SNES się postarzał? Takich hardkorowych gier próżno szukać gdzie indziej
Po wielkim krachu w 1983 roku przyszłość gier jako przemysłu zachwiała się. Pokolenia Atari poczuły się zmęczone repetycją autorów gier piszących te same gotowce w domowych zaciszach. Był to czas garażowej deweloperki, która zaczęła zjadać własny ogon. Nolan Bushnell przyniósł już raz, niczym mityczny Prometeusz ogień, gdy do barów w Stanach Zjednoczonych trafiły automaty z Pongiem. Nie zanosiło się na powtórkę. Nagle, zupełnie niespodziewanie na rynek wkroczyło Nintendo i podarowało ludzkości Famicoma, magiczne pudełeczko czarujące kolorową, ośmiobitową graficzką. Rynek zaczął się odradzać, a NES bił rekordy popularności. W 1991 roku nadszedł czas jego następcy.
Super Nintendo Enterainment System miało o wiele łatwiejsze zadanie, a decydenci w Nintendo byli przekonani o wielkim sukcesie 16-bitowej maszynki. Był to czas, gdy Nintendo, jako firma z prawie stuletnim rodowodem przystała na techniczny wyścig z Segą. Hiroshi Yamauchi, wnuk wielkiego Fusajiro Yamauchiego, faktycznego założyciela Nintendo, w dniu 9 września 1987 roku ujawnił istnienie SNESa dla redakcji Kyoto Shimbun. Rok później w wywiadzie dla magazynu TOUCH, szef Nintendo potwierdził trwające prace nad Super Mario Bros. 4 (ostatecznie grę nazwano Super Mario World) i Dragon Quest V. W kolejnych dniach zorganizowano pokazy konsoli dla dziennikarzy. Nintendo wyposażyło Super Famicoma w o połowę słabszą jednostkę centralną (CPU) niż w przypadku konkurencyjnej platformy, Segi Mega Drive/Genesis. Atutem nowej konsoli była mocny układ graficzny wykorzystujący Mode 7, co pozwalało na obracanie i skalowanie warstwy tła, linia po linii. Z ciekawostek dodam, że za produkcję układu dźwiękowego odpowiedzialne było...Sony.
Przyszły producent PlayStation dostarczał układ dźwiękowy dla Nintendo jeszcze zanim w głowie młodego Kena Kutaragiego wykiełkował pomysł, aby raz na zawsze odmienić realia konsolowego rynku (PlayStation). Dla graczy poza możliwościami graficznymi równie istotne było wyposażenie kontrolera w sześć przycisków. „Z perspektywy twórcy software'u, świadomość posiadania tylko dwóch przycisków do dyspozycji wiązała się z ograniczeniem w kreatywności, więc dostali ich sześć” - Masayaki Uemura, twórca NESa oraz SNESa przyznał to w jednym z ostatnich wywiadów, jakich zdążył udzielić dla serwisu Nintendo Life. Odszedł od nas 6 grudnia, 2021 roku. Dziękujemy Ci mistrzu za konsolę, która podarowała nam gry, jakich próżno szukać gdziekolwiek indziej. W ramach członkostwa w Nintendo Switch Online możemy dzisiaj zagrać w jedne z najlepszych produkcji dostępnych na tę konsolę. Jeśli wciąż zastanawiacie się nad opłacalnością wykupu subskrypcji, to wierzymy, że poniższa lista być może zachęci Was do nostalgicznej podróży w 16-bitowe czasy. Piękne czasy, dodajmy.
Super Metroid (1994, Nintendo)
„Czekaliśmy, aż zajdzie potrzeba prawdziwej gry akcji i mocarnego powrotu Samus Aran” - Yoshio Sakamoto tak w 2010 roku odniósł się do genezy jednej z najlepszych gier w dziejach marki Metroid. Super Metroid powstało niemal dekadę po debiucie oryginału. Postęp jest zatrważająco udany. Grafika zyskała mocnego kolorytu a gra była dużo szybsza. Samus dysponowała nowym wachlarzem animacji, a struktura gry zaczęła przypominać metroidvanię. Backtracking był na porządku dziennym, natomiast poziom trudności skalował się wraz z odkrywanymi lokacjami. Samus na swojej drodze spotkała Baby Metroida, który uznał ją za swoją prawdziwą mamę. W decydującym momencie dziecko Metroid oddaje życie, aby ochronić bohaterkę. Tę wzruszającą scenę brawurowo odtworzono w Metroid: Other M na Nintendo Wii. Super Metroid to esencja SNESa i smakuje wybornie do dzisiaj.
The Legend of Zelda: A Link to the Past (1991, Nintendo)
Shigeru Miyamoto powiedział kiedyś, że do kreacji Zeldy zainspirowała go natura i nostalgia. Gdy był małym chłopcem często wybierał się na samotne wypady do lasu i jaskiń. Tę dziecięcą ciekawość otaczającej przyrody wykorzystał w The Legend of Zelda: A Link to the Past. Produkcję gry rozpoczęto w 1988 roku i pierwotnie miała ona trafić jeszcze na NES. Decyzja zmieniła się wraz z koniecznością wydania nowej konsoli. Decyzja ta była jak najbardziej słuszna, ponieważ A Link to the Past to przygoda o wiele lepsza od oryginalnej Zeldy. Przez wiele lat była nawet ulubionym tytułem Shinjiego Mikami, ojca serii Resident Evil, co przyznał otwarcie w wywiadzie udzielonym dla redakcji Oficjalnego Magazynu PlayStation w 1999 roku. Jedną z technicznych innowacji była możliwość podpalenia całego rządku krzaków, co wykorzystano również w The Legend of Zelda: Four Sword Adventures. Gra jest dostępna w ramach członkostwa Nintendo Switch Online i po prostu szkoda byłoby jej nie sprawdzić.
Donkey Kong: Country (1994, Rareware)
Bracia Stamperowie tchnęli nowe życie w kultową postać z rodziny Nintendo, od której zaczęła się reputacja firmy w świecie gier wideo. Donkey Kong Contry wykorzystywał sprite'y postaci, co stało się szczególne popularne w połowie lat 90. Teoretycznie, tak ładna grafika nie miałaby prawa bytu na SNES, jednak programiści z Rare opracowali technikę kompresji pozwalającą na upchnięcie jak największej ilości detali i animacji w pojedyncze sprite'y postaci. Nazwano ją ACM (Advanced Computer Modelling). Grafika była prześliczna, a sama rozgrywka bardzo szybka. Gregg Mayles, projektant poziomów inspirował się Super Mario Bros. 3, ale dodał coś od siebie. „Jeśli wyliczysz wszystko dokładnie, to ukończysz poziom szybko i poprawnie” - Donkey Kong Country promowało speedrunning jako jedna z pierwszych gier w historii. Rare wprowadziło również postać Diddy Konga, aby gracz miał poczucie, że nie jest sam. To jedna z najlepszych gier w katalogu Super Famicoma i jest dostępna w ramach Nintendo Switch Online.
Killer Instinct (1994, Rare)
W 1993 roku do Rare przybył Ken Lobb. Wcześniej pracował dla Namco i jego marzeniem stało się opracowanie solidnej bijatyki na konsoli Nintendo. Wtedy jeszcze nikt w Nintendo nie myślał o Super Smash Bros. a rynek bijatyk należał do Street Fightera i Mortal Kombat. Lobb chciał połączyć ich najlepsze cechy w Killer Instinct. Zgodnie z tytułem gra była brutalna, bo i krew tryskała z postaci. Nintendo wciąż nakładało cenzorski kaganiec podległym studiom, lecz przy KI zrobiono wyjątek. Gra koszystała ze sprite'ów oraz prerenderowanego otoczenia co udało się osiągnąć we współpracy z firmą Silicon Graphics. Gra miała trafić na automaty oraz Nintendo 64. Premierę konsoli opóźniono i tym samym zdecydowano się na gorszą konwersję na SNESa, która i tak okazała się jedną z najlepiej wyglądających gier na tę konsolę.
Super Ghouls'n Ghosts (1991, Capcom)
Uważacie, że Dark Souls jest trudne? Zagrajcie w Super Ghouls'n Ghosts a wtedy pogadamy. Za produkcją gry stoi Tokuro Fujiwara, autor jednej z pierwszych gier zawierających elementu survival-horroru, czyli Gone Home. Fujiwara stał również za sukcesem klasycznego Resident Evil. Tymczasem ta gra jest trzecią odsłoną cyklu o Arthurze, rycerzu walczącym ze wszystkim, co żywi się nocą. Przemierzamy cmentarzyska i zamczyska a chmary potworów łypią na nas z obu stron. Przy grze pracował łącznie 50-osobowy zespół, a jednym z debiutantów był Tatsuya Minami, autor m.in. Final Fight II. Sam proces twórczy Super Ghouls'n Goblins był trudny. Gdy ukończono pierwszy level, dalsza produkcja stanęła w miejscu, aby Minami po dwóch latach w końcu zebrał się i wraz z resztą zespołu ukończyli całość. Trudna gra kryje więc za sobą trudny deweloping. Trzecia z krucjat Arthura jest dostępna dzięki Nintendo Switch Online.
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych