Reklama
Alan Wake Remastered

Na te gry czekaliśmy bardzo długo, ale... Było warto!

Kajetan Węsierski | 13.08, 21:30

Gry wideo to wspaniałe medium, które cały czas brnie naprzód. Pewnie nie zabraknie osób, które stwierdzą, że to obecnie najprężniej rozwijająca się gałąź popkultury i… Cóż, nie byłoby w tym dużo przesady. Faktem jest bowiem, że w kolejne produkcje ładowane są coraz większe pieniądze, zatrudnia się coraz głośniejsze nazwiska, a nastawienie na wyniki jest coraz większe. W związku z tym często łatwo o błędy. 

Nie mam tu jednak na myśli tych po premierze. Bardzo często dochodzi do sytuacji, gdzie - niczym w domino - mała zmiana sprawia, że trzeba zaprowadzić prawdziwą rewolucję w projekcie. A to owocuje przesunięciami. Przy największych projektach bardzo łatwo przestrzelić z datą premiery albo ogłoszeniem i sprawić, że gracze będą czekali więcej, aniżeli mogliby chcieć. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I dziś zajmiemy się takimi produkcjami. A ujmując to prościej - przedstawię Wam osiem gier, na których premiery czekaliśmy naprawdę długo (licząc od pierwszych wzmianek), a które koniec końców okazały się naprawdę udane. Jestem przekonany, Drodzy Czytelnicy, że rozpoznacie przynajmniej większość tytułów! Nie przedłużając więc, przejdźmy do rzeczy, a zaczniemy od prawdziwego hitu! 

Alan Wake 

Zaskoczeni? Pewnie nie! Pierwsze wzmianki o projekcie pojawiły się w Remedy Entertainment bardzo szybko, bowiem niedługo po premierze Maxa Payne’a 2. Jeszcze w 2005 roku zapowiedziano prace nad grą podczas E3, a nagrania z prototypu znajdziecie nawet dziś w Internecie. Faktem jest natomiast, że do premiery doszło dopiero w 2010 roku! Troszkę kazano nam czekać, ale było warto. 

Final Fantasy XV

Ależ wycisnęli z nas wtedy ostatnie pokłady cierpliwości, prawda? Dość powiedzieć, że gdy pierwszy raz zapowiedziano projekt (w 2006 roku podczas ówczesnego E3) byłem jeszcze dzieciakiem, a w momencie premiery byłem pełnoletni! Dekadę czekaliśmy od ogłoszenia, aż do premiery. Koniec końców oceny wskazywały jasno, że ci, którzy byli najbardziej cierpliwi, zostali wynagrodzeni kapitalną grą. 

L.A. Noire

Graliście? Na pewno tak! Team Bondi odwaliło tu kawał dobrej roboty, choć - umówmy się - zaliczyli niezły poślizg. Coś, co początkowo miało ukazać się jeszcze w pierwszych latach XXI wieku, zadebiutowało ostatecznie dopiero w 2011 roku. Dziś mało kto o tym pamięta, bowiem mamy w głowie wyłącznie wysoki poziom samej produkcji. Cóż, może kiedyś dostaniemy sequel? Byłoby miło. 

Team Fortress 2

Pisałem niedawno o tym tytule w kontekście najpopularniejszych hero shooterów obecnych czasów. Niekiedy jestem zaskoczony, jak nieśmiertelny ów jest i jak wielu fanów przyciąga. Z drugiej strony, tak długie prace musiały zaowocować. Pierwsze wzmianki o grze pojawiały się jeszcze w ubiegłym wieku - w 1998 roku. Do debiutu musiało minąć jednak sporo kolejnych lat. Tak, jak zapewne pamiętacie, TF2 pojawił się dopiero w 2011. 

Diablo III

Oczekiwania na kontynuację Diablo II, po jego spektakularnym sukcesie, były ogromne. I trudno się temu dziwić. Po kilku latach włóczenia się po znanym świecie, wielu graczy chciało czegoś nowego. Czegoś odświeżonego i dostosowanego do ówczesnych czasów. Ale Blizzard kazał nam sporo poczekać. Choć oficjalna zapowiedź pojawiła się dopiero w 2008 roku, to prace zaczęły się siedem lat wcześniej. A debiut? W 2012. 

Kirby’s Return to Dreamland

Przyznam, że na tę wzmiankę natknąłem się dopiero przy researchu do tego tekstu. Nie znałem wcześniej przypadku klasyka o różowym stworku, a jest niebywale ciekawy! Jak się bowiem okazuje, na premierę trzeba było czekać jedenaście lat. Mało tego, przez cały ten czas twórcy wielokrotnie zmieniali wizję i niemal trzykrotnie zaczynali tworzenie od początku. Cóż, z perspektywy czasu się opłaciło! 

The Last Guardian

A to z kolei przypadek, którego trudno nie kojarzyć. Być może pamiętacie, jak jeszcze w okolicach 2008 roku pojawiły się pierwsze przecieki? Zainteresowanie było wtedy spore, a wyobraźnia mocno pobudzona. Niestety, w międzyczasie studio się posypało, pomysł odszedł w zapomnienie i wydawało się, że już nigdy nikt go nie zrealizuje. No, tu wszedł Fumito Ueda, cały na biało - i doprowadził projekt do końca w 2016. 

OMORI

Ależ świetnie wspominam ten horror! To jedna z tych bardzo niepozornych gier, w które trzeba zagrać samemu, żeby zrozumieć, ile jakości w sobie kryją. Niemniej, troszkę musieliśmy poczekać. Od zapowiedzi do premiery minęło sześć lat, a same prace trwały przynajmniej dekadę (co spowodowane było między innymi zmianą silnika gry). Wszystko mocno się opóźniło, ale gdy już doszło do premiery, to trudno było narzekać. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper