Bloodborne - dziesięć lat temu dostaliśmy najlepszy hit od From Software. Rzekłem
Dekadę media w oczekiwaniu rozpisywały się o grze autorów Dark Souls, która poszła w nowym kierunku zachowując rdzenne elementy gatunku. Korzeniem drzewa genealogicznego jest seria King's Field wyprodukowana w 1994 roku na PlayStation. Były to zręby formuły wykutej następnie przez Hidetakę Miyazakiego, który wyrósł na mentora wyzwań w świecie gier. Kiedy studio From Software przygotowywało się do rozwoju serii Souls w głowie Miyazakiego pojawiła się koncepcja nowej gry. Dzisiaj śmiało napiszę, że koszt tej decyzji poniosło Dark Souls II. Gdy jednak pada hasło Bloodborne wszystko nagle staje się jasne.
Po sukcesie Dark Souls Miyazaki rozpoczął prace nad Bloodborne. Od dziecka reżyser był zawziętym czytelnikiem i spędzał długie wieczory w bibliotece. Jego rodziców nie było stać na zakup lektur, więc mały Hidetaka czytał wszystko, bo umysł dziecka jest bardzo chłonny, tj. nie zakłopotany problemami dorosłości. Gdy za młodu kuł wyobraźnię nikt nie przypuszczał, że po latach stanie się tematem licznych artykułów a jego gry zawładną umysłami milionów graczy. Z serią Souls bywa tak, że najpierw odrzuca, potem złości, a na końcu uzależnia, bo gracze przywykną do zgonów, a każdy przeciwnik ma wzorzec do opanowania. Nie są to produkcje niemożliwe do ukończenia. Uczą analizowania i cierpliwości. Gdy pierwszy raz skonfrontowałem się z Bloodborne nie miałem wątpliwości, że to najlepsza produkcja From Software w kwestii projektu świata, lore i rozgrywki.
Bloodborne rozgrywało się w fikcyjnym mieście Yharnam, gdzie noc trwa wiecznie, mieszkańcy zamknęli się w domostwach a ulice trawi zaraza. Twórca umieszcza gracza w skórze jednego z tropicieli polujących na bestie. Elementem warunkującym egzystencję w tym świecie jest - zupełnie jak w rzeczywistości - krew. W grze dostrzegam fascynację powieścią Brama Stokera, Draculą, ponieważ Miyazaki uwielbiał dopowiadać sobie wydarzenia w umyśle. Dokładnie to wymuszają na odbiorcy produkcje From Software poprzez szczątkowe opisy przedmiotów. Gromadząc informacje o świecie wciąż drążymy ogrom lore. Nie inaczej jest z Bloodborne. Wzmianki o Yharnamskich Wielkich obecnych w mieście od zarania dziejów dają poczucie naszej małostkowości w tym świecie. Niczym w świecie Lovecrafta, gdzie autor z Providence pisał o Wielkich Przedwiecznych i uśpionym Cthulhu czekającym na powrót.
Krew sukcesu
Po fantastycznym debiucie Dark Souls Miyazaki awansował. Został liderem studia. Prace nad Dark Souls II były oczywistością, lecz reżyser ruszył z produkcją Bloodborne. Sequel Dark Souls spotkał się z powszechną krytyką, choć nie był grą złą. Po prostu odstawał na tle reszty. Mówi się, że to przez brak ręki Miyazakiego. Twórca od 2012 roku skupiony był na kreacji Bloodborne a tytuł stał się exclusive'em dla Sony. Korporacja poszukiwała gry, która byłaby w stanie sprzedawać kolejne egzemplarze PlayStation 4. Przełom lutego i marca 2015 roku był bardzo "wiktoriański" dla graczy. Nie dość, że grupa Ready at Dawn przygotowała The Order 1886, czyli tytuł przygodowy bazujący na dziejach Kuby Rozpruwacza, lykantropii i tytułowym zakonie to niedługo później wydano Bloodborne. Tytuł okrzyknięto hitem. Do dzisiaj stanowi jeden z niewielu tytułów, których oficjalnie nie przeniesiono na żadną inną platformę.
Bloodborne oczarował nie grafiką, lecz stylistyką i narracją. Podróżując po dzielnicach Yharnam'u trudno wyjść z podziwu. Twórcy opracowali szybszy, choć trudniejszy w opanowaniu system walki. Gra promowała agresywne starcia i zmuszała częściej do ofensywy. Prowadzona przez gracza postać nie mogła się bronić. Receptę na zwycięstwo stanowiły uniki i przełamywanie ataków. Do tego potrzebna była broń konwencjonalna (garłacz). Dzięki Rozpruwaczowi kreatury trzymaliśmy na dystans lub atakowaliśmy w pełnym zwarciu. Bloodborne wprowadziło również możliwość odzyskiwania utraconej części paska życia, jeśli chwilę po otrzymaniu obrażeń wykonaliśmy serię ciosów. Był to wyraźny sygnał od twórców, że ich gra niespecjalnie toleruje pasywne starcia.
Nie przepadam za topornością, nawet jeśli ta jest składowym i celowym zabiegiem na drodze zbudowania mechaniki. W Demon's Souls mamy tego przykład, również we współczesnej edycji od kowali z BluePoint Games. Bloodborne jest szybszy, brutalniejszy, ocieka większym ryzykiem błędu, ponieważ nie obronimy się przez atakiem czy to Bestii Kleryka czy samej Amelii. W połączeniu z niezwykłą architekturą, przytłaczającą atmosferą oraz przekozackim dodatkiem, The Old Hunters - otrzymujemy prawdopodobnie najlepszą grę poprzedniej generacji.
Remaster, remake, sequel?
Póki co, żadne z powyższych. Bloodborne liczy sobie już dekadę. Fani wciąż żyją nadzieją na remaster, bo o sequel przestano wypytywać. Gra otrzymała kilka miesięcy po premierze genialny dodatek pt. The Old Hunters, a następnie wydano Bloodborne: Game of the Year Edition scalające podstawkę oraz wspomniane DLC. Potem zaprzestano wydawnictw, a gra często pojawia się na promocjach w sklepie PlayStation. "Chciałbym, aby jak najwięcej graczy mogło zagrać w Bloodborne zważywszy na wiek produkcji" - przyznał Miyazaki pod koniec ur. dla PC Gamera. Cytowana wypowiedź dotyczyła kwestii pojawienia się na gry na komputerach osobistych. Bo choć często narzekamy na remasterowanie gier, tak na odświeżenie Bloodborne nie narzekałby nikt. O czym to świadczy? O wciąż niepodważalnej klasie tytułu.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Bloodborne.
Przeczytaj również
Komentarze (54)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych