Fortnite Rozdział 6 wypada kapitalnie! Na taki sezon czekano od dawna
Pierwsze kroki w nowym rozdziale Fortnite zawsze budzą emocje - niezależnie od tego, czy jest się weteranem battle royale, czy dopiero zaczyna swoją przygodę z grą. W końcu każde świeże rozdanie to coś więcej niż zmiana mapy czy kilka dodatków… To obietnica startu, innowacji i zaskoczeń. Szósty rozdział nie jest wyjątkiem, zwłaszcza po burzliwym roku z rozdziałem piątym, który podzielił społeczność.
Już od pierwszych minut daje się zauważyć, że Fortnite po raz kolejny próbuje zdefiniować siebie na nowo. Wszystko - od wizualnych niuansów mapy po mechaniki rozgrywki - zdaje się krzyczeć “idziemy naprzód!”. Ale czy faktycznie mamy do czynienia z tak dużą zmianą? A może to tylko efekt świeżości, który z czasem straci swój urok? Po intensywnych pierwszych sesjach w nowym sezonie mam już kilka przemyśleń, którymi chętnie się podzielę!
Pora na łowy
Jak wspomniałem we wstępie, piąty chapter podzielił graczy. Choć nie brakowało głosów, że był to zdecydowanie krok w dobrą stronę względem wcześniejszego rozdziału, to pojawiło się także sporo krytycznych komentarzy, które punktowały bardzo nierówne sezony w trakcie minionego roku. O ile bowiem pierwszy i związany z Doomem były raczej chwalone, o tyle związane z zaświatami i pustkowiem nie miały tak miłego przyjęcia.
Koniec końców mogło to wynikać z dość sporej generyczności zaprezentowanej mapy. Właściwie sprawiała, że można było tam wrzucić dosłownie każdy temat nowych lokacji i wciąż by pasowało. Tym razem jednak Epic Games postanowił pójść w zupełnie innym kierunku. Takim, który już od początku jasno daje do zrozumienia, że będziemy mieli do czynienia z iście japońskim klimatem.
I choć twórcy dość długo trzymali nas w niepewności, to pierwsze przecieki zaczęły pojawiać się już na kilka tygodni przed premierą Rozdziału 6. A wszystkie mówiły o tym, że czeka na nas atmosfera rodem z popkultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Później natomiast pojawił się key art potwierdzający te przecieki i oficjalny zwiastun, który raz na zawsze rozwiał wątpliwości, jeśli ktoś jeszcze jakiekolwiek miał.
Finalnie okazało się, że dosłownie cała mapa stoi japońskim vibem. Mamy małe duszki żywiołów biegające po całym świecie, świątynie, bramy, charakterystyczne miasteczka (zarówno te stylizowane na średniowieczne, jak i te, które mają przypominać tokijskie uliczki), bronie, a nawet specjalne mechaniki poruszania przypominające parkour. Wszystko to robi naprawdę spore wrażenie!
Spory potencjał
A jeszcze większy od wrażeń jest sam potencjał tego, co przy okazji nowego rozdziału mogą nam serwować deweloperzy. Już na tym etapie wiemy, że szykowana jest współpraca z marką Kimetsu no Yaiba, a na tym zapewne się nie skończy. I pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to idealny moment na wprowadzanie nowych i przywracanie dawnych crossów z popularnymi magami oraz anime.
Po niemal dwudziestu godzinach w grze mam kapitalne wrażenia. Choć jestem jedną z tych osób, którym poprzedni rozdział przypadł do gustu, to ten zdaje się funkcjonować przynajmniej 1-2 poziomy wyżej. Jest bardziej przemyślany, bardziej rewolucyjny i najzwyczajniej w świecie lepiej zazębia się z moimi oczekiwaniami oraz preferencjami. Mam słabość do japońskich klimatów, nie będę ukrywał.
Epic Games doskonale się w tym odnalazł - dostarczając nam smaczków zarówno na poziomie trudnym do przeoczenia, jak i w przypadku najmniejszych detali. Wiecie, liście lecące z drzew przy przebijających się między gałęziami promieniach światła są śliczne, ale... Gdy wszystko to dotyczy majestatycznych sakur, to mówimy o doświadczeniu niemal onirycznym. I tak jest w tym przypadku.
To chyba pierwszy w historii rozdział Fortnite, który tak konkretnie uderza w jeden klimat i niejako “zamyka” się na zwariowane połączenia. Z drugiej strony, zacieranie uniwersów to w pewnym sensie element fabuły w grze, która rozwijana jest od jej początków, więc… Chyba nic mnie na tym etapie nie zaskoczy. Jedno mogę jednak napisać z całą pewnością - Fortnite dawno nie wypadał aż TAK dobrze (a od zawsze trzyma poziom).
Konkluzja
Chyba nie ma sensu dłużej rozwodzić się nad samym sezonem. Jeśli nie mieliście okazji jeszcze zagrać, albo zastanawiacie się nad powrotem po latach przerwy, to pojawiła się naprawdę kapitalna sposobność, by dać się temu porwać. Wszystko - od nowych mechanik poruszania, aż po pomysłowe lokacje na mapie - zgrywa się tu w bardzo spójną całość, która oferuje świetną zabawę.
Choć na tym etapie nie mam zielonego pojęcia, co jeszcze szykuje dla nas Epic Games, to jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak rozpoczęli. Dokąd nas doprowadzi ta ścieżka i czy uda się utrzymać powiewy świeżości przez najbliższe kilkanaście miesięcy? Trzeba byłoby wróżyć z fusów, albo bazować na autopsji. To pierwsze jest niemożliwe, a to drugie pozwala mocno usprawiedliwić optymizm. Grajcie, bo to przednia frajda.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Fortnite.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych