gamescom 2024 - Mandragora to nowy projekt Primal Game Studio. Platformowy action RPG w posępnym świecie
Jako zaprawiona łowczyni czarownic ze zniszczonej przez Entropię krainy Faelduum, ruszamy na wyprawę, która być może uratuje cały świat. A może doprowadzi do jego zguby, jako że nasza bohaterka zdaje się słyszeć głosy osób, których tam nie ma...
Nie zazdroszczę tego typu grom. Bo prawda jest taka, że "Mandragora" jest jak najbardziej poprawnym tytułem, który już teraz śmiga bez żadnych problemów, może się podobać graficznie i posiada całkiem solidny, choć nie wybitny system walki. W czym więc problem? Otóż, po sprawdzeniu wstępu do zabawy, nie zauważyłem choćby jednego elementu, którym gra Węgrów wyróżniałaby się na tle konkurencji. "Mandragora" to gra, w którą grałeś już wielokrotnie. I nie jestem pewien, czy nie okaże się to być dla niej problemem.
Gra renderowana jest w pełnym 3D i miejscami potrafi zrobić wrażenie swoim klimatem, niepokojącym oświetleniem i specyfiką świata, ale całość akcji i tak obserwujemy od boku, jak w "Trine" albo czymś podobnym. Eksploracja nie należy do zbyt skomplikowanych - od czasu do czasu można na coś wejść albo zeskoczyć na dół czy wejść komuś do domu. Na końcu czeka na gracza skrzynia do otwarcia, a w niej przedmiot leczniczy, czasowe wzmocnienie broni, nowa zbroja lub coś w tym stylu - standard. Być może obiło ci się o uszy, że gra ma w sobie "trochę z tytułów From Software. Co to dokładnie znaczy? Po spędzeniu z grą tak krótkiego czasu w oczy rzuciła mi się przede wszystkim jedna rzecz - raz użyte przedmioty znikają na zawsze, nawet jeśli przegraliśmy i zaczynamy od punktu kontrolnego.
Nasza bohaterka uzbrojona jest w zależności od wybranej na początku klasy - ja zdecydowałem się na wojowniczkę z dwoma ostrzami, z kolei Mysza z gram.pl uzbroił się w magiczną różdżkę do sadzenia ataków na odległość. W moim przypadku trudność polegała na tym, że do każdego wroga musiałem podchodzić blisko i personalnie, ryzykując zebranie batów, za to każdorazowo zadając solidne obrażenia. Problemem Michała była natomiast niewielka ilość punktów magii, a w razie zejścia do zera konieczność klepania potworów lichej jakości kijem. Walka to przede wszystkim ciągłe naparzanie w kwadrat, z okazjonalnym wykorzystaniem specjalnej umiejętności (na przykład pokrycie ostrzy trucizną, co pozwala zadawać większym wrogom pasywne obrażenia i szybciej zakończyć walkę). Pod iksem kryje się skok, a wduszając kółko i kierunek wykonamy unik z przewrotem, pozwalający szybko i łatwo dostać się za plecy wroga. I to już w zasadzie wszystko - żelazna klasyka, tak więc z jednej strony nie ma na co narzekać, z drugiej również czego chwalić.
Na dłuższą metę, myślę, że to, co może wynieść tytuł Primal Game Studio ponad przeciętność jest fabuła. Proponowana przez Węgrów opowieść zaczyna się dosyć tajemniczo, z niszczącą świat entropią, która sprowadziła na niego również potwory i sprawiła, że ludzie znaleźli się w odwrocie. Główna bohaterka walczy z wiedźmami, ale te głosy w jej głowie sugerują, że może jeszcze w pewnym momencie zmienić obóz. A może kryje się za tym jeszcze coś więcej? Na ten moment nie mam pojęcia, choć mam nadzieję, że czymś tam jednak nas zaskoczą, bo nie ma dla mnie nic bardziej męczącego, niż przeciętność, a z nią właśnie najbardziej kojarzy mi się po tym gamescomie "Mandragora".
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych