywę dla Sekiro.
Cóż, koniec końców obie grupy miały trochę racji w swoim podejściu i choć oczywiście Ghost of Tsushima poszedł własną drogą, to nie jest tajemnicą, iż sprostał oczekiwaniom. Trudno trafić na zawiedzione głosy, bowiem, mówiąc kolokwialnie, zwyczajnie dowieziono. Nie jest częstą sytuacją, że gra, będąca nową marką, cieszy się tak dobrym odbiorem w zbiorowej świadomości. Raz jeszcze jednak powtórzę - w pełni zasłużenie.
Skąd zachwyt?
Pozwolę sobie w tym wszystkim wystawić małą laurkę samej grze. Ghost of Tsushima to dla mnie dalej - pomimo upływu niemal czterech lat od debiutu - projekt bliski doskonałości. Tytuł, który tak bardzo otarł się o moją idealną wizję produkcji w japońskich klimatach, że trudno mi o nim powiedzieć coś złego. Zwłaszcza że wszystkie składowe zdawały się podkreślać nie tylko wizję Nipponu sprzed wieków, ale także funkcjonujące tam ówcześnie założenia, filozofie i wierzenia.
Poczynając od tego, jak kapitalnie udało się przedstawić klimat. Ba, jak świetnie zaprezentowano samą Cuszimę i w jak zgrabny sposób rzucono nas w sam wir wielkich walk. Choć wokół działo się naprawdę sporo, a historyczne znaczenie przedstawionych starć jest ogromne (zresztą, swego czasu popełniłem o tym tekst), to jednak całość jest bardzo mocno skupiona na jednostce - postaci Jina.
Przez to, w jaki sposób funkcjonują wszyscy występujący w grze bohaterowie. Każdy z nich obiera własną drogę, od dziecka szkolony jest według pewnych zasad i do samego końca je wyznaje. Honor ma gargantuiczne znaczenie. Rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu. A oddanie swoim obyczajom i założeniom jest tak mocne, że niemal namacalnie wyczuwalne. Nawet jeśli dobro to tylko perspektywa…
Aż po to, jak wielki nacisk położono na otaczający nas świat. Tutaj nie mamy mini mapy, nie mamy strzałek czy magicznej ścieżki (no, może poniekąd jest), które miałyby prowadzić nas do celu. Robią to wiatr, kierunek liści płynących na wietrze, czy napotykane po drodze lisy. Szintoizm w pełnej krasie i pięknie napisany list miłosny do japońskiej kultury. Jeśli robić otwarty świat, to warto właśnie w taki sposób.
Reasumując…
Cóż więcej można dodać? Posłodziłem tak bardzo, że niektórym trudno może być przełknąć taką dawkę słodyczy. A jednak jestem w pełni świadom moich słów i mam pewność, że za kilka lat również będę skłonny się pod tym podpisać. Sony idzie coraz mocniej w PC, ale jeśli otwiera to nowym graczom szansę na odkrywanie takich wspaniałości jak Ghost of Tsushima, to bardzo dobrze. Niech to idzie w świat.
Koniec końców pozostaje mi chyba tylko napisać, że… Wierzę, iż prędzej niż później dostaniemy kontynuację. Chciałbym sequel, który przynajmniej dorówna pierwszej części i sprawi, że ponownie będą mógł odciąć się od otaczającego mnie świata i całym sobą przenieść się do Kraju Kwitnącej Wiśni. W pełnej jego krasie, ze wszystkimi zaletami i wadami realiów XIII wieku. Niczego mi więcej nie potrzeba.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Ghost of Tsushima Director's Cut.
Przeczytaj również
Komentarze (138)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych