Game Music Festival. Krótka relacja z koncertów z muzyką z gier

Game Music Festival. Krótka relacja z koncertów z muzyką z gier

Senix | 30.10.2018, 22:14

Wielkim melomanem nie jestem, a tym bardziej znawcą muzyki symfonicznej. Oczywiście znam, uwielbiam i cenię sobie utwory japońskich kompozytorów, takich jak Nobuo Uematsu, Yoko Shimomura, Keiichi Okabe czy też Akira Yamaoka. Często słucham ich kompozycji gdy piszę teksty na PPE.pl. Dlatego też pewien obaw przyjąłem propozycję Rogera, aby zastąpić Wojtka na Game Music Festival. I wiecie co? Po pierwszej nucie moje obawy zniknęły, a ja pogrążyłem się w magii, która płynęła z każdego instrumentu w czasie koncertów. Ale może po kolei.

Game Music Festival 2018 to pierwsza edycja muzycznego festiwalu, który odbył się w dniach 26-27 października we Wrocławiu w Narodowym Forum Muzyki. W czasie tych dwóch dni mogliśmy wysłuchać czterech koncertów. Niestety, nie udało mi się przybyć na dwa pierwsze koncerty, którymi były The Symphony of Heroes (muzyka z II, III i IV części Heroes of Might and Magic) i The Jazz of Grim Fandango (muzyka pochodząca z gry Grim Fandango).

Dalsza część tekstu pod wideo


The Symphony of Heroes. Był to pierwszy koncert, który wykonała 80-osobowa orkiestra Narodowego Forum Muzyki. Koncert składał się z trzech suit, które prezentowały muzykę Paula Romero. Pierwsza suita to muzyka z drugiej części Heroes of Might and Magic, druga suita to najpiękniejsze utwory z trzeciej części gry, a trzecia to utwory znane z czwartej części cyklu gier.


The Jazz of Grim Fandango. Drugim koncertem był koncert z okazji 20-lecia gry przygodowej Grim Fandango. W ramach tego wydarzenia odbył się jeden z najbardziej klimatycznych jazzowych koncertów autorstwa Petera McConnella (który sam wykonał jeden z utworów) w wykonaniu Big Bandu Bartosza Pernala, Disney Interactive i Double Fine Productions.


Drugi dzień, na który udało mi się dotrzeć, to kolejne dwa koncerty. Pierwszym, na który się udałem, był koncert The Symphony of the Forest (muzyka z gry Ori and the Blind Forest), a drugi to The Symphony of the Storm (muzyka z Diablo, StarCrafta i World of WarCraft).

The Symphony of the Forest. Tak jak wspominałem na samym początku, wchodząc na salę byłem pełen obaw, czy będę umiał się odnaleźć. I po chwili znalazłem się w magicznym „lesie”. Lekkość jaką orkiestra Sound Factory Orchestra pod batutą maestro Roberta Kurdybacha nadawała utworom z Ori and the Blind Forest ukoiła moje obawy. Nowe aranżacje były magiczne i fenomenalne. Z kompozycji na kompozycję przenosiłem się do świata z gry (a znam ją z tylko trailerów i opowiadań znajomych). Jeżeli ja umiałem sobie to wyobrazić, to pomyślcie o tym co czuły osoby, które znają grę na wylot. Orkiestra trzymała perfekcyjne tempo, a po artystach było widać, że czują się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Podziwiam te osoby za to, że przez prawie dwie godziny nawet na chwilę nikt się nie zawahał – oni czuli to, co grali! Ciekawą wpadkę zaliczyła widownia, która myślała, że jeden z utworów się już skończył i zaczęła bić brawo, a tu boom i muzyka rozbrzmiewa dalej. Utwory miały pewne przerwy i stąd taka mała pomyłka, ale ja im się nie dziwię, bo ten koncert ocierał o prawdziwą magię. Zresztą nawet Gareth Coker (w czasie pierwszej suity grał na fortepianie) – autor oryginalnego soundtracku z gry stwierdził, że to, co słyszy jest niesamowite, a chyba lepszej reklamy niż słowa autora nie trzeba – prawda? Co do samego Garetha Cokera, to gdy wszedł na scenę biła od niego taka miła aura, że pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy, to to, że chcę go przytulić. Przesympatyczny człowiek i autor genialnego soundtracku, który wszystkim polecam jako obowiązkowy do zakupu i przesłuchania (słucham go w tej chwili, gdy piszę te słowa). Ciekawostka! W czasie koncertu mogliśmy usłyszeć utwór z Ori and the Will of the Wisps, czyli sequela Ori and the Blind Forest, za który odpowiadał sam Gareth i wiecie co? Możecie żałować, że tam Was nie było.


The Symphony of the Storm. Wchodząc na drugi koncert byłem trochę sceptycznie nastawiony. Czy coś mnie zaskoczy po tym co już usłyszałem na pierwszym koncercie? Uwielbiam się tak mylić! Niczym sam tytuł, to „burza” mnie porwała. W czasie Symphony of the Forest pisałem, że poczułem lekkość i magiczne chwile, natomiast w czasie Symphony of the Storm miałem ciary i czułem ten mroczny klimat, który wydobywał się z muzyki. W szczególności, gdy do głosu doszły bębny od kotłów czy standardowe perkusje. Wystarczyło zamknąć oczy i przy każdym odgłosie wyobrażałeś sobie, że horda orków wyrusza na łowy czy też diablo planuje podstępnie Cię dorwać w swoje diaboliczne łapska. Te elementy bardzo wyróżniły oba koncerty. Do tego dochodził chór, który w moim mniemaniu był najlepszym elementem całej otoczki. Żaden soundtrack na płycie CD, winyl czy też mp3 nie oddaje tego, co usłyszysz na własne uszy, a tym bardziej w sali, która jest odpowiednio przygotowana do takich przeżyć – istna PETARDA dla melomanów i nie tylko. Sam koncert był podzielony na trzy suity. Pierwsza poświęcona Diablo, druga Word of WarCraft, a trzecia StarCraftowi. I muszę przyznać, że te z Diablo i StarCrafta najbardziej przypadły mi do gustu – klimatyczne, mroczne i dynamiczne. Aż dziw bierze, że muzycy wytrzymali takie tempo i wszystko było płynne i perfekcyjne. A wszystko to w wykonaniu orkiestry Narodowego Forum Muzyki i chóru (który liczył łącznie ponad 120 osób) pod batutą maestro Adama Klocka – brawo! Na scenie pojawił się też nie kto inny jak Neal Acree. I tutaj muszę się przyznać do swojej małej wtopy, której sobie pewnie nie daruje do końca życia. Mijałem tego pana na korytarzach Narodowego Forum Muzyki z dwa/trzy razy i go nie poznałem, a moim małym marzeniem było uścisnąć mu dłoń i podziękować za jeden z moich ulubionych soundtraków z seriali, a mianowicie ze Stargate SG-1, którego słuchałem przez bite dziesięć sezonów serialu. Trudno. Może jeszcze kiedyś będę miał to szczęście i będę go gdzieś mijał, ale wtedy na pewno go rozpoznam.


Gry podobno nie łączą pokoleń. I może jest w tym trochę prawdy, ale ja osobiście uważam inaczej. Jestem natomiast pewny tego, że muzyka, nawet ta z gier, łączy pokolenia. Miłym dla mnie widokiem, którego się nie spodziewałem, było zobaczenie w czasie tych koncertów ludzi w różnym wieku, których nie dzieliły poglądy polityczne, czy też takie błahe sprawy jak wojenki między fanami PlayStation, Xboxa czy Nintendo, a połączyła miłość do muzyki, bo o to w tym chodziło. I tym kończę moją relację z pierwszej edycji Game Music Festival. Dziękuję Rogerowi, że wysłał mnie w zastępstwie za Wojtka oraz Mariuszowi Borkowskiemu, który dał mi szansę uczestnictwa w tym wydarzeniu. A uwierzcie, do ostatniego dnia nie byłem pewny czy dam radę pojawić się na tym festiwalu. Dziękuję.

 

cropper