Zimna wojna – recenzja filmu. Polskie, ale uniwersalne
Jeśli ktoś uważa, że w polskim kinie nie dzieje się nic ciekawego, albo że sprowadza się ono głównie do gniotów Patryka Vegi, to najwyraźniej przespał ładnych kilka lat. Nasza kinematografia rozwija się bowiem całkiem nieźle, czego najświeższym przykładem jest nagrodzona na festiwalu w Cannes za reżyserię Zimna wojna Pawła Pawlikowskiego.
Zaczyna się w latach 50. ubiegłego wieku. On jest kompozytorem nadzorującym powstawanie zespołu pieśni i tańca Mazurek. Ona to dziewczyna ze wsi, bynajmniej jednak nie prosta (chodzą chociażby słuchy, że zabiła ojca). Uczucie, które się między nimi narodzi będzie trwać przez kolejne lata, chociaż nie zawsze oboje będą znajdować się w tym samym miejscu.
Zimna wojna jest zatem po prostu historią wielkiej, porywającej wszystko za sobą i często bolesnej miłości. Już jej początki naznaczone są jakąś skazą, czymś niewypowiedzianym, co może zaważyć na dalszych losach. Może to otaczająca rzeczywistość polskiego komunizmu, narzucana przez opresyjny system duchota, niemożność życia pełnią życia, zacieranie indywidualnej tożsamości, podkreślane tu zresztą przez znakomite zdjęcia, które często wyrzucają bohaterów niemal poza kadr lub gdzieś na jego obrzeża. A może to po prostu przypadek uczucia tak wielkiego, że przerastającego obie trafione nim osoby. Wiktor w końcu przecież uda się na Zachód, gdzie jednak też nie będzie cieszyć się upragnioną wolnością, bo tego, w jakim miejscu się wychował i został ukształtowany nie da się już zmienić, Polak zawsze pozostanie Polakiem, a w sytuacji, gdy w ojczyźnie rządzi komunizm, nigdzie nie będzie mógł czuć się u siebie. Gdy się znów z Zulą spotkają, ona kobieta z przeszłością, on mężczyzna po przejściach, spróbują raz jeszcze. A potem kolejny i kolejny. Przypomina mi to trochę fragment opisujący relację Geralta i Yennefer z Krwi elfów: „związek w oczywisty sposób unieszczęśliwiał obydwoje, wiódł prosto ku wyniszczeniu, bolał i wbrew wszelkiej logice… trwał”. Zimna wojna oferuje więc autentycznie poruszającą, wielowymiarową i perfekcyjnie wyreżyserowaną, obfitującą w znakomite dialogi („kocham cię, ale muszę się wyrzygać”) historię.
Istnieją jeszcze dwa kluczowe elementy sprawiające, że film Pawlikowskiego robi tak duże wrażenie. Pierwszym jest fenomenalna muzyka, od folklorystycznych, ludowych pieśni, aż po jazz grany w paryskich klubach. Najważniejsza jest przewijająca się przez cały seans piosenka „Dwa serduszka, cztery oczy”, wykonywana w różnych aranżacjach i w bardzo różnych sytuacjach oraz kontekstach. Jej tekst towarzyszy bohaterom w ich zmaganiach z losem i cały czas komentuje ich burzliwą relację. Drugą ogromną zaletą jest fenomenalne aktorstwo, co jednak dziwić nie powinno. Tomasz Kot jest niesamowicie uzdolnionym aktorem, podobnie jak Joanna Kulig. Na pierwszy plan wysuwa się ona, charakterna, nie dająca sobie w kaszę dmuchać (a propos wspomnianego morderstwa ojca: „pomylił mnie w nocy z matką, to mu pokazałam nożem różnicę”), z jednej strony chcąca żyć intensywnie, z drugiej wydaje się być w pewien sposób pozbawiona złudzeń i chyba głęboko smutna. Niektórzy twierdzą, że między Kotem i Kulig nie ma niezbędnej chemii, z czym ja się oczywiście całkowicie nie zgadzam. Bez żadnego problemu uwierzyłem w ich miłość. A na drugim planie jest jeszcze rewelacyjny Borys Szyc, grający bez dwóch zdań jedną z najlepszych ról w całej swojej karierze. I tylko szkoda, że na tak krótko pojawia się Agata Kulesza, która szybko znika.
Widzów najbardziej podzieliło chyba jednak zakończenie. Jestem w stanie zrozumieć, że nie każdy może je kupić, że może się ono wydawać trochę pospieszne, nie do końca dobrze zbudowane. Do mnie jednak trafiło całkowicie i zostawiło mnie, jak zresztą cały ten film, jeszcze na długi czas w zadumie i refleksji. Zimna wojna jest dla mnie po prostu filmem wybitnym.
Atuty
- Dogłębnie poruszająca, wielowymiarowa historia;
- Fenomenalne aktorstwo;
- Wspaniała muzyka;
- Perfekcyjna reżyseria
Wady
- Za mało Agaty Kuleszy;
- Dyskusyjne zakończenie
Paweł Pawlikowski znów udowodnił, że jest niezwykle uzdolnionym twórcą filmowym. Zarówno Ida, jak i Zimna wojna to dzieła wybitne.
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych