
AC: Shadows - gra, która daje wiarę w Ubisoft
Ubisoft jeszcze nie zdążyło wykaraskać się z finansowych tarapatów w chwili debiutu najnowszej gry o działającym w ukryciu kredo. Historie Naoe i Yasuke spinają się w jedność tworząc ciekawy rozdział w timeline uniwersum. Masywnego uniwersum. Chwilami powątpiewano w jakość ostatniej gry montrealskiego zespołu. Gracze pamiętają błędy w przeszłości notorycznie popełniane przez firmę Ubisoft. W obliczu nieznanej przyszłości wydawcy zastanówmy się jak sukces AC Shadows rezonuje z kondycją przedsiębiorstwa Guillemotów.
Assassin’s Creed: Shadows oceniono bardzo pozytywnie. Gra ustrzegła się błędów i przepracowany przez autor czas nie poszedł na marne. Tytuł spóźnił się aż dwukrotnie, co w kontekście harmonogramów Ubisoftu należy uznać za wydarzenie bez precedensu. Firma bardzo rzadko w przeszłości opóźniała premiery. Tym razem stawka była wysoka. I wciąż jest. Po sugestiach jednego z inwestorów związanych z odsprzedażą większości udziałów chińskiemu Tencentowi list do wszystkich pracowników napisał sam Yves Guillemot, guru całej firmy.
Ubisoft nie nazywałem nigdy firmą złą, czyt. wykastrowaną z pro-konsumenckich praktyk. Ceny gier tego wydawcy zazwyczaj szybko idą w dół (wyjątkiem może być aktualne AC: Shadows). Sprzedaż "Cieni" nastraja pozytywnie udziałowców, choć to jedna gra. Z tego względu Ubisoft założył oddzielną spółkę z Tencentem, w której znalazły się kluczowe dla istnienia całej firmy marki - w tym Assassin’s Creed oraz Splinter Cell.




Asasyni w Japonii
Wybór settingu był kluczowy. Nie bez powodu Assassin’s Creed: Vallhalla prowadzi w rankingu sprzedażowym na tle reszty serii. Bardzo dużo zdziałał wówczas obrany krój historyczny, czyli czas wikińskiej ekspansji. Potem przyszła feudalna Japonia, choć eksploatowana wcześniej przez innych autorów, m.in. studio Sucker Punch. Ich Ghost of Tsushima trafiło wizją mongolskiej inwazji na japońskich wyspach. Trudno dorównać grze pod względem wizualnym. Autorzy wykazali się artystyczną ekspresją, bo Japonia w tej wersji emanuje baśniowym urokiem. Trudno uniknąć porównań z Assassin’s Creed: Shadows, choć obydwie produkcje dzieli niecałe pięć lat.
Nigdy nie miałem większych zarzutów w stosunku do całej serii Assassin's Creed. Każda gra była dla mnie nierzadko edukacyjnym doświadczeniem. W bazach danych zawarto ciekawe informacje zgodne z faktami historycznymi. W grach Ubisoftu przewinęły się również historyczne sylwetki. Wraz z obszerną historią Assassin's Creed: Shadows poznajemy autorską wersję historii Yasuke, czyli czarnoskórego shinobi, który żył na terenie Japonii w początkowej fazie okresu Azuchi-Momoyama. Prawdziwie imię Yasuke nie jest znane. Przybył on wraz z misjonarzem, Alessandro Valignano, a jego osoba błyskawicznie wzbudziła lokalne zainteresowanie.
Reforma cyklu
Ekspozycji świata feudalnej Japonii sprzyja format gry. Od 2017 roku, gdy na rynek trafiło Assassin's Creed: Origins, seria ewoluowała w stronę RPG. Każda następna gra okazywała się szersza wzdłuż i wszerz od poprzednika. Vallhalla swoją skalą przebiła wszystkie pozostałe gry Ubisoftu. Odetchnęliśmy na chwilę wraz z Mirage, czyli zachowawczym doświadczeniem umieszczonym w klasycznej ramie cyklu. Powrót twórców z Ubisoftu do współczesnej formuły serii był konieczny, aby należycie przedstawić feudalną Japonię. Shadows musi wystarczyć fanom na dłużej. Całkiem możliwe, że wydawca zamierza przeplatać ze sobą większe oraz te mniejsze, bardziej liniowe odsłony na zmianę. O ile starczy na to funduszy. Jeśli te przepływają juz teraz przez konta chińskiego Tencentu - może być różnie z autonomicznością tej marki. Chińskie imperium, gdyby tylko dysponowało większością udziałów - byłoby w stanie całkowicie zmienić optykę tej serii. Asaassin's Creed cieszy się niesłabnącą popularności od 2007 roku, gdy wówczas debiutował pierwsza gra spod tej franczyzy.
Assassin's Creed: Shadows nie jest grą przeciętną. To bardzo dobry, pozbawiony rażących błędów tytuł. W pamięci nadal mam dramy związane z hurtową liczbą usterek w AC: Unity. Ironia losu polega na tym, że gracze docenili tę produkcję po kilku latach od premiery, gdy nieszczęśliwe spłonęła katedra Notre Dame. Tym razem Japonia się nie pali, a Shadows zyskało miliony zadowolonych klientów. Nikogo nie bulwersuje wybór przez twórców postaci Yasuke jako jednego z bohaterów. Dzieje tej postaci są niejasne, więc opowieść zgotowana przez Ubisoft można uznać częściowo za prawdziwą jak i fikcyjną. Shadows nie jest grą w żaden sposób przełomową, rokuje natomiast pozytywnie na kolejne gry spod dłuta Ubisoftu. Czy firmie odpowiedzialnej za wiele znanych marek uda się powrócić do stabilności? Przekonamy się dopiero w przyszłości. Jak oceniacie AC: Shadows?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Assassin's Creed Shadows.
Przeczytaj również






Komentarze (67)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych