Rick i Morty: the anime (2024)

Rick and Morty: the anime (2024) - recenzja, opinia o serialu [max]. Niby można, ale po co?

Piotrek Kamiński | 15.08, 21:30

Morty siedzi w jakiejś grze, Rick i Summer (chyba) próbują mu pomóc, federacja galaktyczna poluje na Ricka, są roboty, statki kosmiczne i w ogóle nie wiadomo o co chodzi. A, i Morty najwyraźniej ma dziewczynę, o której nie wie, bo jest z przyszłości... Czy coś.

Dan Harmon powiedział kiedyś, że nigdy nie umieści w swoim serialu podróży w czasie, bo raz, że to wręcz zaproszenie dla leniwego scenopisarstwa, a dwa, że wtedy bardzo łatwo się pogubić we własnej historii, a stawka zasadniczo przestaje istnieć, bo zawsze przecież można się cofnąć w czasie i wszystko naprawić. Co prawda, wpisał też w "Ricka i Morty'ego" alternatywne rzeczywistości, które pozwalają na stosowanie podobnych cheatów, ale swojego się trzyma - czasami dosłownie tłumacząc widzowi (najczęściej ustami Ricka), jak dane rozwiązanie różni się od podróży w czasie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czyli co, twórca dzisiejszego serialu, Takashi Sano (autor, między innymi, przerywników w "Fire Emblem: Three houses"), nie ogarnia tematu? A może jego wizja jest zupełnie oddzielnym serialem, ponieważ nie zamierza trzymać się kanonu ustalonego przez Harmona? Szczerze? Wątpię. Sprawy przyszłości i przeszłości rozgrywają się w jakiejś specyficznej rzeczywistości wirtualnej, co już stanowi wystarczające wytłumaczenie, aby móc zamieść wszelkie oskarżenia o łamanie kanonu pod dywan. Tak naprawdę, "Rick & Morty: the anime", jest tworem relatywnie podobnym do oryginału, co zostawia widzów z jednym, ale jakże ważnym pytaniem: po co było go robić? Bo można? W temacie sztuki, jest to, moim zdaniem niewystarczający powód.

Rick and Morty: the anime (2024) - recenzja, opinia o serialu [max]. Sieczką, ale w tym złym znaczeniu

Rick

Jakie hasła najbardziej kojarzą się ze słowem "anime" typowemu laikowi w temacie? Statki kosmiczne i mechy, miecze, nadprogramowa ilość oczu w mocno niestandardowych miejscach, płatki sakury na wietrze, wzdychanie i jęczenie jako połowa wszystkich kwestii, a dla bardziej ogarniętych jeszcze animacja na co trzecią klatkę, czyli osiem na sekundę. No i... Wszystkie te elementy zobaczymy dosłownie w pierwszych minutach pierwszego odcinka. Jasne, płatki kwiatu wiśni w obowiązkowym intrze, ale wciąż! A co, prócz tych elementów do odhaczenia na liście obowiązków oferują nam japońscy Rick i Morty, co odróżnia ich od głównego serialu? Szczerze mówiąc - i owszem, zdaję sobie sprawę, że obejrzałem ledwie dwa z dziesięciu odcinków - moim zdaniem, to nic.

Jak już wspomniałem we wstępie, na ten moment, serial jest fabularnie totalną sieczką. Jasne, jest jeszcze szansa, że wszystkie te, miejscami wyglądające jak dosłownie przypadkowo wsadzone akurat w to miejsce, a nie inne, sceny zbiorą się na koniec w jeden z najlepszych finałów w historii telewizji, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenie pana Sano, jakoś nie do końca jestem o tym przekonany. Powoli zawiązują się jakieś tam wątki, które dalsze odcinki zapewne rozwiążą, ale jeśli po dwóch odcinkach nie tyle nie potrafię powiedzieć dokąd serial zmierza, ale o czym w ogóle jest, to coś tu jest nie tak. Niby dostaliśmy wcześniej kilka shortów z tymi samymi, japońskimi aktorami głosowymi, ale nie wydaje mi się, aby miały one jakiś związek z tym, co tutaj oglądamy. Owijam w bawełnę, ponieważ tak naprawdę nie mam pojęcia, jak opisać fabułę tych dwóch odcinków. Dzieje się w nich bardzo dużo, ale bez kontekstu, bez ciekawego rozwoju wypadków. Jedyne dwa elementy fabuły, które przykuły moją uwagę, to wspomniana już dziewczyna Morty'ego, to co wiąże się z jej wyznaniem z pierwszego odcinka, oraz walka dwóch Ricków. Sprawdzę co dalej, bo to jednak znana marka, ale prawdopodobnie olał bym ciąg dalszy, gdyby nie to.

Rick and Morty: the anime (2024) - recenzja, opinia o serialu [max]. Niby coś innego, a to samo

Morty

Animacja, jak to w anime, jest trochę porwana, ale ponad przyjętą stylistykę, nie rozumiem dlaczego musi tak być. Nie dzieje się tu nic przesadnie trudnego do narysowania, tła nie robią żadnego wrażenia, a postacie są jeszcze prostsze, niż to, do czego przyzwyczaił nas oryginalny serial. Modele postaci są teraz dłuższe, trochę lepiej poddające się typowym, japońskim pozom, ale prócz tego są wręcz rozczarowujące proste - na postaciach nie uświadczymy choćby grama cienia, wszystko jest płaskie, w jakiś tam sposób podobne do oryginału, ale zwyczajnie... Brzydsze. Nie ma tu artystycznego upiększenia, zmiany stylu. Wszyscy wyglądają tak, jakby ktoś próbował narysować Ricka i Morty'ego, ale nie do końca wiedział jak.

Aktorzy głosowi wrócili z wersji japońskiej serialu i, cóż, brzmią nawet nieźle, chociaż azjatycki Rick bardziej kojarzy mi się ze zwykłym dziadkiem, tudzież klasycznym lumpem, niż z geniuszem przesadzającym do granic możliwości z alkoholem. Wersje anglojęzyczne są... Ok (zwykle), choć słychać, że to nie ta sama obsada. Morty wypada bardzo podobnie do oryginału, za to Rick w żaden sposób nie przypomina ani Justina Roilanda ani Iana Cardoniego. Idzie się do nich jednak przyzwyczaić. Czy któraś wersja językowa jest lepsza od drugiej? Na ten moment nie umiem powiedzieć - obie mają plusy, ale przy tym również boleśnie rzucające się w oczy minusy.

"Rick & Morty: the anime" wciąż zdaje się posiadać ducha oryginału, zachowując jego nihilistyczną filozofię i skupioną na zawiłościach fabułę, ale rozciągając je na cały sezon, zamiast oferować widzom skondensowane, samowystarczalne historie. Może i coś z tego będzie, ale na ten moment trudno oprzeć się wrażeniu, że cały ten serial to jedynie próba zarobienia paru groszy na połączeniu znanej marki ze znanym stylem, nie oferująca zbyt wiele w zamian. Obym się mylił. Zdaje się, że przekonamy się w połowie października...

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper