Katarzyna Wielka – recenzja serialu. Miłość, seks i czasem Rosja
A jednak jest możliwe, że na HBO GO pojawi się słaby serial. Na Katarzynę Wielką nie czekałem specjalnie, jednak fakt, iż to brytyjsko-amerykańska produkcja, z Helen Mirren w roli głównej, portretującą niesamowicie ciekawą postać, napawał optymizmem. Szybko, bo już w trakcie pierwszego odcinka, zaczął on ulatywać. Dlaczego?
Jest, a jakże, wiek XVIII. Katarzynę Wielką poznajemy już po tym, jak dokonała zamachu stanu, w wyniku którego zdobyła niepodzielną władzę kosztem cara Piotra III. Niedługo potem poznaje porucznika Grigorija Potiomkina, z którym połączy ją burzliwa i wieloletnia relacja.
Katarzyna Wielka – totalnie zmarnowany potencjał
Katarzyna Wielka bez wątpienia była jedną z ciekawszych postaci kobiecych w historii. Wydawałoby się więc, że jej bogaty życiorys wprost idealnie nadaje się na serial. Problem w tym, że twórcy, z niewyjaśnionych powodów, postanowili skupić się w zasadzie wyłącznie na jej życiu uczuciowym. Fabuła jest więc w zasadzie pozbawiona kontekstu historycznego, niby co jakiś czas trwają jakieś wojny, Katarzyna ze dwa razy wspomina też o reformach (a przeprowadziła ich w rzeczywistości naprawdę dużo i to często dość rewolucyjnych), ale i tak sprowadza się to wszystko do tego, że albo tęskni za Potiomkinem, albo się z nim kłóci. Widz nie dowie się również niczego o specyfice kraju, jakim jest Rosja. Na dobrą sprawę, gdyby nie to, że słowo Rosja pojawia się tu dość często, trudno byłoby się zorientować, gdzie rozgrywa się akcja. Mam wrażenie, że zawiniło tu dość powszechne zachodnie niezrozumienie zarówno naszego wschodniego sąsiada, jak i jego mieszkańców. To, że Katarzyna podziwiała francuskich filozofów i sprzyjała oświeceniu to jedno, to, że i tak było to wpisane w rosyjski kontekst to zaś zupełnie inna sprawa. Podobnie schematycznie myśli się tu zresztą o wszystkim. Otóż Katarzyna Wielka to miniserial, z którego po raz nie wiadomo który wynika, że miłość romantyczna jest najważniejsza, że kobieta może mieć władzę, ale tak naprawdę tym, czego najbardziej w życiu potrzebuje to mężczyzna, a ten z kolei nigdy nie będzie w stanie całkowicie zaakceptować bycia poddanym. Strasznie to stereotypowe, do tego niezbyt chyba zgodne z prawdą historyczną (są zresztą i inne błędy: niewolnictwo i pańszczyzna to nie do końca to samo).
Tak więc zamiast dowiedzieć się czegoś więcej o Katarzynie Wielkiej, o mechanizmach zdobywania i – przede wszystkim – utrzymywania władzy (zwłaszcza w kraju takim, jak Rosja), widz dostanie mnóstwo melodramatycznych scen miłości, tęsknoty, zawierające w sobie dodatkowo często niesamowicie drewniane dialogi. Są one albo nieznośne w swojej pretensjonalności, albo czysto informacyjne, skierowane do odbiorcy i nie do końca wiadomo, czemu osoby, które doskonale to wszystko wiedzą, mówią sobie o tym i tłumaczą oczywistości. A jakby tego było mało język, już pal sześć, że angielski, jest tu bardzo współczesny: kilka razy pojawia się chociażby słowo fuck. Innymi słowy scenariusz i marna reżyseria są zdecydowanie największymi bolączkami tego miniserialu, który bardzo często jest najzwyczajniej w świecie nudny. Czy jest tu poruszona, jakże nas interesująca kwestia Polski? Nie. Katarzyna mimochodem wspomina tylko, że spała z królem Polski, ale na tym „wątek” naszego kraju się kończy. To już bardziej jako ciekawostka, niż zarzut.
Katarzyna Wielka – dobre aktorstwo oraz kwestie techniczne
Jeśli więc w ogóle warto zastanowić się, czy spróbować obejrzeć cztery odcinki Katarzyny Wielkiej, to można to zrobić głównie dla Helen Mirren. To głównie jej wielka chęć, by wcielić się w tę bohaterkę sprawiła, że serial w ogóle powstał. I rzeczywiście jest ona bardzo dobra, radzi sobie nawet z większością bardzo złych dialogów oraz faktem, że jak dłużej pomyśleć, to Katarzyna – tak, jak i wszystkie inne postacie – jest mocno jednowymiarowa. Dobry jest też Jason Clarke, jego Potiomkin momentami bywa całkiem fascynujący. Z drugiej strony na ekranie pojawia się też Rory Kinnear, który niestety przez cały czas ma w sumie jedną i tą samą minę.
Katarzynę Wielką można pochwalić również za stroje, charakteryzację, scenografię i wnętrza. Wszystkie te rzeczy stoją na bardzo wysokim poziomie. Nie zmienia to jednak faktu, że chociaż serial ma zaledwie cztery epizody, to miałem wrażenie, że ciągną się one niemiłosiernie. A o Katarzynie Wielkiej zdecydowanie więcej można dowiedzieć się nawet z niezbyt długiej notki na Wikipedii.
Atuty
- Helen Mirren i Jason Clarke;
- Scenografia, charakteryzacja, kostiumy
Wady
- Bardzo słaby i płytki scenariusz;
- Zupełnie niewykorzystany potencjał tytułowej postaci;
- Brak zrozumienia dla specyfiki i kontekstu historycznego;
- Marna reżyseria;
- Dużo nudy
Katarzyna Wielka zapowiadała się jako fascynujący miniserial. Niestety efekt końcowy jest bardzo marny: zamiast zniuansowanego portretu fascynującej postaci, kraju i polityki dostaliśmy kiczowaty melodramat.
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych