Nie tylko Denzel Washington w Gladiatorze 2. Dziesięć wielkich aktorskich kreacji w słabych filmach

Za jedno z większych pominięć, przy tegorocznych nominacjach oscarowych, uznaje się brak Denzela Washingtona w kategorii najlepszej męskiej roli drugoplanowej. Znakomitemu amerykańskiemu aktorowi mógł jednak w tym wypadku zaszkodzić niski poziom produkcji, w której wystąpił, bo obraz Ridleya Scotta z 2024 roku zasłużenie zbierał głównie cięgi, tak od krytyków, jak i widzów.

Przypadek Denzela Washingtona okazał się dobrym asumptem do przyjrzenia się znakomitym rolom aktorskim w kiepskich filmach, z czym w ostatnich latach mieliśmy do czynienia całkiem często. W kontekście Oscarów warto tu przywołać zwłaszcza przypadek 2022, w którym triumfowała Jessica Chastain za rolę w “Oczach Tammy Faye”. Jednym z pięciu filmów, w którym pojawiły się nominowane aktorki, a które jednocześnie nie znalazły się na - złożonej z aż dziesięciu tytułów - liście kandydatów do statuetki za najlepszy film roku. 

Lista wybitnych ról w rozczarowujących filmach składa się jednak głównie z aktorów grających w filmach komercyjnych, w których za interesującymi kreacjami zwykle nie poszedł równie wciągający scenariusz i film z dzisiejszej perspektywy jest pamiętany głównie ze względu na wysiłki grających w nim aktorów. Wybraliśmy dziesięć tego typu przypadków. 

Morgan Freeman w Cwaniaku

Film Jerry’ego Schatzberga z 1987 roku nie jest dziś często wspominany, mimo udziału w nim dwójki znanych aktorów. W głównego bohatera, dziennikarza zagrożonego utratą pracy, który pisze kontrowersyjny artykuł o prostytucji, wciela się Christopher Reeve. Popisową rolę gra tu jednak przede wszystkim Morgan Freeman, odgrywając postać znajdującą się w dużym kontraście z tymi, z których będzie później znany. Artysta odgrywa tu bowiem sutenera, który zaczyna ścigać bohatera, twierdząc że żurnalista bezprawnie opisał jego własną działalność. Znacząca przełom w karierze tego znakomitego aktora rola przyniosła Freemanowi pierwszą nominację oscarową w 1987 roku, ale samą statuetkę przegrał z Seanem Connerym (“Nietykalni”).

Marlon Brando w Sucha, biała pora

W bardzo podobnej sytuacji jak Morgan Freeman znalazł się dwa lata później sam Marlon Brando, który również otrzymał nominację do Oscara za rolę drugoplanową i również go przegrał, tym razem z Denzelem Washingtonem, triumfującym za kreację w “Chwale”. Z kolei obraz, szerzej dziś nieznanej, Euzhan Palcy opowiada o zamieszkach na tle rasowym w Johannesburgu, skutkujących zaginięciem dwójki bohaterów, a gwiazdor wciela się w postać adwokata, prowadzącego sprawę, mającą na celu wyjaśnienie tej kwestii.

Raul Julia w Street Fighter

Wiele mówiono o tym, że w rolę Johnny'ego Cage’a w “Mortal Kombat” z 1995 roku miał się wcielić sam Jean Claude Van Damme. Belg zagrał jednak rok wcześniej, w ekranizacji innej serii growych bijatyk, która dziś nie jest wspominana tak często jak obraz Paula W. S. Andersona. W zasadzie wyróżniała się ona bowiem tylko jednym ważnym elementem. Fantastyczną rolą Raula Julii, który znakomicie zabawił się, odgrywając postać demonicznego generała Bisona. Niestety Portorykańczyk zmarł w 1994 roku i nie doczekał nominacji do nagrody Saturna za najlepszą rolę drugoplanową. 

Eva Green w 300: Początek imperium

Powiedzieć, że film wyreżyserowany przez Noama Murro nie powtórzył sukcesu pierwowzoru Zacka Snydera, to jak nic nie powiedzieć. “Początek imperium” okazało się jedną z głośniejszych wpadek 2014 roku, zadowalając chyba tylko największych fanów bitewnych widowisk, osadzonych w czasach starożytnych. Z dzisiejszej perspektywy obraz ten zapamiętamy głównie za sprawą roli Evy Green, która w tym kiepskiej produkcji stworzyła niezwykle sugestywną rolę Artemizji, wyraźnie rozpoznając, że może sobie tu pozwolić na kompletne przerysowanie granej przez siebie bohaterki. 

Tom Hardy w Legend

Gangsterski dramat w reżyserii Briana Helgelanda przeszedł właściwie bez echa i trudno się temu dziwić. Historia osadzona na przełomie lat 50’ i 60’ w Londynie, skoncentrowana wokół postaci dwóch braci-bliźniaków, na papierze wyglądała niezwykle atrakcyjnie, a w rzeczywistości okazała się nudna i mocno wtórna wobec filmowych i serialowych klasyków z tego nurtu. Nie zmienia to jednak faktu, że znakomitą rolę zagrał tu Tom Hardy, kreując postać obu głównych bohaterów. Tak bardzo do siebie podobnych, a mimo to tak różnych.

Margot Robbie w Legionie samobójców

O tym, że film Davida Ayera, uznawany swego czasu za szansę na nowe otwarcie dla DC, nie był specjalnie dobry nie trzeba nikogo długo przekonywać. Dość powiedzieć, że mimo ambitnych planów nie doczekał się on kontynuacji w pierwotnym kształcie i dopiero James Gunn pięć lat później zdołał przywrócić Legionowi dobre imię. Było to jednak jednocześnie pierwsze widowisko, w którym w Harley Quinn wcieliła się Margot Robbie, która zagrała ją znakomicie, także w dwóch kolejnych obrazach i dziś trudno sobie wyobrazić, by tę postać zagrała inna aktorka. 

Michael Fassbender w Obcy: Przymierze

O ile pierwszy film Ridleya Scotta, będący nietypową kontynuacją wcześniejszej tetralogii o Obcym, ma całkiem spore grono zwolenników, o tyle “Covenanta” nie broni już w zasadzie nikt, nawet pomimo powrotu ksenomorfa. Jedynym pozytywem tego filmu wydaje się niezmiennie znakomita rola Michaela Fassbendera, tu grającego aż dwóch androidów: Davida i Waltera. Nieludzka metodyczność i chłód jaki bije od jego postaci potrafi zmrozić, zwłaszcza w samej końcówce. 

Rami Malek w Bohemian Rhapsody

Film Bryana Singera w niemal powszechnej opinii okazał się ogromnym rozczarowaniem, prezentując burzliwą historię legendarnego zespołu Queen w mocno cukierkowej formie. Wygładzając wszelkie fabularne kanty, na które nietrudno było się natknąć w przypadku dziejów Freddiego Mercury i jego kolegów. Jednocześnie jednak nikt nie miał wątpliwości, że Rami Malek odegrał samego wokalistę wręcz perfekcyjnie, znakomicie naśladując jego niezwykle charakterystyczne gesty i sposób bycia, całkowicie zasłużenie zdobywając Oscara za główną rolę męską w 2019 roku. 

Christian Bale w Thor: Love and Thunder

Jeśli coś w ostatnich latach wychodziło twórcom kolejnych widowisk MCU były to kreacje antagonistów głównych bohaterów. Jednego z najciekawszych stworzył bez wątpienia Christian Bale, po raz kolejny pokazując się jako prawdziwy aktorski kameleon. Jego Gorr, zwany również Rzeźnikiem Bogów to bowiem nie tylko postać strasząca swoim wyglądem, ale też obdarzona całkiem interesującą i wiarygodną historią. Szkoda tylko, że opakowaną czerstwymi żartami i kiepską fabułą. 

Emily Blunt w Dziewczynie z pociągu

Miał to być niewątpliwie rodzaj przewrotnego thrillera, opartego na popularnej książce Pauli Hawkins, a wyszedł dość standardowy film, o którym zapomina się piętnaście minut po jego obejrzeniu. To co powinno jednak pozostać w głowie po jego obejrzeniu to całkiem dobra rola Emily Blunt, dość nietypowa dla jej filmografii, która podeszła do niej z podziwu godnym zaangażowaniem i trzeba powiedzieć, że chyba jako jedyna się tu wybroniła.