It's Florida, man (2024) - opinia o 4 odcinkach serialu [max]. Szalone, prawdziwe historie mieszkańców Florydy

It's Florida, man (2024) - opinia o 4 odcinkach serialu [max]. Szalone, prawdziwe historie mieszkańców Florydy

Piotrek Kamiński | 14.10, 20:00

Na niesłabnącej fali popularności programów typu true crime można się jeszcze wybić z czymś świeżym. Mark Herwick i Jeff Tomsic postanowili ruszyć z kamerą na barwną Florydę (niesamowity timing) i stworzyć absolutnie prawdziwy serial o najbardziej dziwacznych historiach, do których doszło lub prawie doszło w tym specyficznym zakątku Stanów Zjednoczonych.

Całość kręcona jest dokładnie tak, jak typowy dokument true crime. Prawdziwi ludzie siedzą w ładnym pomieszczeniu lub w innym, ważnym dla siebie miejscu i opowiadają co im się przydarzyło. Słuchając ich narracji, możemy zobaczyć jak dana sytuacja mogła wyglądać, kiedy się rozgrywała. Do poszczególnych ról zaproszono aktorów o raczej komediowym podłożu, co mogłoby sugerować komediowy charakter całego projektu. I tak absolutnie jest, choć nie w sensie, do którego przyzwyczaiło nas amerykańskie kino.

Dalsza część tekstu pod wideo

Poszczególne sytuacje są jak najbardziej humorystyczne, ale przede wszystkim ze względu na to, jak niedorzeczna jest logika stojąca za nimi. To nie jest serial, na którym będziesz zrywał boki ze śmiechu, ale niezaprszeczalnie wywoła uśmiech na twojej twarzy - czasami ze względu na niedorzeczność sytuacji, innym razem, bo bohaterowie wydadzą się sympatyczni i warci tego uśmiechu - i sprawi, że kolejne odcinki będą przelatywały jak z bicza trzasnął.

It's Florida, man (2024) - recenzja, opinia o 4 odcinkach serialu [max]. Czy mógłbyś mnie zjeść?

Uczta

Cztery odcinki, które było nam dane do tej pory zobaczyć, reprezentowały wszystkie zgoła inny charakter. Pierwszy kręci się wokół sytuacji młodego chłopaka, którego którego finanse nie pozwalają mu na wybranie się na koncert ulubionej gwiazdy muzyki techno (chyba, nie znam się), która na pewno nie jest Skrillexem. Postanawia więc skorzystać z jednego z portali internetowych umożliwiających znalezienie szybkiego źródła pieniędzy, w stylu Craig's list, gdzie znajduje niedorzecznie proste (teoretycznie) zadanie, za które dostanie niemałą sumę pieniędzy. O co chodzi? Nic prostszego - wystarczy, że utnie jednemu facetowi trzy palce u nogi, usmaży je i zje. Proste, nie?

Bardzo ważnym elementem serialu jest ta świadomość, że coś takiego naprawdę się komuś przydarzyło. Ponieważ sam pomysł ucinania sobie części ciała i lekkiego kanibalizmu nie jest niczym nowym, widziało się to już w wielu filmach, nawet u najbardziej uznanych reżyserów, ale fakt, że jest to prawdziwa historia sprawia, że odbiera się ją inaczej, mocniej przeżywając rzeczy, które mogłyby wydawać się być najwyżej lekko zabawnymi w klasycznej fsbule. Aby nie zrobiło się jednak zbyt mrocznie, do roli faceta, któremu wyśniło się żeby ktoś zjadł fragment jego ciała zatrudniono Randalla Parka. Już sam jego widok sprawia, że widz przestaje traktować sytuację w pełni poważnie, dzięki czemu mroczny i raczej niepokojący temat serialu staje się bardziej lekkostrawny.

It's Florida, man (2024) - recenzja, opinia o 4 odcinkach serialu [max]. Podpalacze i lubiące kończyny gady

Lubię xxl

Kolejne odcinki wcale nie wypadają mniej hardkorowo, choć zdecydowanie imponują rozpiętością tematyczną. Druga historia opowiada o Ericu, lokalsie, dla którego kąpiel w jeziorze skończyła się odgryzieniem niemal całej ręki przez aligatora. Niesamowita część tej odpowiedzi polega na tym, że mimo utraty całej kończyny, chłopak przeżył - i to nie 3 minuty, a 3 dni, zanim ktoś go znalazł i udzielona została mu pomoc. Trzeci odcinek zdecydowanie był najbardziej szalonym z tych, które do tej pory obejrzeliśmy. Oto dziewczyna dorabiająca jako syrena (tak) wdaje się w konflikt z koleżanką z pracy, która w rzeczywistości jest... Wiedźmą. I do kompletu wprowadza się tuż obok niej. W życiu nie uwierzyłbym, że cokolwiek z tego miało miejsce, gdyby nie archiwalne nagrania, pokazujące dokładnie te wydarzenia, o których wspominają nasi, prawdziwi przecież, bohaterowie. 

Ostatnią z opowiadanych nam historii jest ta o młodym homoseksualiście i jego urarczce z poznanym przez internet chłopakiem. Rzecz jest absurdalna do kwadratu: nasz główny bohater pracuje w gastronomii, gdzie poznaje kochanka, którego (być może) kręci przebieranie się w drag, podczas gdy w domu czeka jego chłopak. Pisząc "dom", mam na myśli odpicowaną przyczepę kempingową, oczywiście. Poziom krindżu wybija szambo na ostro, ale trzeba przyznać, że jest to jednocześnie również najbardziej urocza ze wszystkich historii, która swoim zakończeniem nie sprawia, że po cichu zaczynasz kibicować Miltonowi.

Między Bogiem, a prawdą, przyznać muszę, że choć "It's Florida, man" opowiada okrutnie głupie, a czasami również złe historie ludzi, z których popkultura zwykle śmieje się - i to w dosyć bezlitosny sposób - to jednak nigdy nie prezentuje ich w sposób doklejający im łatwy do namierzenia cel na plecach. Zamiast tego, są to opowieści o ludziach, którzy mieli w życiu pecha. Ich nieszczęście ma różne przyczyny, a sposoby, którymi próbowali się z nich wydostać przybierają bardzo różny kształt, ale koniec końców widz raczej z nimi sympatyzuje, niż się z nich śmieje. Jasne, po drodze można się tu i ówdzie zaśmiać, lecz powiedziałbym, że to nie śmiech jest celem, do którego dążą twórcy, a uczłowieczenie tych postaci, pokazanie ich z podszytej żartem, ale jednak poważnej strony. Ciekawa produkcja, choć nie wiem, czy sam z siebie w życiu bym ją znalazł, czy dał jej szansę.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper