Nie tylko Yellowstone. Dziesięć najciekawszych produkcji z Kevinem Costnerem
Do kin własnie wszedł “Horyzont: Rozdział pierwszy”. Premierowa odsłona epickiego westernu, w którym nieprzypadkowo czuć wpływ tak wielkich produkcji jak “Tańczący z Wilkami” czy “Yellowstone”. Reżyserem obrazu jest bowiem Kevin Costner, niegdysiejszy gwiazdor ekranów, który ostatnio - na fali ponownego zainteresowania gatunkiem - wydaje się powracać w glorii chwały.
“Jeśli jesteś czemuś kompletnie oddany, nie ma sprawy, której nie załatwiłbyś po swojej myśli. Pewnego dnia wmówiłem kobiecie, że jestem Kevinem Costnerem. I zadziałało, bo sam w to uwierzyłem!” - powiedział niezrównany Saul Goodman. I jak wiemy, z serialu “Better Call Saul", wcale nie kłamał! Cytat ten z jednej strony wykłada życiowe credo ulubionego serialowego prawnika wszech czasów, a z drugiej przypomina o gwiazdorskim statusie amerykańskiego aktora. Uwielbianego zwłaszcza przez tych, którzy bardzo dobrze pamiętają lata 90’ poprzedniego wieku. Istotnie bowiem Kevin Costner znajdował się w tym czasie na absolutnym topie, łącząc uwielbienie milionów, za sprawą występów w niezwykle popularnych i dochodowych filmach, z sukcesem artystycznym “Tańczącego z Wilkami”, który okazał się wielkim, a jakże niespodziewanym, zwycięzcą oscarowej gali w 1991 roku.
Lata późniejsze były jednak dla tego aktora prawdziwą drogą przez mękę. Wyjątkowo pechowe wydarzenia, połączone ze z roku na rok coraz słabszym nosem do wyboru ról w kolejnych filmach poskutkowały powolnym rozmienianiem się na drobne. Już w kolejnej dekadzie artysta został zmuszony do ratowania budżetu domowego występami w co najwyżej średnich produkcjach. Szczęśliwie dla niego trafił na prawdziwy renesans zainteresowania westernem, już jednak w wydaniu serialowym. To bowiem powszechnie chwalone “Yellowstone” Taylora Sheridana pozwoliło mu na złapanie drugiego oddechu, a także sprawiło, że realizacja takich filmów jak wspomniany już “Horyzont”, na pierwszy rzut oka zdającego się produkcją jakich widzieliśmy już dziesiątki razy, mają obecnie rację bytu. Czekając na seans tego filmu przypominamy dziesięć najciekawszych ról Costnera.
Wielki Chłód
Nieco zapomniany, a w pewnych kręgach kultowy film Lawrence’a Kasdana to w tym zestawieniu pozycja nietypowa. Opowiada on o grupie znajomych, którzy spotykają się na pogrzebie swojego przyjaciela, Alexa. To smutne wydarzenie staje się rzecz jasna okazją do wspomnień, a sam film rzeczywiście jest oparty głównie na dialogu. W rolę Alexa wciela się tu właśnie Costner, który co prawda pierwotnie miał się pojawić w konkretnych scenach w retrospekcjach, ale ostatecznie został z nich wycięty. Kasdan nie był z tego powodu zadowolony, ale jak się okazało, ostatecznie decyzja ta wyszła aktorowi na dobre.
Silverado
Reżyser bowiem - w ramach swoistego zadośćuczynienia - postanowił obsadzić Costnera w swym kolejnym filmie, klasycznym westernie “Silverado”. Grupa rewolwerowców pod przewodnictwem doświadczonego Emmetta (Scott Glenn), który właśnie wyszedł z więzienia, wpada w sidła bandy, dowodzonej przez skorumpowanego szeryfa. Nasz bohater wciela się tu w lekko narwanego brata głównego bohatera, a obaj z czasem postanawiają pomóc mieszkańcom tytułowego miasteczka w pozbyciu się typów spod ciemnej gwiazdy, którzy rzecz jasna od lat ich terroryzują. Obraz nie okazał się w swym czasie wielkim hitem, ale z pewnością zwrócił uwagę widzów na Costnera, który od tego czasu zaczął być coraz chętniej obsadzany w kolejnych filmach.
Nietykalni
Już dwa lata później amerykański aktor zagrał u samego Briana de Palmy i to nie byle jaką, bo historyczną, postać Elliotta Nessa. Wprawdzie początkowo ogłoszono, że wcielić się w niego miał Jack Nicholson, a ofertę miał otrzymać również Don Johnson, rola ta ostatecznie przypadła w udziale Costnerowi. By jak najlepiej się do niej przygotować spotykał się on z byłym agentem FBI Albertem Wolffem, starając się właściwie oddać wszystkie specyficzne gesty twórcy grupy Nietykalnych.
Bez wyjścia
Film Rogera Donaldsona z dzisiejszej perspektywy wydaje się niepozorny, ale wielu utrzymuje, że to właśnie dzięki roli w nim kariera Kevina Costnera nabrała rozpędu. Mamy tu do czynienia z klasycznym thrillerem, będącym zresztą remakiem, mało znanego "Wielkiego Zegara", w którym centralną intrygą jest próba zatuszowania nieumyślnie spowodowanej śmierci. Co ciekawe, o ile w pierwowzorze winowajcą był magnat finansowy, w nowej wersji jest to polityk. Costner gra tu kapitana marynarki wojennej, który przewodzi śledztwu w sprawie zabójstwa kochanki owego dygnitarza, co ostatecznie - w zaskakującym widzów w tym czasie finale - oczywiście kończy się dla niego pomyślnie.
Tańczący z Wilkami
Jeśli potraktować wyreżyserowaną przez Costnera trzygodzinną produkcję jako anty-western to należałoby go opatrzyć dodatkowym przymiotnikiem “familijny”. Nie uświadczymy w nim bowiem, typowego nie tylko dla dzisiejszych czasów, ale także choćby “Wielkiego małego człowieka” Arthura Penna, rozliczania z czasami wojen białego człowieka z rdzennymi mieszkańcami USA. Costner stawia na opowieść o porozumieniu, nie tylko zresztą międzyludzkim, ale również człowieka z naturą. Jasne, że z lekka ckliwym i naiwnym, ale wielu właśnie tego potrzebowało. O jego sile świadczy zaś choćby to, że aktor - w dowód uznanania tego w jaki sposób zostali tu pokazani rdzenni mieszkańcy Ameryki - otrzymał tytuł honorowego członka plemienia Lakotów.
Robin Hood: Książe Złodziei
Być może istotnie nie jest to najlepszy film o bohaterze z lasów Sherwood, ale ze względu na liczne telewizyjne powtórki z pewnością najbardziej znany. Costner był wtedy jeszcze w bardzo dobrej formie, a choć jego amerykański akcent był tu dla niektórych pewnym problemem to jednak w tytułowej roli sprawdza się bardzo dobrze. Potwierdzają to wyniki ówczesnego box office, bo obraz w kinach oglądał się znakomicie, niesiony niezwykłą popularnością nominowanej do Oscara piosenki Bryana Adamsa. I tylko Złota Malina dla Costnera wskazywała na to, że klimat wokół gwiazdora zaczyna się powoli zmieniać.
JFK
Póki co jednak Costner zagrał w kolejnym filmie uznanego reżysera, jakim jest niewątpliwie Oliver Stone. Mowa o “JFK”, które z dzisiejszej perspektywy dość dobrze obrazuje to, że skłonność do wiary w najbardziej odjechane teorie spiskowych zdarza się po obu stronach politycznego spektrum. Obraz Stone’a opowiada bowiem o śledztwie prokuratora Jima Garrisona, granego właśnie przez Costnera, starającego się dociec kto tak naprawdę zabił prezydenta Kennedy’ego. Trzy i pół godziny mija jak z bicza strzelił, co świadczy o sprawności z jaką opowiadana jest ta historia, na którą jednak warto patrzeć z mocnym przymrużeniem oka, bo inaczej można skończyć jak Michael Moore…
Doskonały świat
Film Clinta Eastwooda jest od lat wymieniany jako ten, w którym Costnera pokazuje pełnię swoich aktorskich możliwości. Być może dlatego, że tym razem rezygnuje z grania doskonałego, niezłomnego obrońcy sprawiedliwości, wcielając się w zwykłego oprycha. Po ucieczce z więzienia dwóch zbiegów bierze na zakładnika siedmioletniego chłopca, a za nimi oczywiście rusza pogoń, stawiająca sobie za cel doprowadzenie przestępców do więzienia. Podczas ucieczki, pomiędzy granym przez Costnera Butchem a chłopakiem, zaczyna rodzić się więź, w której ukryta jest magia tego filmu. Szczęśliwie sam Eastwood zdecydował się na rezygnację z obsadzenia w głównej roli Denzela Washingtona, bo to właśnie Costner namówił go, by sam wystąpił w tym filmie.
Wodny świat
Naznaczone wieloma problemami, kuriozalne dzieło można by nazwać odwrotnością sagi o Mad Maxie, bo o ile tam głównym problemem jest niedobór wody u Costnera miał nim być jej nadmiar. Ten okazał się ogromnym problemem także dla ekipy realizującej, bo to właśnie w wielkich akwenach utopiono sporą część ogromnego budżetu, a w pewnym sensie również samą karierę Costnera. Ten po fiasku “Wodnego świata” tak naprawdę nigdy bowiem nie wrócił na szczyt, grając później w coraz słabszych obrazach, na czele z niesławnym “Listonoszem”. Mając jednak świadomość tego jak zakończyła się jego historia obecnie dzieło to robi wrażenie swą odwagą, zwłaszcza zestawiając go z wieloma bezpiecznymi, standardowymi nudnymi blockbusterami, również zaliczającym zresztą finansowe klapy.
Gra o Wszystko
Dwie pierwsze dekady XXI wieku to dla Costnera trudny okres, w którym zagrał w kilku filmach, o których wyjątkowo łatwo zapomnieć. Pomijając renesans zainteresowania westernem, a także rolę ojczyma Supermana, najciekawiej wypada on chyba w filmie Aarona Sorkina, opowiadającym o byłej narciarce, która założyła największy, nielegalny klub pokerowy, z czasem stający się dla niej coraz większym problemem. Costner nie tylko całkiem udanie wcielił się tu w postać ojca głównej bohaterki, ale także - mając dużo większe doświadczenie - doradzał samemu Sorkinowi podczas realizacji filmu
Przeczytaj również
Komentarze (26)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych