gamescom 2024 - graliśmy w The Eternal Life of Goldman. Ręcznie rysowana platformówka w stylu DuckTales

gamescom 2024 - graliśmy w The Eternal Life of Goldman. Ręcznie rysowana platformówka w stylu DuckTales

Piotrek Kamiński | 30.08, 13:00

Tajemnicze projekty zawsze oznaczają dreszczyk emocji, a kiedy jeszcze dowiedziałem się, że mój następny slot ma dotyczyć klasycznej platformówki 2D w starym stylu, wręcz nie mogłem się doczekać, co też takiego nam to THQ wysmażyło!

Prezentacja zaczęła się od trailera. Jakieś dziwne, podobne do kota zwierzę, drzewa, ogień, przed którym zwierz ucieka. Ręcznie rysowana animacja przywodzi mi na myśl stare kreskówki albo, żeby zbyt daleko nie szukać, "Cupheada". Chwilę później następuje niespodzianka i okazuje się, że kocur wcale nie jest głównym bohaterem gry, a jedynie instrumentem, tematem za którym podążamy, aby poznać... Goldmana, niepozornego, starszego pana, poruszającego się o lasce. To jego dotyczy ta historia, ponoć rozprawiająca o naturze życia i śmierci, głęboko filozoficzna. Ale w to musiałem uwierzyć na słowo, bo w trakcie pokazu widziałem tylko dziadka skaczącego po dziwnie zmutowanych zwierzętach za pomocą laski - trochę jak Sknerus McKwacz.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wszystkie animacje w grze stworzone zostały ręcznie. Najczęściej najpierw powstał szkic na papierze, na podstawie którego rysowano, już pewnymi liniami, obraz końcowy, klatka po klatce. Efekt końcowy wygląda pięknie. Tła podzielono na kilka oddzielnych plansz, przesuwających się niezależnie od siebie. Czasami są statyczne, kiedy indziej dzieje się na nich więcej, niż przy samym Goldmanie, który przecież też nie może narzekać na brak akcji. Przeciwnicy ewidentnie wzorowani byli na istniejących w naszym świecie stworzeniach, ale za każdym razem zostali odpowiednio "dopakowani". Tak więc w pierwszym poziomie skakałem po plecach olbrzymich chomików z piekła rodem, a w zwiastunie w oko wpadła mi również wielka, demoniczna kobra. Praktycznie każdy jeden projekt artystów z Weappy Studio robi wrażenie i aż ciężko oderwać od niego wzrok.

Daj buziaka cioci

Naszym głównym narzędziem zadawania bólu jest laska starszego pana, składająca się z trzech elementów - rękojeści, trzonka i podpórki - które w trakcie zabawy będziemy systematycznie wymieniać na nowe, lepsze wersje. Ale to nie tak, że "o, mam lepszą rączkę, więc starą można wyrzucić do śmieci". Każdy element ma swoje zastosowanie. Jasne, dzięki metalowemu trzonkowi skacze się wyżej, ale są miejsca, w których kolce, których wolelibyśmy uniknąć znajdują się i na górze i na dole ekranu, więc zbyt wysokie odbijanie się byłoby niewskazane. Na szczęście, nie musimy wchodzić do menu za każdym razem, kiedy chcemy wymienić jakiś element naszego, ekhem, ekwipunku (choć, oczywiście, możemy). Wystarczy nacisnąć odpowiedni przycisk na padzie i część już jest wymieniona - taka to zaleta prostych platformówek, że wiele przycisków pozostaje nieużytych, więc można je sobie do czegoś kreatywnie wykorzystać.

Rozgrywka, moim zdaniem, najbardziej przypomina "DuckTales" - fakt, że w obu grach sterujemy starszym panem tylko pomaga połączyć kropki niezdecydowanym. Tak więc chodzimy sobie od lewej do prawej, skaczemy, łapiemy naszym kijaszkiem wszystko, co wygląda jak pętla (łącznie z tyłkiem pierwszego bossa - serio). Jeśli ktokolwiek grał w tamten klasyk na NESie, to natychmiast poczuje się jak w domu. Nawet sekrety w postaci ścian, za którymi można przejść przywodzą na myśl grę Capcomu. Jedna rzecz, której nie pamiętam, to czy w tamtej grze odbijanie się na łasce też aż tak spowalniało ruch horyzontalny postaci. W "Goldmanie" jest to wręcz lekko uciążliwe, zdecydowanie trzeba się będzie do tego przyzwyczaić.

Obecny ze mną w pokoju deweloper nie chciał za bardzo powiedzieć jak długa będzie to gra, ale ostatecznie udało mi się od niego wydębić liczbę - 15 godzin. Jak na w pełni liniową platformówkę, gdzie "idzie się w prawo", to całkiem sporo, a jeśli jeszcze twórcy zadbają o zawartość do odblokowania albo jakieś dodatkowe tryby, którymi można by się zająć po skończeniu zabawy (tu już nie chciał puścić pary z ust), to możemy dostać naprawdę dobra grę - zgrabne połączenie dawnej stylistyki z dzisiejszą technologią. Tytuł dopiero co został ujawniony, więc nie wiadomo jeszcze, kiedy dokładnie się ukaże, ale ja już teraz męczę Rogera, że chcę go do recenzji.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper