Podobał Ci się Joker? Koniecznie sprawdź też te siedem filmów
Jeśli po seansie najnowszego "Jokera" odczuwacie pustkę, w związku z klimatem, to koniecznie sprawdźcie też poniższe propozycje filmów. Każdy z nich jest na swój sposób podobny do dzieła Todda Phillipsa.
„Joker” jest bez wątpienia najgłośniejszym filmem drugiej połowy bieżącego roku. Fakt ten nie zaskakuje nawet w najmniejszym stopniu, albowiem dawno nie mieliśmy okazji oglądać tak dobrego, dosadnego i jednocześnie kontrowersyjnego projektu. Na domiar wszystkiego, opowiadał on o inkarnacji jednego z najpopularniejszych antagonistów, jakich mieliśmy w popkulturze. Sprawiło to, iż przyciągnął do kin mnóstwo osób, które pierwszy raz starły się z takim przekazem na dużym ekranie.
Projekt już przed premierą zbierał niezwykle wysokie oceny, a po ogólnoświatowym debiucie, choć noty nieco opadły, obronił wszystkie początkowe recenzje. Wiele w tym zasługi genialnego Joaquina Phoenixa, którego gra aktorska stała na najwyższym możliwym poziomie. Odtwórca ten to klasa świata, a tym filmem wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Był to bez wątpienia ogromny plus dla hitu i sprawił, że został on przyjęty tak dobrze na całym świecie.
Nie była to jednak jedyna zaleta filmu
Todd Phillips zdecydował się poruszyć bardzo ciężki temat.
Reżyser, który wcześniej zasłynął z prac nad komediami, postanowił niezwykle bezpośrednio przedstawić problemy, z jakimi zmaga się społeczeństwo. Wszystko opakowane zostało w brudne, klimatyczne scenografie, które zdawały się uzewnętrzniać to, co siedziało w głębi głównego bohatera. Reasumując – było ciężko i kontrowersyjnie.
Ogromna rzesza fanów nie wzięła się znikąd. Lwia część miała pierwszy raz, w historii ich doświadczenia z kinem, do czynienia z takim klimatem. Wielu szło na film dla samego Jokera, a nie tej produkcji jako-takiej. Jeśli jesteście w tej grupie, a ekranizacja tej postaci z kart komiksów DC przypadła Wam do gustu, to przygotowałem listę sześciu tytułów, które koniecznie musicie zobaczyć.
Choć z pozoru mogą wydawać się różne, to gwarantuję, iż każdy uderza w wiele podobnych tonów, co październikowy hit. Jeśli macie swoje propozycje, które Waszym zdaniem można zaliczyć do takiej listy- czekamy na komentarze! Jestem pewien, że sporo osób zna produkcje, które nie zmieściły się tutaj, a są zdecydowanie podobne i warte obejrzenia!
Nigdy cię tu nie było (2017)
Najmłodszy film z całego zestawienia i zdecydowanie najdalszy od „Jokera”. Nie znaczy to bynajmniej, że brakuje między nimi punktów wspólnych. Na ekranie nie zabrakło znanych twarzy i klimatu, który dokładnie tak, jak najnowsze dzieło Phillipsa, budowany jest na bardzo kontrowersyjnym fundamencie. Tym, co jednak różni oba twory, jest sposób odwoływania się doń i rola, którą pełnią. W „Jokerze” ciężar atmosfery ma wymiar w dużej mierze także wewnętrzny- znacznie więcej w nim zapalników do przemyśleń. „Nigdy cię tu nie było” wielu zaliczy za element kina akcji.
Fabuła kręci się wokół Joego (w którego wciela się sam Joaquin Phoenix), emerytowanego zadaniowca specjalnych służb, który trudni się ratowaniem dzieci porwanych przez pedofilskie szajki. Taki jego sposób na życie. Pewnego razu otrzymuje zlecenie od senatora, który poleca mu odnalezienie zaginionej córki, Niny. W trakcie poszukiwań dociera do zorganizowanej grupy przestępczej, której gałęzie wykraczają daleko poza to, czego mógł się spodziewać.
Za reżyserię filmu odpowiada Lynne Ramsay, która perfekcyjnie łączy style i bawi się widzem. Choć dwa akapity wcześniej pisałem, iż produkcji nie brakuje elementów kina akcji, to nie spodziewajcie się czegoś na miarę „Mission Impossible”. „Nigdy cię tu nie było” jest dużo głębszy i porusza znacznie cięższe tematy. Momentami bywa nieco nużąco, ale wtedy wkracza główny aktor, z całym swoim doświadczeniem i pokaźnym talentem.
Pieskie popołudnie (1975)
Zafundujmy sobie bardzo duży przeskok. Z najmłodszego filmu w zestawieniu, przechodzimy do najstarszego. „Dog Day Afternoon” skończy za rok 45 lat swojego istnienia, a nawet do dziś w wielu wymiarach pokazuje prawdę o nas samych. Co ciekawe, został oparty na autentycznych wydarzeniach i dodaje mu to całkiem sporo.
W filmie przedstawiono historię napadu na bank, za którym stoją Sonny Wortzik (grany przez Al’a Pacino) oraz jego przyjaciel, Salvador (John Cazale). Jest to rabunek skrajnie nieudany, albowiem okazuje się, iż w przybytku... Nie ma pieniędzy. Na domiar złego (choć to kwestia perspektywy), policja bardzo szybko przybywa na miejsce i jest gotowa, aby pojmać dwóch niedoszłych milionerów. Ci postanawiają chwycić się ostatniej deski ratunku i nawiązują porozumienie z zakładnikami, którzy przebywali w banku.
Po niedługim czasie rabunkiem zaczyna żyć cały kraj. Na jaw wypływa mnóstwo prywatnych informacji o złodziejach i stają się oni swego rodzaju bohaterami. Okupione jest to jednak wypłynięciem bardzo wielu faktów, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Sytuacja zaczyna robić się coraz bardziej niezręczna. Wielowarstwowy dramat, głęboka fabuła i genialna gra aktorska obu głównych postaci. To trzeba zobaczyć.
American Psycho (2000)
Film, który swego czasu wywoływał kontrowersje podobne do tych, które pojawiły się przy okazji premiery „Jokera”. Thriller przez wielu uznawany był za skandaliczny, ze względu na sposób, w jaki przedstawiał podejście do mordowania drugiego człowieka. Pokazano nam ten aspekt w formie zabawy i swoistej gry, a to zostało w wielu kręgach uznane za skrajnie nieodpowiednie. Widzicie pewne nawiązania?
Produkcja oparta została o powieść Breta Eastona Ellisa i ukazywała seryjnego mordercę. Mogliśmy przyglądać się temu, jak żyje na co dzień oraz w jaki sposób daje upust swoim skrzywionym potrzebom. Nie jest to portret, jaki znamy z wielu innych dzieł. Główny bohater, Patrick (Christian Bale), robi niezwykłą karierę na Wall Street i choć z pozoru wydaje się normalnym biznesmenem, to w jego głowie legną się myśli dalekie od normalnych.
W filmie znalazło się miejsce dla wielu znakomitych nazwisk, o których głośno jest nawet dziś – prawie dwie dekady od premiery „American Psycho”. W głównych rolach oglądać możemy, prócz Bale’a, Jareda Leto oraz Willema Dafoe. Samo to dodaje mnóstwo jakości projektowi, a wespół z fabułą, tworzy genialny efekt. Jeśli mało Wam konsumpcjonizmu w krzywym zwierciadle, to obowiązkowo zaopatrzcie się w swoją kopię tego filmu.
Król komedii (1982)
W najnowszej ekranizacji Jokera widzimy go, jako niespełnionego komika. Osobę, która zawsze marzyła o tym, aby bawić publikę. Podobnie sytuacja kreśli się w „The King of Comedy” w reżyserii Martina Scorsese. Choć tu finał jest inny, to ciężko wyzbyć się wrażenia, iż zastosowano bardzo podobny zabieg. Brudną i zaszczutą atmosferę przypudrowano komizmem.
Film kręci się wokół Ruperta Pupkina (którego świetnie odegrał Robert De Niro), niespełnionego komika estradowego. Próbuje on przedrzeć się do świata show-biznesu poprzez budowanie sieci kontaktów ze słynnymi gwiazdami. W pewnym momencie dochodzi do spotkania ze słynnym Jerry’m Langfordem- idolem Ruperta. Główny bohater dochodzi do wniosku, że jest to dla niego sytuacja przełomowa i nie zamierza wypuścić jej z rąk.
Kreacja, jaką osiągnął De Niro, odgrywając swoją rolę, jest jednym z lepszych obrazów człowieka na dnie. Żałosnego, pozbawionego resztek godności i poszanowania, ale jednocześnie posiadającego ogromne ambicje. Film świetnie przedstawia samotność i to, jak psychopatia zaczyna górować nad człowiekiem w najgorszych momentach jego życia. Jeśli jeszcze nie widzieliście, to koniecznie nadrabiajcie.
Podziemny Krąg (1999)
Zdecydowanie najbardziej znany film Davida Finchera. Genialna obsada, intrygująca fabuła i atmosfera tak ciężka, że można ją kroić nożem. Twór pokazuje, jak bardzo może zgubić człowieka „wyścig szczurów”, w który często wszyscy wpadamy, ulegając nurtowi, z jakim płynie szara masa.
Fabuła przedstawia bohatera zwanego Narratorem (świetny Edward Norton), który ma dość szablonowego życia, które wytycza świat. Chciałby od tego uciec, sprzeciwić się, ale jedyne, do czego dociera, to problemy natury psychicznej. W pewnym momencie natrafia na Tylera Durdena (Brad Pitt), skrajnego anarchistę, w którym zaczyna dostrzegać wzór człowieka nieskrępowanego więzami błędów społecznych. Okazuje się, że obaj panowie doskonale się uzupełniają.
Zakładają wspólnie Podziemny Krąg, organizację skupiającą się na tajnych, brutalnych pojedynkach, która przeradza się w ogromną, anarchistyczną grupę. Film świetnie stawia przed widzem pytanie o jestestwo. Zachęca do zastanowienia się nad tym, czy droga, którą wytycza nam świat, jest tą, którą powinniśmy iść. Genialne dzieło, które jak mało co zmusza do refleksji nad samym sobą.
Mroczny Rycerz (2008)
Jeśli mało Wam świetnie granego Jokera, klimatu uniwersum DC i wyciągania brudów społeczeństwa, to wszystkie te elementy znajdziecie w „Mrocznym Rycerzu” z 2008 roku. Wyreżyserowany przez Christophera Nolana film, jest po dziś uznawany za jedną z najlepszych ekranizacji amerykańskich komiksów w historii. I ciężko się z tym kłócić.
Druga część „nolanowskiej trylogii” to prawdopodobnie jednocześnie najlepsza z cyklu. Ogromna w tym zasługa Heatha Ledgera i jego roli Jokera, która dziś uznawana jest za kultową. W „The Dark Knight” Batman wespół z Jimem Gordonem i Harvey Dentem mierzą się z szajką złoczyńców chcących zagrozić Gotham. Wszystko idzie dobrze, aż do rozpętania chaosu przez pewnego szalonego komika...
Film ten, podobnie do tegorocznego „Jokera”, jest adaptacją komiksową dopiero na drugim miejscu. Oba są przede wszystkim historiami o mrocznych odmętach ludzkiej duszy. O niespełnionych ambicjach, poszukiwaniu siebie i brudach, jakie kryją się w społeczeństwie. O tym, jak człowiek ślepo brnie przed siebie za trendami, pieniędzmi i sławą. Warto zapoznać się z całą trylogią, ale jeśli macie czas tylko na jedną z jej części, niech będzie to właśnie ta.
Taksówkarz (1976)
Drugi najstarszy film na liście i jednocześnie kolejny, za którego reżyserię odpowiada Martin Scorsese. „Taxi Driver” to dramat z 1976 roku, który za główny cel postawił sobie zobrazowanie negatywnych aspektów społeczeństwa. Na świeczniku pojawiają się przemoc, gwałty, dręczenie... Jest wyjątkowo brutalnie.
Na ekranie obserwujemy Travisa (Robert De Niro), który jako weteran wojenny z Wietnamu, cierpi na bezsenność. Aby w jakiś sposób przełożyć ją na coś pozytywnego, zatrudnia się jako taksówkarz na nocnej zmianie. Niestety, późne godziny Nowego Jorku to czas, w którym na ulice wychodzi coraz więcej mroku. I to tego, który związany jest z naturą ludzką. Mężczyzna, widząc to, postanawia wyplewić całe „robactwo” gnieżdżące się w mieście.
Jeśli szukacie filmu, który podobnie jak „Joker” przedstawi to, co może zrobić z człowiekiem samotność- właśnie „Taksówkarz” zrobi to najlepiej. Arthur Fleck wypada wręcz bliźniaczo do Travisa Bickle’a. Porównania pojawiały się już po przedpremierowych pokazach i rzeczywiście nie wynika to z niczego. Nie możecie otrząsnąć się po filmie Todda Phillipsa? Już teraz zarezerwujcie czas na seans tego wybitnego dzieła sprzed ponad czterech dekad.
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych