Reklama
Funko Fusion playtest

Sprawdzaliśmy Funko Fusion. Szykuje się mocny konkurent dla serii LEGO?

Iza Łęcka | 16.08, 17:00

Nie ma chyba wśród naszych czytelników osoby, która chociaż nie kojarzyłaby figurek Funko POP, a na pewno znajdą się tacy, którzy niejeden model mają u siebie na kwadracie. Kiedy więc w kwietniu ogłoszono całkowicie nową produkcję, niektórym oczy mogły zabłysnąć. Czy jednak Funko Fusion ma szansę na sukces? Zapraszamy do playtestu.

Historia firmy Funko pokazuje, że mając unikatowy pomysł, który zostaje zrealizowany we właściwym czasie i przy aprobacie coraz większej grupy klientów, można odnieść ogromny sukces. Początki producenta kolekcjonerskich, charakterystycznych figurek jednak nie były aż tak spektakularne, bo kiedy pod koniec lat 90. XX wieku Mike i Claudia Becker zakładali w domu przedsiębiorstwo, ich głównym celem była produkcja nostalgicznych figurek. Kilka lat później firma trafiła pod ręce nowej szefowej, podpisane zostały liczne umowy licencyjne z takimi gigantami jak Disney, Warner Bros., Marvel czy Nickelodeon i marka wystrzeliła. A we wrześniu otrzymamy pierwszą grę wideo czerpiącą garściami z tego wielkogłowego, winylowego świata.

Dalsza część tekstu pod wideo

Funko Fusion jest debiutanckim projektem studia 10:10 Games, którego deweloperzy za punkt honoru przyjęli opracowanie przygodówki akcji z opcją kooperacji – swoistego hołdu dla wielu filmów, seriali czy historii, które przeniosą nas do znanych światów. Zgodnie z założeniami zespołu będziemy przeżywać przygody i najróżniejsze wyzwania, które zostały osadzone w bardzo dobrze znanych realiach jak Jurassic World, Masters of the Universe (He-Man), Szczęki, Chucky, The Thing, Powrót do przyszłości, Niezwyciężony, The Walking Dead i wiele innych. Choć nie mówimy o najgłośniejszych IP Disneya, Marvela czy DC, których figurki Funko POP przecież można kupić, to potencjał na dostarczenie solidnego produktu jest spory. Szczególnie jeżeli uwzględnimy możliwości dopasowania i zróżnicowania gameplayu.

Gra rozpoczyna się w momencie, gdy figurkowy świat zostaje zaatakowany przez niepokojącą fioletową maź. Nasz wielkogłowy bohater szybko odkrywa źródło anomalii – za całe zamieszanie odpowiada Eddy Funko, który pragnie przejąć władzę nad uniwersum. Jako najbardziej nieprzejednany złol wdziera się do znanych z popkultury, filmów oraz seriali światów i dokłada swoje trzy grosze, mieszając ile wlezie i wprowadzając ogólny chaos. Kiedy więc postacie z głównej bazy próbują odzyskać siły, my ruszamy do poszczególnych miejscówek. A jest tam co naprawiać...

Funko Fusion to szalone połączenie znanych marek

undefined

W udostępnionym fragmencie Funko Fusion miałam możliwość poznania dwóch etapów – osadzonego w trylogii Jurassic World oraz w świecie Hot Fuzz. O ile entuzjastom historii o specyficznym parku rozrywki z dinozaurami nie muszę przedstawiać marki Jurassic World, tak na kilka słów wyjaśnienia zasługuje drugi etap. „Hot Fuzz” („Ostre psy”) jest brytyjską komedią kryminalną z 2007 roku, która opowiada o losach londyńskiego policjanta, przeniesionego ze stolicy do małego miasteczka. Sierżant Nicholas Angel wraz z nowym partnerem szybko mają ręce pełne roboty, bo w miejscowości dochodzi do serii podejrzanych wypadków i niepokojących zdarzeń. Tym samym po rozdziałach osadzonych w pełnym roślinności oraz biegających gadów etapie, lądujemy w miejscówce żywcem wyciągniętej z brytyjskich przedmieść, gdzie krew leje się gęsto, nie brakuje makabrycznego i absurdalnego humoru, a my musimy poznać kolejną tajemnicę, korzystając ze sprzętu śledczych.

Już wskazane fragmenty pokazują, że ekipa, czerpiąc ze swoich wcześniejszych doświadczeń, dążyła do dostarczenia jak najbardziej różnorodnego gameplayu – i pod wieloma względami w Funko Fusion jest naprawdę dobrze, chociaż kilka aspektów można jeszcze dopieścić. Sekcje wyciągnięte wręcz żywcem z Jurassic World od początku walą po oczach chaosem – naszym najważniejszym celem jest uratowanie porwanej postaci, lecz by to zrobić musimy przedrzeć się przez zdominowany przez dinozaury park rozrywki, przy okazji realizując kilka zadań, w tym ratunek wybranych istot. Muszę przyznać, że ten element naprawdę mi się podobał. Świat dostosowany do stylistyki Funko POP cieszył oko, mniejsze i większe gady biegały po uliczkach, atakowały zwiedzających, którzy próbowali się ratować, do tego dochodzili poplecznicy Eddy'ego pragnący pokrzyżować nam szyki i zniweczyć nasze starania. A sekwencja pojedynku z największym, winylowym tyranozaurem to jazda bez trzymanki odznaczająca się całkiem dynamiczną – jak na te plastikowe realia – walką.

undefined

Po zabawie z dinozaurami przyszedł czas na wkroczenie w zupełnie inne klimaty. Realia Hot Fuzz od początku biją po oczach brytyjską, spokojniejszą atmosferą, gdzie zamiast biegać od razu z giwerą (przynajmniej na początku!), wchodzimy w buty śledczych i zaczynamy pracę u podstaw, szukając wszelkich śladów zbrodni. Nasze odkrycia powoli prowadzą do dalszych szalonych i intensywnych akcji, lecz ekipa 10:10 Games stopniuje napięcie, pozwalając na zagłębienie się w realia brytyjskiej mieściny, w której dochodzi do serii niepokojących zdarzeń.

Jak twórcy obiecywali dostosowanie mechanik, sekretów oraz smaczków do danego fragmentu i etapu świata, tak też zrobili. Podczas kilku godzin playtestu Funko Fusion dochodzę do wniosku, że walkę i eksplorację świata próbują w wyważonych proporcjach uzupełniać zagadki środowiskowe oraz poznawanie sekretów – choć czasami niestety doświadczamy znaczącego spowolnienia i przedłużania akcji. W przerwach od walki mamy do realizacji kilka zadań. Łączenie sieci elektrycznych, otwieranie zamkniętych, ukrytych przejść (również przy wykorzystaniu rzeźb czy innych elementów ozdobnych lokacji), uruchamianie wody, wyszukiwanie akumulatorów koniecznych do dalszych interakcji, wprowadzanie właściwych kodów, połączenia systemu zabezpieczeń, podglądanie przez przemysłowe sprzęty czy wykorzystywanie kamer do odkrywania kolejnych elementów zbrodni to tylko kilka drobnych zadań, jakie musimy zrealizować. Pomimo przyjemnej aparycji, nasi bohaterowie jednak nie są całkowicie bezbronni...

Projekt przyjemny dla oka

undefined

W każdym świecie Funko Fusion mamy możliwość skorzystania z możliwości czterech postaci – zmian możemy dokonać płynnie w specjalnie do tego przeznaczonych pudełkach na figurki Funko Pop, które są rozmieszczone po mapie i bardzo widoczne. W pudełkach także jesteśmy w stanie się odrodzić, kiedy stracimy życie i posiadamy odpowiednią ilość waluty. Tak więc na etapach z Jurassic World skorzystamy z możliwości Owena Grady'ego, Claire, Barry'ego oraz Kayli, natomiast Hot Fuzz umożliwia sprawdzenie Nicholasa Angela, Doris, Tony'ego Fishera i Danny'ego. Choć twórcy zapewniali o pewnych różnicach pomiędzy wielogłowymi protagonistami, w trakcie zabawy aż tak mocno nie są one odczuwalne – każdy z nich posiada bowiem dostęp do nieco innych pistoletów, broni białej, a także nieco różniących się uników. W gruncie rzeczy jednak tylko w wyjątkowych sytuacjach chętniej sięgniemy po nieco silniejszego Barry'ego i jego tarczy czy skorzystamy ze spluwy Tony'ego. Muszę jednak wspomnieć, że pomimo swojej sztywności, walka w Funko Fusion to sprawne połączenie strzelania ze starciami wręcz – i oczywiście elementami humorystycznymi, które pojawiają się na każdym kroku.

Bohaterowie Funko Fusion mogą także liczyć na pewne wsparcie – i nie mam tutaj na myśli gigantycznego łabędzia, jaki pomoże na etapie Hot Fuzz ;) W lokacjach znajdują się specjalne maszyny po aktywacji umożliwiające wykreowanie potrzebnych przedmiotów (np. trampoliny), broni (granatów) oraz wzmocnień, które pozwalają podreperować zdrowie, wzmocnić siłę czy szybkość podczas starć. Studio 10:10 Games fajnie to sobie wymyśliło, że nawet wypijając puszkę czy butelkę ozdrawiającego napoju lepiej nie zostawiać opakowania na ziemi, a umieścić go w specjalnym koszu – to szansa na kolejne winyle.

Już od pierwszych chwil Funko Fusion oczarowuje całkiem zmyślną, przyzwoitą grafiką. Umówmy się, główne założenia produkcji nie dają twórcom aż tak wielkiego pola do popisu, przez co podczas gry nie zbieramy szczeny z podłogi pod naporem efektownych, wielobarwnych scen z wykorzystaniem ray tracingu, ale „winylowy styl” został w całości wykorzystany i dopasowany nie tylko w wyglądzie postaci, jakimi kierujemy. W trakcie kilkunastogodzinnej rozgrywki możemy otrzymać dostęp nawet do 60 postaci, które sukcesywnie będziemy odblokowywać. W ogóle nadciągająca gra jest po brzegi wypełniona niespodziankami, smaczkami i Easter Eggami z ponad 20 znanych marek, jakie zostały sprytnie dodane do gameplayu.

undefined

Światy produkcji są całkiem rozległe i dopasowane do wykorzystanych realiów. Tutaj trzeba chylić czoła przed twórcami, którzy włożyli sporo pracy w projekty lokacji – wydają się one jak najbardziej przemyślane i stworzone w taki sposób, by zachęcać do odkrywania, szukania i realizacji zadań. Przy tym wszystkim muszę przyznać, że brakowało mi nieco mapki, która choć w pewnym stopniu pozwoliłaby się rozeznać po terenach i sprawiłaby, że nie traciłabym zbędnego czasu na kluczenie po niektórych zakamarkach. Bo choć w bocznych ścieżkach można natrafić na pewne smaczki – ale też kolejne skrzynki z walutą i przydatnymi przedmiotami – tak już w pewnym momencie chcemy trafić prosto do celu, bo w Funko Fusion jest co robić.

Czuć, że deweloperzy z 10:10 Games posiadali doświadczenie w pracach nad serią LEGO – jednym z założycieli przedsiębiorstwa jest Jon Burton, którego historia jest ściśle związana z Traveller’s Tales, a w szeregach ekipy znaleźli się specjaliści pracujący nad starszymi grami LEGO. Lata prac nad angażującymi produkcjami, które przyciągnęły przed ekrany wielu młodszych, jak i starszych graczy sprawiły, że studio w przemyślany sposób łączy przygodówkę osadzoną w wielu światach i korzystającą z wielu marek (ponad 20) z zabawnymi scenami, elementami i żarcikami. Dzięki temu Funko Fusion ma szansę podbić serca także nieco mniej doświadczonych odbiorców. Szkoda jedynie, że w dniu premiery nie otrzymamy możliwości zabawy w kooperacji na kanapie – jak na razie producent poinformował wyłącznie o rozgrywce online.

Funko Fusion ma szansę na sukces podobny do LEGO od TT Games?

Funko Fusion ma wiele elementów, które mogą przesądzić o jego sukcesie. Wykorzystanie marki o światowej popularności oraz przeniesienie jej w naprawdę zmyślne realia, które nie tylko posiadają już własne grona fanów, ale dostarczają całkiem angażującego gameplayu, może spotkać się z bardzo dobrym przyjęciem wśród graczy. Muszę przyznać, że podczas tych kilku godzin przyzwoicie się bawiłam, sporo frajdy sprawiało mi odszukiwanie wszelkich smaczków związanych z Jurassic World oraz Hot Fuzz, które tylko potwierdzały, że studio naprawdę włożyło wiele pracy, by podkreślić unikatowość każdego świata.

Autorzy nadciągającego Funko Fusion muszą jednak mocno zakasać rękawy – i nie mówię tutaj wyłącznie o naprawieniu wszelkich pojawiających się błędów w produkcji oraz niedociągnięć, na jakie można natrafić. Działy odpowiedzialne za promocję muszą postawić na zdecydowane działania i skierowanie ich do konkretnych klientów, bo do końca nie mam pewności, czy wykorzystane IP zwrócą uwagę tej grupy użytkowników, która zagrywa się w serię LEGO. Jednocześnie studio 10:10 Games czym prędzej powinno popracować nad wspólną rozgrywką na jednej kanapie. Bez tego raczej nie ma szans, by gra czerpiąca z Funko przeniknęła tak mocno do świadomości entuzjastów elektronicznej rozgrywki.

Źródło: Opracowanie własne
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper