Pralnia – recenzja filmu. Brudna forsa

Pralnia – recenzja filmu. Brudna forsa

Jędrzej Dudkiewicz | 23.10.2019, 21:00

Kilka lat temu Steven Soderbergh ogłosił, że przechodzi na reżyserską emeryturę. Nie wytrzymał jednak długo i wrócił za kamerę, co generalnie jest dobrą informacją, bo to bardzo dobry reżyser, odnajdujący się w różnych typach produkcji. Ostatnio jednak wygląda, jakby pracował wręcz taśmowo, w efekcie jego ostatnie dzieła zaliczają sinusoidę pod względem jakości. Do zasobów Netflixa trafiła dopiero co Pralnia, plasująca się powyżej średniej. Co nie znaczy, że jest to film wybitny.

Historia ta została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Ellen Martin traci w wypadku ukochanego męża. Szybko okazuje się, że odszkodowanie, które dostanie jest znacznie niższe, do tego traci możliwość zakupu wymarzonego mieszkania. Zaczyna zastanawiać się więc, jak to wszystko jest możliwe. W ten sposób trafia na ślad tajemniczej kancelarii prawnej Mossack Fonseca.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pralnia – recenzja filmu. Brudna forsa

Pralnia – historia wciągająca, ale potraktowana po macoszemu

Innymi słowy Steven Soderbergh postanowił wziąć na warsztat aferę Panama Papers: grupa dziennikarzy zyskała dostęp do ogromnej ilości danych, które ujawniły jeszcze większą skalę oszustw podatkowych, w które zamieszani byli (i są) najpotężniejsi ludzie na naszej planecie. Przewodnikami po tym wszystkim są sami Jurgen Mossack i Ramon Fonseca, którzy zwracając się bezpośrednio do widza, tłumaczą mu, jak działa ten system i dlaczego bogaci mogą wszystko, a biedni zostawieni są samym sobie. Widz skacze razem z nimi od Stanów Zjednoczonych, przez Karaiby, po maleńkie wysepki na Ocenie Spokojnym. Sieć powiązań, spisków, tajnych umów i oszustw jest rzeczywiście gigantyczna. Pralnia jest zatem kolejną produkcją, która wyraźnie pokazuje, że obecny system ekonomiczny daje wielkie przewagi tym, którzy mają pieniądze. Nie jest to jednak ani poziom Wilka z Wall Street, ani The Big Short. Tak naprawdę Soderbergh co najwyżej ślizga się po temacie, mocno upraszczając różne rzeczy i pokazując tylko największe oczywistości. Pralnia jest zatem raczej wstępem do tego, by móc znacznie bardziej pogłębić temat na własną rękę. Jeśli ktoś skończy zaś na seansie tej produkcji, po prostu będzie mu świtało, że zasady są skrajnie nie fair, skala problemu jest znacznie większa niż jedna kancelaria prawna, a w głowie zostaną hasła takie, jak to, że Stany Zjednoczone to największy raj podatkowy świata. Szkoda, można było z tej historii wyciągnąć o wiele, wiele więcej.

Pralnia – dobre aktorstwo

W Pralni pojawiają się za to prawdziwi giganci aktorstwa. W Ellen Martin wciela się sama Meryl Streep i – jak zwykle – robi to bardzo dobrze. Porządnie pokazuje zwyczajność swojej bohaterki, to, że nie rozumie ona, jak to wszystko jest możliwe, czemu świat jest tak skonstruowany. Później zaś można bez problemu zobaczyć i zrozumieć jej determinację, by spróbować coś zrobić i wyjaśnić. Największymi gwiazdami Pralni są jednak wcielający się w Jurgena Mossacka Gary Oldman oraz grający Ramona Fonsecę Antonio Banderas. Obaj wyraźnie doskonale bawią się w rolach czarnych charakterów. Gdy tylko pojawiają się na ekranie i tłumaczą zawiłości swojej działalności, nie można od nich oderwać wzroku. Dodatkowo na drugim planie pojawiają się jeszcze między innymi Jeffrey Wright i David Schwimmer. Na obsadę zdecydowanie nie można więc narzekać.

Pralnia – recenzja filmu. Brudna forsa

Koniec końców Pralnia jest więc sprawnie wyreżyserowaną, mającą dobre tempo produkcją, która jednak pozostawia trochę niedosytu. Z pewnością jednak jest to jeden z lepszych filmów Netflixa w ostatnich miesiącach.

Atuty

  • Wciągająca historia…;
  • Bardzo dobra obsada;
  • Sprawnie wyreżyserowany, z dobrym tempem

Wady

  • …która jednak mogła i powinna być o wiele bardziej szczegółowa;
  • Niewykorzystany potencjał

Pralnia to po prostu niezły film, co i tak sprawia, że znajduje się powyżej średniej produkcji Netflixa.

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper